Zła matka, czyli awantura o kubek niekapek
W życiu każdej matki przychodzi czas na dokonywanie zmian i przełomów. Z pewnością jednym z nich jest moment wprowadzania kubka niekapka. Nie jest to rzecz specjalnie trudna, ale bez wątpienia nastawienie najbliższych może ją ułatwić, bądź bardzo skomplikować. W moim przypadku nie była to rzecz prosta, o mały włos nie zostałam ZŁĄ MATKĄ, która dla własnej przyjemności gnębi niczemu winne dziecko.
Owo dziecko, czyli mój własny, osobisty syn, nieszczęsny kubek otrzymał w prezencie od mojej Teściowej, a swojej babci, więc nie wpadłaby mi do głowy możliwość pojawienie się żadnych komplikacji. A jednak.
Pierwszy dzień – bez wzroku czujnej babci – minął spokojnie. Młody dostał kubek niekapek i cierpliwie uczył się korzystać z nowego nabytku z mniejszym lub większym powodzeniem. Oczywiście, żeby nauka była efektywna nie podawałam mu zwykłej butli do picia, więc chciał nie chciał, pił z niekapka. Drugi dzień również zapisałam na plus w opanowywaniu nowych umiejętności, ale dnia trzeciego – tym razem pod czujnym okiem babci – nie poszło tak łatwo. Rano było ok., ale na obiedzie u Teściów Bartek miał gorszy humor i generalnie obraził się na kubeczek. Młody obraził się na kubeczek, Teściowa obraziła się na mnie, bo ja obraziłam się na butelkę z wodą i odmówiłam podania jej dziecku.
Generalnie atmosfera była tak ciężka, że można było w niej siekierę wieszać. ZŁA MATKA – widziałam to w oczach Teściowej i czułam w ponurym milczeniu mego ślubnego. Co gorsza, na placu boju zostałam sama – mąż zawinął się do domu, Teściowa w ramach protestu zabrała dziecko od stołu, a kubek niekapek na nim został.
Konsekwencja jest najważniejsza, ale nikt do tego twierdzenia nie dodał, że niesie ona ze sobą groźbę wyrzucenia poza nawias rodziny. Mimo wszystko nie żałuję tego, że broniłam swoich metod wychowawczych, bo udało mi się postawić na swoim, ostatecznie po dwóch godzinach synkowi wrócił dobry humor i kubek niekapek wrócił do łask. Tak było nie tylko z niekapkiem, ale również z jedzeniem łyżeczką, samodzielnym zasypianiem i kilkoma innymi ważnymi zmianami. Na pocieszenie powiem Wam, że i tak zawsze na koniec słyszę „jaki ten nasz chłopczyk jest mądry” bo tak pięknie sam pije/je/śpi, a wtedy mogę z dumą uśmiechnąć się sama do siebie. I tego samego życzę innym rodzicom, bo nikt inny lepiej nie będzie wiedział, kiedy przychodzi ten ważny czas na zmiany w życiu dziecka, a dzięki konsekwencji i sile spokoju, z pewnością uda się tych zmian dokonać.
Ja też czasami mam ochotę pić z rożnych kubków 😉
Mam ulubiony kubek z krową ale czasami wolę ten z ptaszkami.
Nie widzę w tym nic złego:)
Teściowych się nie słucha! 🙂 Robić swoje i do przodu.
Pozdrawiam
Kamil
Kamil co raz bardziej Cię lubię!! 😛 😉 😀 he he
ROBIĆ SWOJE I DO PRZODU! 🙂 Oł jee! 😀
My jesteśmy matkami i robimy co dla naszych dzieci najlepsze. Teściowe już miały swoją okazję się wykazać. Podpisuję się pod słowami Kamila;-)
Ludzie to sobie potrafia urozmaić życie 😉
Witam 🙂
Panie Kamilu, zgadzam się z Panem , ale muszę jeszcze dopowiedzieć, że przynajmniej z grzeczności Teściową można wysłuchać, jak to się mówi choć „jednym uchem” a dopiero później i tak robić swoje. Ich ” dobre rady” bywają męczące czasami, to w większości przypadków mają na celu dobro ukochanego wnuka. A poza tym u Teściowej są zawsze pyszne obiady i ciasta, i nie ma co za wysoko podskakiwać 😉
tak to już jest, ze zawsze wszyscy w koło mają wiele „cennych uwag i rad”, ale to właśnie rodzice najbardziej znają potrzeby dziecka, jego przyzwyczajenia, rytm… zgadzam się, ze w nauce czegokolwiek należy być konsekwentnym i wytrwałam, ale odnośnie niekapka – oby dziecko za bardzo się do niego nie przyzwyczaiło. Mój starszy synek już od dawna potrafi pić z normalnego kubka, często pije już jak dorosły, ale mimo to – swój „dzióbek” traktuje jak przyjaciela, zasypia z nim, ma w podróży i jak jest nerwowy/ zmęczony to musi właśnie z niego pić a nie z normalnego. Mam nadzieję, że niedługo… Czytaj więcej »
Mój syn szybko nauczył się pić z niekapka, a jeszcze szybciej z normalnego kubeczka, i co mu wpadnie w łapki, to przynosi do napełnienia. Jeśli mam coś gęstego do picia, to nie bawię się w niekapek, ale jeśli mam wybrać się w podróż, to ciężko mi sobie wyobrazić rozchwianą rękę mojego synka, dzierżącą zwykły kubek 😉 Na dobrą sprawę, jemu ganz egal z czego pije 🙂 Kobiecym_okiem, wydawać by się mogło, że osoba która robi takie prezenty, sama powinna wesprzeć w nauce picia, ale czasem myślę że rozum- czyli potrzeba nauki nowości- swoją drogą, a serce babci słuchającej płaczu dziecka,… Czytaj więcej »
Ktoś musi być konsekwentny, bo inaczej dziecko zwariuje od sprzecznych komunikatów. Rozumiem, że ten kto podarował kubek, powinien wykazać się największą konsekwencją, w końcu jemu powinno najbardziej zależeć. 🙂
Pamiętam tę walke, przy obiadku, ja tez się nie oddzywałem bo i by mnie sie po łbie dostało. ;p
Koniec końców Pani Babcia przyznała Marysi, że jest konsekwentna i że dobrze robiła.
Ale w czasie nauki, po obiadku jak Marysia poszła do domu to babcia jeszcze chodzila i mówiła, po co ja ten kubek kupiłam… ;p;p Tak było
Skandynaw 🙂 Aby ominąć podobne przyjemności, korzystania z normalnego kubka nauczyłam Młodego bez nadzoru starszyzny 😉
Ja nie mam teściowej ale powiem szczerze, że nieraz pragnęłam aby pojawiła się w naszym życiu bodaj na chwile. Nawet jakbym musiała przetrawić taką małą aferę z kubkiem, zawsze brakowało mi chwili oddechu, a nawet jakiejkolwiek rady od niej.
Przykro mi że nie było teściowej przy Twoim boku, bo sama wiem doskonale, jak wielka jest pomoc serdecznej kobiety ( przynajmniej w moim przypadku ) przy dziecku / dzieciach, i ogólnie możliwość rozmowy, jak kobieta z kobietą. Ja mam to szczęście, i potrafię to docenić. Ale wiem też, że nie zawsze Teściowa jest tym „dobrym duchem” małżeństwa, i chyba czasem jest lepiej, że ze swoimi nie zawsze dobrymi intencjami nie miesza w głowach, oraz nie sieje niepokoju w rodzinie. Czasem ten brakujący „element” pozwala utrzymać równowagę. Nawet jeśli bez pomocy bywa kobiecie ciężko.
Wkurzyć się na niekapek… hmm, Bartek – syn swojej matki 😀
Coś z tego jest, bo zawsze jak Bartek pokaże humorek, to słyszę, że charakter ma po mnie. Choć dwa mocne charaktery pod jednym dachem…nie, no chyba da się jakoś przeżyć 😉
Wątroba nie mięso-teściowa nie rodzina 😉 ja zawsze robię po swojemu. My mamy znamy najlepiej swoje dzieci…
Wątroba nie mięso…:) ale ja uwielbiam wątróbkę, nawet jeśli nie jest mięsem, a teściowa…no cóż… 😉 mieszkam z moją blok w blok, nie mam więc większej możliwości manewru 😉 A tak na poważnie, to robię po swojemu, i czasem mnie krew zalewa, jak Ona robi też po swojemu. Ale nie zawsze jest sens wojować, lepiej nie strzępić za każdym razem języka, bo pomocy teściowej przy małym nie da się przecenić 🙂
Dokładnie..nigdy nie wiadomo kiedy ta nasza teściowa może się przydać 🙂
Swoją drogą ,ciekawe jak dzieciaki przez wieki,aż tak do początków XXI wieku obywały sie bez niekapków?
Mieszkałam z (już eks) teściową 3 lata .. najgorsze trzy lata mojego życia .. wszystko było negowane , szczególnie sposób w jaki wychowywalam synka , przez co teraz ma 5 lat i kompletny brak szacunku do mnie 🙁 choć już jest lepiej niż kiedy tam mieszkaliśmy , ale nadal wiele do zmian , ciężkich zmian ..