Zakaz zakazów!

Od jakiegoś czasu trwa akcja „Stop zwolnieniom z WF-u”. Przyłączyło się do niej wielu znanych sportowców – polska drużyna kolarska, siatkarska, aktorzy, celebryci i wielu innych… Ja również ją popieram – w końcu powiedzenie „sport to zdrowie” nie wzięło się znikąd.
Jako uczennica nie mogłam się doczekać lekcji WF-u, mam wrażenie, że znaczna większość koleżanek również lubiła te zajęcia. Chętnie chodziłam do Szkolnego Kubu Sportowego, brałam udział z zawodach, słowem – sport towarzyszył mi na co dzień. Po lekcjach były rowery, rolki, gra w gumę, „kabla”, palanta, siatkę, dwa ognie czy ziemniaka. W zasadzie trudno byłoby to wszystko spisać, ale za to jest co wspominać… tylko wspominać.
Młodsze pokolenie dzieci nie gra już w te gry, nie rusza się, nie ma pisków i krzyków przed lecącą w ich kierunku piłką. Za to jest tabliczka „ZAKAZ GRY W PIŁKĘ”. Nie grają nie dlatego, że nie chcą – nie grają, bo nie mogą. Sąsiedzi skutecznie wywalczyli ten zakaz. Ten sam z którym my, jako dzieciaki walczyliśmy kręcąc kablem pod blokiem – to tylko tam latem był cień. Dziś jako dorosła kobieta dziwię się, że inicjatorkami były między innymi nauczycielki! Doszło do tego, że moi rodzice dostali wezwanie do spółdzielni. Jedna z kobiet robiła zdjęcia dzieciom bawiącym się pod blokiem jako dowód łamania zakazu!
Czy jestem zdziwiona, że młodzież woli usiąść na ławce i słuchać muzyki? Nie. Przecież od dziecka wpajano im, że gry są zakazane. Dlaczego więc mają chcieć ruszać się na lekcjach wychowania fizycznego, skoro dorośli świadomie zduszają ich naturalną chęć do aktywności fizycznej. Mnie też przeszkadzają hałasujące pod blokiem dzieci, ale to ich prawo – prawo do zabawy i ruchu. Mam świadomość, że mieszkamy w bloku, a nie domku jednorodzinnym i dopóki ktoś nie łamie ustalonego regulaminu, nie niszczy wspólnego dobra, nie krzywdzi innych, nie mam prawa w to ingerować.
Powyższa akcja jest słuszna i mam nadzieję, że coś zmieni w podejściu dzieci. Obawiam się jednak, że zmiany należy zacząć gdzie indziej i od kogo innego. Przede wszystkim powinien być odgórny zapis, w którym „zakazuje się zakazów”. Wypadałoby przypomnieć niektórym dorosłym o potrzebach rozwojowych dzieci, o tym czym dla nich jest aktywność fizyczna, jeśli nie chcemy wychować pokolenia otyłych, zastałych a z czasem niedołężnych ludzi, którzy będą wymagali opieki medycznej zamiast wspólnie budować swoją (i naszą) przyszłość.
Fot. Jordan Arenas /CC BY-SA
Tak, zgadzam się z Tobą co do zakazów naszych sąsiadów. Chyba wszyscy to odczuliśmy na naszym podwórku. Oni chyba zapomnieli jak ich dzieci zachowywały się w naszym wieku a kiedy przeszli na emeryturę oczekiwali spokoju a w ten sposób chcieli odebrać nam to czego my potrzebowaliśmy…. bo gdzie mieliśmy się wyszumieć, wyszaleć, wyskakać jak nie na własnym podwórku. Nawet w dzisiejszych czasach widzę, że problemem dla innych jest jak dzieci rozkładają koce na trawniku….. no tak pojawia się kolejna tabliczka „Szanuj zieleń”….. . żal też, że dzieci nie potrafią bawić się tak jak my wtedy, że komputery, tablety, telefony zabierają… Czytaj więcej »
hmm Wydaję mi się że problem jest złożony. Winni są i sąsiedzi ale i rodzice. Wspominając moje dzieciństwo: wraz z kolegami i koleżankami, cały czas przebywaliśmy przed blokiem, na boisku, trzepaku, górkach…. Były: berki, podchody, palant, babinkton, guma, chowanego, klasy, bejsbol, itd można by wymieniać w nieskończoność. Były też późne przesiadywania przed blokiem i za blokiem na placu zabaw, ale to nie było takie proste z powodu sąsiada, który ciągle narzekał, wyganiał, zakazywał.Na początku ze skuloną głową odchodziliśmy i szliśmy do rodziców. Sąsiad miał wielką pretensję że hałasujemy na placu zabaw, zgłaszał skargi, prośby o zlikwidowanie placu zabaw. Nasi rodzice… Czytaj więcej »
najlepiej siedzieć i patrzeć w niebo…zupełny bezsens