Poradnikowe poniedziałki 23 kwietnia 2018

10 pysznych afrodyzjaków, które zwiększają libido

Afrodyzjaki są dobrze znane w różnych kulturach i posiadają wielu zwolenników. Są to różne produkty, które wspierają zdrowie i dostarczają składniki odżywcze, poprawiając również funkcjonowanie i ukrwienie narządów płciowych. Zwolennicy stosowania afrodyzjaków twierdzą, że zwiększają one pobudzenie, podnoszą temperaturę ciała, tętno, dodają zastrzyku energii lub relaksują. Oczywiście okazjonalne sięganie po afrodyzjaki nie załatwi sprawy, za to regularne spożywanie pewnych produktów, może zrobić różnicę.

Jakiekolwiek nie byłoby Wasze nastawienie do takich teorii, zachęcam, by przynajmniej czegoś z tej listy spróbować. Nawet, jeśli nie otrzymacie kosmicznej ochoty na seks i całonocnej przyjemności, przynajmniej spędzicie ze sobą trochę więcej czasu, także w kuchni 🙂

1. Migdały

Migdały zwiększają produkcję hormonów płciowych i przyczynią się do silniejszej erekcji i lepszej sprawności seksualnej. Są również źródłem niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych, zawierają między innymi witaminę E i magnez, które są wyjątkowo zdrowe.

2. Bazylia

Bazylia wspomaga krążenie krwi i pobudza popęd seksualny, co może pomóc zarówno kobietom, jak i mężczyznom. Poza tym bazylia jest naturalnym lekarstwem na ból głowy, a więc jedna wymówka przez seksem odpada 😉   

3. Czekolada

Kochamy czekoladę i często pojawia się ona serwowana wraz z winem. Nie można się dziwić, bo czekolada jest źródłem serotoniny, która poprawia nastrój i sprawia, że ​​czujemy się lepiej, co wpływa także na libido.

4. Jajka

Może to mało romantyczny produkt, ale  jajka pomagają utrzymać dobre samopoczucie i zwiększają libido. Zawierają dużo witamin B5 i B6, które równoważą hormony płciowe i zwalczają skutki stresu.

5. Papryczka chili

Gdy zjadamy papryczkę chili, nasz ​​mózg produkuje endorfiny, które pomagają nam się zrelaksować i dobrze się czuć. Poza tym chili podnosi tętno i temperaturę ciała, co również ma znaczenie podczas chwil bliskości.

6. Jagody

Jagody wpływają na dobry przepływ krwi, obniżają poziom cholesterolu, co zawsze jest pozytywne dla organizmu. Mocniejsze i dłuższe erekcje docenią panowie, jeśli będą spożywali jagody regularnie.

7. Wanilia

Nie trzeba jej zjadać, wystarczy wysmarować ciało kosmetykiem pachnącym wanilią 🙂 Zapach wanilii zdecydowanie relaksuje i poprawia nastrój, co zwiększa libido u partnerów.

8. Ostrygi

Ostrygi są jednym z najbardziej znanych naturalnych afrodyzjaków. Naukowcy tłumaczą to obecnością w ostrygach dwóch aminokwasów (kwas D-asparaginowy i N-metylo-D-asparaginian), które zwiększają poziom hormonów płciowych u mężczyzn i kobiet.

9. Banany

Zawierają dużo witaminy B, potasu i magnezu, obecny w nich jest również enzym bromelaina, która pozytywnie wpływa  na kondycję i libido. Poza tym, sam ich kształt i fantazja przy przygotowaniu deseru może rozluźnić sytuację i wywołać niegrzeczne pomysły.

10. Szparagi

Nie można zapominać o klasyku. Szparagi obfitują w witaminy i stymulują produkcję histaminy, która jest niezbędna do osiągnięcia fantastycznego orgazmu.

Jak widzicie, wybór ogromny, więc z pewnością wybierzecie coś dla rozkoszy ciała i dla podniebienia.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Emocje 20 kwietnia 2018

Przyjęcie komunijne nie musi się odbyć w niedzielę

Do Pierwszej Komunii mojego dziecka niecały miesiąc. Przygotowania nie idą pełną parą, bo jakoś nie widzę ku temu powodów. To, na czym się skupiam, to zachowanie w zawirowaniach, jakie mnie otaczają, choćby minimum normalności.

Tak do końca to mi nie wychodzi. Do wyścigu o rezerwację w restauracji się nie ustawiłam, bo w zeszłoroczne wakacje nie przyszło mi to do głowy. Po przemyśleniu sprawy uczciwie doszłam do wniosku, że przyjęcia w domu nie dam rady zrobić. Zwyczajnie nie pomieszczę gości. A i gotowanie, nie ma co ukrywać, nie jest moją mocną stroną. Ponieważ w moim mieście są trzy knajpy na krzyż (a jakby policzyć uczciwie to coś koło dziesięciu, które nadają się na zorganizowanie przyjęcia komunijnego), już we wrześniu nie miałam szans na żadną. Najwyraźniej nie jestem zapobiegliwa i przewidująca. Trudno. Chociaż nie mogę powiedzieć, że mnie to jakoś bardzo martwi.

Im bliżej komunii, tym mniej się przejmuję. Serio. Mam w sobie jakiś taki wewnętrzny spokój, przekonanie, że wszystko na pewno będzie dobrze. I odpukać, na nic narzekać nie mogę. Sukienka do komunii się szyje, byłyśmy na przymiarce, wygląda skromnie, ale bardzo ładnie. Przy okazji zobaczyłam awanturę, którą zrobiła mama jednego chłopca i byłam w sporym szoku. No bo jak to jest możliwe, że alby będą gotowe dopiero po majówce?! Przecież to skandal!!!

Wstępną listę gości zrobiłyśmy, wyszło nam dwadzieścia osób. Po przemyśleniu wszystkich za i przeciw doszłam do wniosku, że dobrym dniem na zorganizowanie spotkania w rodzinnym gronie będzie sobota kończąca Biały Tydzień. Po pierwsze dlatego, że w sobotę nie powinno być problemu z jakąkolwiek salą, po drugie – po obiedzie Duśka pójdzie do kościoła w sukience, kto będzie chciał, to też pójdzie i sobie ją dokładnie obejrzy. Tak na marginesie – dowiedziałam się właśnie, że w dniu Pierwszej Komunii do kościoła najpierw wpuszczani są dzieci i rodzice, a reszta jak wystarczy miejsca. Na ogół ta reszta ogranicza się do babć, jeśli rodzice wcześniej o to zadbają. Reszta rodziny się nie mieści – idzie na mszę do dolnego kościoła, by tam modlić się za dziecko. Nie wiem, ile w tym prawdy i jak to ma technicznie wyglądać, ale jeśli tak jest, to ta moja naprędce wymyślona sobota ma dużo więcej sensu, niż to się może na pierwszy rzut oka wydawać. No ale umówmy się – robienie przyjęcia komunijnego prawie tydzień po fakcie do normalnych nie należy. No cóż – zawsze byłam jakaś inna. I szczerze mówiąc – wcale nie jest mi z tym źle. Salę dostałam za pierwszym podejściem – ulubioną knajpę mojego dziecka.

Nie mam jeszcze butów dla Duśki bo kupować je już teraz to trochę ryzyko, kilka razy zrobiła mi niespodziankę pod tytułem: „Te buty kupione miesiąc temu, są za małe.” Nie mam wianka na głowę, bo jeszcze nie do końca wiem, jak będzie uczesana. Właściwie to w ogóle nie wiem. Ustali się w okolicach majówki. Nie mam też zaproszeń, zamówię jakieś w internecie. A jeśli czegoś więcej nie mam, to nie mam o tym pojęcia.

Za to wiem, co muszę kupić mojemu dziecku na komunię. Na pytanie, co chce dostać, odpowiedziała:

– No tradycyjnie. Rower i zegarek. Rower najlepiej ciemnoróżowy świecący, a zegarek na baterie, ale ze wskazówkami i też różowy.

Nie wiem, co jej nagle odbiło z tym różem, z którego wydawałoby się dawno wyrosła. Na wszelki wypadek prezenty kupię tak jak buty, w ostatniej chwili. Może jej się gust zmieni?

 

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Sale urodzinowe do wynajęcia
Sale urodzinowe do wynajęcia
6 lat temu

Czasami rozwiązania same nam się podsuwają. Ostatnio modnym rozwiązaniem na komunie jest wynajęcie sali zabaw. Takie pomieszczenie jest w stanie pomieścić dużo ilość dzieci – oczywiście jest wtedy mniej kameralnie, ale dzieci są sobą zajęte, a rodzice wraz z gośćmi mogą na spokojnie zająć się sobą w oddzielnym pomieszczeniu, pozostawiając dzieci pod opieką animatorom.

K
K
7 miesięcy temu

Zastanawiam się jak skonfigurować zaproszenie na Komunię w takiej sytuacji? Jesteśmy zmuszeni siłą losu do zorganizowania przyjęcia Komunijnego tydzień później ze względu na obowiązki zawodowe. Nie wiem jak podejść do tematu treści zaproszeń… Większość najbliższej rodziny jest rpzyjezdna. Byłabym wdzięczna za wskazówkę.

Emocje 19 kwietnia 2018

Uważasz, że w ciągu dnia masz zbyt mało czasu? Wyłącz telewizor

Tak, wiem, telewizor pozwala w sposób nieskomplikowany się odchamić, wyłączyć mózg. Umówmy się, że to, co jest serwowane w różnych programach, czasem bywa wręcz przytłaczająco głupie. Perełki można na palcach jednej dłoni zliczyć. Ale kto co lubi.

W sumie to niespecjalnie porozmawiamy o tym, na co można się natknąć w telewizji, bo w ogóle jej nie oglądam. Częściej to pudło brzęczy, gdy moje starsze dzieci proszą o bajkę. Gdy jestem sama z najmłodszym synem, telewizor nie jest włączony. Dzieje się tak  z dwóch powodów.

Pierwszy to kwestia oszczędności. Stara plazma na pół ściany, pożera ogromne ilości prądu, po prostu. Powinnam ją wymienić na nowy telewizor, zdecydowanie bardziej ekonomiczny, jednak teraz nowszy sprzęt nie jest mi potrzebny. Druga rzecz to dokuczliwy brak czasu. No bo ja Was przepraszam – doby się nie rozciągnie, a jeżeli ten czas, którego i tak zbyt wiele nie ma, trwonimy na gapienie się w pudło, to nic dziwnego, że go brakuje.

Tak czy inaczej, już jakiś czas temu, gdy rozmawiałam z koleżanką, która wcale nie ma telewizora w domu, pukałam się w głowę. Byłam zszokowana, że to jest w ogóle możliwe, no bo na czym oko zawiesić, gdy w domu nic nie brzęczy i nie miga? Ja co prawda telewizora się nie pozbędę, bo mój małżonek lubi oglądać mecze, ale wierzcie mi na słowo, ja pudła z własnego wyboru nie włączam.

Dzięki temu znalazłam zagubiony wolny czas, który poświęcam na czytanie książek (nie będę podkreślała przewagi książek nad telewizorem, bo to jest powszechnie znane), na praktykę mojej nowej miłości – jogi, na bieganie. Zyskałam czas na nieśpieszne załatwienie swoich spraw, bo moje oczy nie uciekają w kierunku ściany. Nie siadam na kanapie, jestem stale w ruchu. Znacznie częściej zdarza mi się słuchać radia lub po prostu muzyki. Doceniłam ciszę panującą w domu, która przy trójce dzieci jest towarem wręcz luksusowym.

Ale żeby nie było, że jestem tak ortodoksyjna, jedyny wyjątek jaki zrobię, będzie miał miejsce, gdy pojawi się kolejny sezon mojego ukochanego Wersalu. Wtedy, raz w tygodniu, bez wyrzutów sumienia i z przyjemnością skupię się na serialu.

Gdy dzień kradnie Wam telewizor, dajcie sobie trochę wolności i wyłączcie go na próbę. Ani się obejrzycie, a przestaniecie rozglądać się nerwowo za pilotem. Robiąc ciekawsze rzeczy, zabraknie na to czasu 🙂

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close