Zabawa 7 września 2017

7 kultowych zabaw z dzieciństwa, które musisz pokazać swoim dzieciom!

Pamiętacie zabawę w podchody? A może tak jak Monika Pyrek graliście w „kozła”? Pora na prawdziwą podróż w czasie, czyli przypomnienie najwspanialszych aktywnych zabaw z dzieciństwa, które trzeba pokazać swojemu dziecku!

Rodzicu, jeśli urodziłeś się w latach 70. lub 80., to czytając ten tekst na pewno uronisz sentymentalną łezkę! Jakie zabawy królowały w czasach naszego beztroskiego dorastania? Wspominamy je razem ze znanymi sportowymi mamami, Moniką Pyrek i Darią Kabała-Malarz – ekspertkami akcji „Rusz się z Kubusiem!”.

Nieśmiertelne podchody

To absolutnie kultowa pozycja, więc zasady pamiętają chyba wszyscy, ale warto je uporządkować. W klasycznej wersji uczestnicy dzielą się na dwie grupy – uciekinierów oraz pościgową. Pierwsi dostają zapas czasu, by oddalić się od kolegów, zostawiając im rozmaite wskazówki. Najpopularniejsze podpowiedzi to układane z gałęzi lub malowane kredą strzałki, ale można też zdecydować się na bardziej skomplikowane rebusy czy nawet łamigłówki. Grupa pościgowa może mieć wyznaczony limit czasu na złapanie uciekinierów, ale zabawa może też trwać aż do skutku.

Tak podchody wspomina Monika Pyrek, kiedyś czołowa lekkoatletka świata, a dziś mama 4-letniego Grzesia, która wspiera akcję „Rusz się z Kubusiem”, razem z marką Kubuś promując aktywność fizyczną wśród dzieci. – Zbieraliśmy na podwórku „bandę” i dzieliliśmy się na drużyny. Oczywiście każdy chciał być w tej tropionej, a nie tropiącej. Do tej pory pamiętam trasy w Polanicy-Zdroju, gdzie jeździłam na wakacje do babci. W Parku Zdrojowym było mnóstwo zakamarków, w których można było ukryć się pośród rododendronów. Z rodzinnej Gdyni pamiętam za to podchody na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Pewnego razu tak kombinowaliśmy, aż sami się zgubiliśmy. Mocno się zdziwiliśmy, natykając się na tabliczkę z napisem „Rumia”, co oznaczało, że odeszliśmy kilka kilometrów od domu i wylądowaliśmy w innym mieście. Było sporo strachu, ale na szczęście odnaleźliśmy drogę powrotną do domu – wspomina lekkoatletyczna mistrzyni.

Uciekaj przed skakanką

Kiedyś do szczęścia dzieciakom wystarczyło naprawdę niewiele. Skakanka i kawałek twardego podłoża plus doborowe towarzystwo i już można było grać w… „szczura”! Jedna z najpopularniejszych zabaw z wykorzystaniem skakanki zaczynała się od wylosowania (lub wyznaczenia) właśnie tzw. „szczura”, którego zadaniem było stanięcie w środku kółka i kręcenie skakanką wokół własnej osi, jak najbliżej ziemi. Pozostali uczestnicy gry musieli przeskakiwać nad linką, gdy ta zbliżała się do ich stóp. Jeśli ktoś nadepnął na skakankę lub nie udało mu się nad nią przeskoczyć, sam wchodził do środka i zostawał „szczurem”. Najlepszym miejscem do tej zabawy był betonowy plac. Nieco trudniej kręciło się na piasku czy na trawie.

– Gdy byłam dzieckiem, nie było łatwo o wymyślne zabawki – mówi Daria Kabała-Malarz, dziennikarka sportowa i mama 5-letnich bliźniaków Bruna i Iwa, która również zaangażowała się w akcję realizowaną przez markę Kubuś. – Skakanka, guma do skakania albo zwykłe kapsle wystarczały nam, by świetnie się bawić. Potrzebne było jedynie towarzystwo rówieśników. Ja miałam o tyle łatwiej, że mieszkałam kilkanaście metrów od szkoły, a więc od boiska i bieżni. Gdy tylko odrobiłam lekcje, biegłam na boisko i próbowałam wszystkiego, co możliwe: piłki nożnej ze znacznie starszymi kumplami, koszykówki z dwa razy wyższymi ode mnie koleżankami, tenisa na betonowym placu czy wyścigów rowerowych na żużlowej bieżni.

Zbijak, czyli dwa ognie

Gra znana z lekcji WF-u, w latach 80. i 90. przebojem zdobyła też polskie podwórka. Podzieleni na dwie drużyny gracze zajmowali miejsca po dwóch stronach linii środkowej i rzucali w przeciwników piłką. Dodatkowo za linią końcową, a więc za plecami zawodników z każdej drużyny, stali zawodnicy z drużyny przeciwnej, tzw. „matki”. Każdy, kto oberwał piłką od rywala, schodził z boiska. Na koniec w pole wchodziła matka. Przegrywała ta drużyna, która straciła wszystkich zawodników.

– Ulica dojazdowa do naszych bloków była tak podzielona, że tworzyła idealne boisko do dwóch ogni – wspomina Monika Pyrek. – Graliśmy w różnych układach: dziewczyny na chłopaków, starsi na młodszych czy klatka na klatkę. Zawsze byłam bardzo aktywna, dużo ryzykowałam i nawet podpuszczałam kolegów, wyginając się na wszystkie strony po ich rzutach.

Ringo – zapomniany polski wynalazek

Czy jest tu ktoś, kto nie pamięta z dzieciństwa zabaw kolorową, gumową obręczą? Ringo bardzo często trafiało w nasze ręce na lekcjach WF-u czy podczas rodzinnych wakacji. Co ciekawe, gumowy pierścień wymyślił w 1959 r. polski szermierz i dziennikarz Włodzimierz Strzyżewski, który szukał inspiracji do udoskonalenia własnego treningu. Ringo szybko zaczęło jednak żyć własnym życiem i trafiło do większości polskich domów. Istnieją określone zasady rzucania obręczą (ringo to nawet osobna dyscyplina sportowa), ale każdy zapewne wskaże własne. Dziś alternatywą dla nieco zapomnianej już zabawki mogą być plastikowe frisbee czy po prostu piłka.

Kozioł, czyli ucieczki przed sąsiadami

Zasady tej gry najlepiej opisze Monika Pyrek, która poświęcała jej w dzieciństwie długie godziny. – Zawsze uwielbiałam skakać, co w dorosłym życiu mi się opłaciło – śmieje się lekkoatletyczna legenda. – Stąd pewnie uwielbienie do gry w kozła, w którym odbijało się piłkę od ściany bloku i próbowało przeskoczyć ją okrakiem zanim „skozłuje” o ziemię. Byłam w tym mistrzynią podwórka. Niestety, wielogodzinne odbijanie piłki o ścianę i chodnik niespecjalnie podobało się sąsiadom, więc często musieliśmy zmieniać „boisko” albo zwiewać przed krzykiem zniecierpliwionych lokatorów.

Polacy nie gęsi, swojego baseballa maja

Popularny „palant” to nieco już zapomniana gra, która niegdyś dorównywała popularnością na polskich podwórkach nawet piłce nożnej! Do gry potrzebne były kij, gumowa lub tenisowa piłeczka i oczywiście dwie drużyny młodych sportowców. Punkty dla swojej drużyny zdobywało się za celne i mocne odbicia oraz szybkie sprinty do wyznaczonych baz. – Dziś wielu rodzicom wydaje się, że muszą dobrze „wyposażyć” swoje dzieci, by te świetnie się bawiły – podkreśla Daria Kabała-Malarz. – Moim zdaniem nie o to tu chodzi. Moim synom wystarczą towarzystwo i zadania do wykonania. Elektryczne hulajnogi i inne udogodnienia schodzą na dalszy plan, kiedy można pobawić się w podchody czy na razie uproszczoną wersję palanta.

Sposób na aktywną zabawę? To proste!

Zasad gier w chowanego czy berka wyjaśniać nie trzeba. Klasy, guma i akrobacje na trzepaku również były dla nas codziennością. W czasach naszego dzieciństwo sposób na wspaniałą zabawę był zaskakująco prosty – wystarczyło wyjść z domu i… gotowe! – Nasi rodzice musieli walczyć o lepsze jutro i nie zawsze mieli czas, by pokazywać nam aktywności – podkreśla Daria Kabała-Malarz, która dziś w ramach akcji „Rusz się z Kubusiem!” sama podpowiada innym mamom, jak zachęcać dzieci do ruchu. – Hiperaktywnie funkcjonowaliśmy za to w wakacje, kiedy całą rodziną graliśmy pasjami w badmintona, siatkówkę, ping-ponga i pływaliśmy w jeziorze, przerwy robiąc tylko na posiłki. W czasie roku szkolnego byłam zaś dzieckiem, które wychowywało się na SKS-ach i przyszkolnych boiskach. Wspominam to wszystko doskonale.

Nawodnienie to podstawa

Podczas aktywnych zabaw na świeżym powietrzu nie wolno zapominać o odpowiednim nawodnieniu. Dziecko, zwłaszcza w czasie upałów, zawsze powinno mieć pod ręką coś do picia. – Bezapelacyjnie najlepszym napojem w trakcie letnich zabaw jest woda – podkreśla Aleksandra „SportsMama” Różnowska, trenerka personalna, blogerka i mama 4-letniego Tymka. – Woda szybko gasi pragnienie, nadawania, reguluje temperaturę ciała, nawilża skórę i śluzówki, oczyszcza organizm z toksyn. Dla dzieci najwygodniejsza jest taka w butelce z korkiem „niekapkiem”, dzięki któremu maluch się nie obleje. Polecam też soki owocowe i warzywne. Najlepiej te przecierowe, z drobinami miąższu, w którym znajduje się regulujący trawienie błonnik. Taki sok może zastąpić nawet jeden z posiłków.

– Często zastanawiamy się, ile dziecko powinno pić w ciągu dnia – dodaje „SportsMama”. – Trzeba wiedzieć, że nie zależy to od jego wieku, a od wagi. Dla 2-latków i dzieci starszych liczymy 100 ml na każdy kilogram z pierwszych 10 kilogramów masy ciała plus 50 ml na każdy kolejny kilogram powyżej. Jeżeli jednak w danym dniu dziecko jest bardziej aktywne niż zwykle lub gdy na dworze jest upalnie, dziecko powinno wypić więcej. Maluchy nie zawsze pamiętają o nawadnianiu i kluczowa jest tutaj rola rodziców, którzy powinni tego pilnować. Odwodnienie następuje u dzieci bardzo szybko, dlatego regularnie kontrolujmy ilość spożywanych przez nie płynów.

Spragnieni miłośnicy aktywnych zabaw mogą sięgnąć po nową, wzbogaconą witaminami wodę smakową Kubuś Waterrr Sport, która została przygotowana z myślą o potrzebach najmłodszych konsumentów i idealnie sprawdza się podczas każdej aktywnej zabawy.

Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Dorota Sawicka-Szałek

Pasjami grałam w gumę. Chinka. Myszka Miki gra w guziki, raz, dwa, trzy. Cudo córkę też nauczę. Z przyjaciółkami w chwilach zapomnienia nadal gramy. No i jeszcze w chłopa i w klasy, w kulę ziemską ( inaczej w wojnę-wyzywam na przeciwko małe piwko, duże piwko wywołuje wojnę przeciwko i tu nazwa państwa). A jak nie było pogody to ma klatce schodowej grało się w statki albo państwa- miasta. Najlepsze zabawy.

Julka Dydak
7 lat temu

To były bardzo fajne zabawy, na wolnym powietrzu. Ruch to zdrowie i dotleniony organizm. Na wsi była jeszcze jedna taka fajna zabawa. Kółko narysowane na piasku, w środku patyk i kółko z kawałka drutu którym trzeba było trafić na ów patyk Bardzo edukacyjna zabawka, ćwicząca refleks i wyrabiają a spryt

Andrzej Heppa
7 lat temu

Oprócz ringo w te zabawy bawili sie dziadkowie i babcie, a może i pradziadkowie dzisiejszych mam.Umarły dopiero,gdy ktos wymyślił komputer 😉

Ewa Kowalczyk
7 lat temu

Wspomnienia…hmm..u mnie bylo to samo :-)…

Anna Sznyk
7 lat temu

Moje dzieci wracając z przedszkola uwielbiają huśtać się na wierzbie płaczącej. Pewnie zaraz przeczytam komentarze oburzonych o niszczenie przyrody. Sama uwielbiałam to robić, tak samo jak wspinać się na drzewa. Dzieci huśtają się na niej od roku i tylko raz, ostatnio jakaś pani próbowała je wygonić (bezskutecznie). Z reguły osoby, które widzą tę zabawę, uśmiechają się. Pewnie budzą się wspomnienia.

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Anna Sznyk

pewnie tak 🙂 ja też skakałam po drzewach. To były czasy <3

Zdrowie 6 września 2017

Chcesz wiedzieć jak osłabić odporność u Twoich dzieci? Jest na to kilka sposobów…

Jesień zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nią wielki sezon chorobowy – u niektórych moich znajomych już rozpoczęty. I podczas gdy prym wiodą teraz poradniki z cyklu “Jak nie dać się przeziębieniom i grypie?”, ja zupełnie odwrotnie, przedstawię Wam dziś antyporadnik “Jak osłabić odporność u dzieci?”. 

1. Unikaj słońca

Nie daj się zwieść tym, którzy twierdzą, że w słońcu tkwi wielka siła, bo daje życie Ziemi, a w organizmie człowieka wytwarza niezbędną dla zdrowia witaminę D. Może to i prawda, ale są też tacy, którzy uważają, że słońce to zło, bo przyspiesza starzenie się skóry i co gorsza, przyczynia się do rozwoju raka skóry! Jak więc ufać tym pierwszym i pozwalać swoim dzieciom każdego dnia bawić się na słońcu? Na dodatek wiosną i latem, gdy ono potrafi grzać naprawdę mocno – bo tak właśnie jest zalecane. Lepiej nie ryzykować. Bezpieczniej będzie ukryć się przed słońcem i ewentualnie trochę przechorować okres jesienno-zimowy. 

2. Ubieraj dziecko ciepło

Pamiętaj o tym, by zawsze ubierać dziecko ciepło. Lepiej, żeby trochę się spociło i miało ładne rumiane policzki, niż żeby zmarzło. Tak więc, gdy robi się chłodniej i temperatura za oknem oscyluje w granicach 10-15 stopni, zakładaj dziecku kilka warstw odzieży i koniecznie czapkę! W zasadzie szalik też możesz mieć w pogotowiu. Najlepiej z rękawiczkami do kompletu. Wszak każda część ciała musi być zawsze dobrze zasłonięta.

3. Nie puszczaj dziecka boso

Pod żadnym pozorem nie pozwalaj dziecku biegać boso – na dworze, ani nawet w domu. Buty, kapcie i skarpety to obowiązkowy element garderoby! A wiesz dlaczego? Ano dlatego, że zmiana temperatury powierzchni, po której chodzi dziecko, hartuje jego organizm i sprawia, że ciało lepiej reaguje na zmianę pogody. W ten sposób wyćwiczonym stópkom niestraszne jest żadne zmarznięcie i jesienne chłody. A przecież nie o to nam (w tym antyporadniku) chodzi, prawda?!

4. Olej zdrową i kolorową żywność

Nie wiem czy wiecie, ale ¾ wszystkich komórek układu odpornościowego znajduje się w przewodzie pokarmowym. Dlatego w kółko nam się powtarza, by odpowiednio karmić nasze maluchy. Ale komu by się chciało, tak codziennie wymyślać i kucharzyć? Tym bardziej, że dzieci bywają wybredne. Po co się więc męczyć? Za naszych czasów jadało się kanapki z cukrem, popijało oranżadą i o dziwo wszyscy mieliśmy się dobrze.

Tak więc te wszystkie złote rady, żeby w okresie jesienno-zimowym wzmacniać odporność dzieci odpowiednią dietą, można schować do lamusa.

Kiszonki, kefiry, jogurty, maślanki, miód, czosnek, cebula, witamina C, kwasy omega 3 – to dobre jest dla tych, co nie lubią chorować. A dzieci, no może nie tyle co lubią, ale przecież chętnie robią sobie wolne od przedszkola czy szkoły i zostają z mamami w domu. Więc kilka dni z katarem i kaszlem, nie jest dla nich takie straszne.

5. Dużo leniuchujcie i spędzajcie czas w domu

Raz na dworze jest za ciepło, innym razem za chłodno, albo nawet za zimno – tak naprawdę każda pogoda jest dobra, by zostać z dzieckiem w domu i trochę poleniuchiwać. Przed telewizorem, z czipsami w ręku…

Bo ruch na tzw. świeżym powietrzu jest dobry, ale dla tych, co to lubią się męczyć i narażać na różne, mniej lub bardziej nieprzyjemne warunki atmosferyczne. Poza tym, kto by miał tyle czasu i siły, żeby codziennie przynajmniej 30 minut spacerować, czy uprawiać jakiekolwiek inne sporty?! No dajcie spokój!

6. Nie przesadzajcie z higieną

Podobno częste mycie skraca życie – i coś w tym musi być. Także nie przesadzajcie z częstym myciem rąk czy zębów i powtórzcie to swoim pociechom. Gwarantuję Wam, że będą zadowolone. Bo brudne dzieci to szczęśliwe dzieci. A to, że niekoniecznie zdrowe, to już inna bajka… ?

A tak zupełnie na poważnie, jeśli szukacie informacji dotyczących naturalnego wzmacniania odporności u dzieci, koniecznie zajrzyjcie do serwisu Akademia Niechorowania.

Subscribe
Powiadom o
guest

28 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ewa Kowalczyk
Ewa Kowalczyk
7 lat temu

Ja już się zastanawiam kiedy mojego Piotrka coś złapie…poszedł do przedszkola i juz wszyscy slą w mą strone historie niczym opowieści z krypty: ” ciekawe jak długo będzie zdrowy?” a ja slysząc to wczoraj sięgnęłam po syrop na odporność a teraz przez sen synek zakasłał ;-o…jestem jedną z tych przewraźliwionych mam ehhehe

JulkaD
JulkaD
7 lat temu

Owszem fajne rady ? i jakże niektóre prawdziwe. Np. Słońce, nikt rozsądny nie przesiaduje na nim po kilka godzin. We wszystkim się kłania umiar. Ubieranie na cebulkę jest bardzo praktyczne a chodzenie boso, bardzo przyjemne. Wszystkie rady można wykorzystać, zarówno do podwyższenia dziecku odporności, jak i do obniżenia ? jak ktoś bardzo chce ?

Bogusława Przybytek

Chorzy

Supko Marta
7 lat temu

Ja bym dodała że na każdy katar i ból gardła należy brać antybiotyk

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Supko Marta

O to to! ? Jak mogłam o tym zapomnieć?! ? ?

Ewa Kowalczyk
7 lat temu

Wow!

Katarzyna Fiedorow
7 lat temu

Miałam wiele lat ten sam problem! Dzieci byly zawsze żywe i wesołe wiec szybko biegały ubierałam ja ” na cebulkę” nawet w zimie cienkie koszulki! I zawsze slyszalam ze za cienko ubrani! Jezuuu! Skąd one to biorą! ?Ale to ja byłam mamą i …. się przyzwyczaiły panie! Lepiej zimniej niż za gorąco i być spoconym! A zimą polecam herbatę z cytryna miodem i imbirem!! Teraz już dzieciaki duże , wiec nie chorują!! Każdy z tego wyrasta!! damy radę!!!!!❤️

W roli mamy - wrolimamy.pl

Lubię takie podejście ☺

Ania Pająk
7 lat temu

U nas rano 6 stopni a w południe 18…przedszkolanka nie zwraca uwagi ze dziecko ma kurtkę ,ze jest spocone..porazka :/

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Ania Pająk

Przedszkolankom się dziwię. Od tego są żeby zadbać o dzieci i dopasować im strój.
U nas w przedszkolu niestety też obserwuję taki brak zainteresowania – jedne dzieci biegają w krótkich rękawkach, inne w bluzach, kurtkach i czapkach…. 😐

Agnieszka Mroczek
7 lat temu
Reply to  Ania Pająk

W roli mamy – wrolimamy.pl a czy wyobrażasz sobie to oburzenie ze strony takiej jednej matki, która 'dala dziecku do przedszkola kurtkę i czapkę i tak ma być ubrane?’ ? widziałam kiedyś taką sytuację, więc przedszkolanki też obrywają w drugą stronę ? u nas dziś 18st, ale wiatr taki silny i zimny, że głowę chciało urwać i czapkę nawet ja sobie założyłam ?

Aleksandra Fik
7 lat temu

Trochę chłodniej sie zrobilo( trochę, podkreslam) a dzieci w kurtkach, czapkach, pod grubymi kocami, tylko rekawiczek brakuje…. dzisiaj u nas zachmurzone ale 20 stopni. Mój syn w krótkim rekawku pewnie wyglądał pewnie dziwnie 🙂 ale przynajmniej się nie pocil 😛

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Aleksandra Fik

To tak jak my – zazwyczaj wyglądamy dziwnie bo ubrani jesteśmy lekko, w przeciwieństwie do większości ?

Aleksandra Fik
7 lat temu
Reply to  Aleksandra Fik

Ale mogę się założyć, że nie chorujecie a jeżeli już to rzadko 🙂

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Aleksandra Fik

Zgadza się! ?

Martyna Syrek
7 lat temu
Reply to  Aleksandra Fik

U nas też 20 stopni nasze dzieci w morzu nogi maczaly a inne dzieci w kurtach i grubych kamizelkach no i oczywiście w czapkach. ?

Olga Irena Otwinowska
Reply to  Aleksandra Fik

Ja i moje dzieci w krótkim rekawku.Rano syn zakłada cieńszy polar bo 9stopni było jak szedł do szkoły.A większość dzieci w kurtkach i czapkach.

Kamila Krygier
7 lat temu

Z tym ubieraniem jak chlodniej sie ostatnio naśmialam. Sasiadka 7 latce czapke( tak zeby uszek nie przewialo) bluze i dlugie spodnie bo wiatr i 25 stopni na dworze :p

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Kamila Krygier

No właśnie, o to się rozchodzi… ??
Ja w ostatnich dniach widziałam dużo dzieci w czapkach, a dla przykładu, u mnie było dzis 21 st. …. ?

Kamila Krygier
7 lat temu
Reply to  Kamila Krygier

W roli mamy – wrolimamy.pl u nas 18 juz pewnie kozuchy szykuje sasiadka tak zimno sie zrobilo hehehe 😀

Kamila Krygier
7 lat temu
Reply to  Kamila Krygier

W roli mamy – wrolimamy.pl o kurde teraz patrze ze to bylo w czerwcu przy 33 stopniach :/ falt nie bylo slonca :/

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Kamila Krygier

O rany! ?

Ka Ja
7 lat temu
Reply to  Kamila Krygier

Moje dziewczyny całe lato bez czapek, teraz tez nie zakladamy. Najmniejszej 3 miesiecznej jeszcze nie kupilam czapki ??

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Kamila Krygier

My też jeszcze czapek nie zakładamy ?

Kamila Krygier
7 lat temu
Reply to  Kamila Krygier

Moja dopiero jak mrozy czapke ale juz naprawde musi byc osttra zima

Basia Chwała
7 lat temu

Fajnie napisane 🙂 interesująco

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Basia Chwała

Dziękuję ?

Emocje 5 września 2017

Wspomnienia z wakacji

Koniec wakacji przywołuje wspomnienia. Jako dziecko każde wakacje spędzałam na Roztoczu u babci. Pamiętam 30 sierpnia rok w rok zalewając się łzami, wsiadałam do autobusu. Tak bardzo nie chciałam się z nią rozstawać. Zgasła wiele lat temu, a ja w pamięci mam jej obraz namalowany oczami dziecka. I wciąż tęsknię za dotykiem jej szorstkich dłoni.

Niewysoka, smukła kobieta o ciemnych włosach i orzechowych oczach. Z daleka, w upiętych w kok włosach, kwiecistej sukience i małej torebce dobranej do butów, wyglądała jak dama. Dopiero z bliska było widać jej zniszczone pracą na polu dłonie. Gruba, szorstka skóra była mocno opalona wiatrem i słońcem. Mimo to przytulenie się do tych dłoni było najcudowniejszą pieszczotą za jaką tęskniłam… Uwielbiałam, jak brała moją malutką, dziecięcą dłoń w tą swoją szorstką rękę i razem szłyśmy. Daleko.

Wolność

Było po czwartej rano. Świtało.
– Niunia – delikatnie mnie budziła – chciałaś iść do lasu na grzyby, idziesz?
– Tak babciu! Już się ubieram! – wyskoczyłam szybko z łóżka i w mgnieniu oka się ubrałam.
W locie wypiłam kakao i już brnęłyśmy polną drogą w stronę lasu znajdującego się od nas w odległości ok. 3 km od domu.
Wschód słońca przebijający się miedzy zielona ścianą drzew był przepiękny. Spłoszyłyśmy kilka stad kuropatw i zaskoczyłyśmy bażanty, które z zachwytem podziwiałam
– Widzisz, jakie są piękne? – Babcia szeptem mówiła – coś jak liliputki, tylko te są dzikie, wolne.
– Babciu, co to znaczy wolne? – Byłam dociekliwą kilkulatką.
– Wolne, nieograniczone, nikt im nie rozkazuje mimo to są bardzo mądre i zaradne. Są piękne!

Ludzie i zwierzęta

W lesie zbierałyśmy grzyby a Babcia opowiadała…
– Jak byłam mała w tych lasach było tyle grzybów, że gdy z twoim pradziadkiem szłam na grzyby, to nieraz ściągaliśmy jemu płaszcz, wiązaliśmy rękawy i w płaszczu oprócz koszyków nieśliśmy grzyby. Czasem małe sarenki można było znaleźć w lesie…
– Ja bym małą sarenkę przytuliła!
– Nie można! Bo jakby jej matka poczuła, że ktoś obcy ją dotykał, mogłaby jej się wyrzec.
– Dlaczego Babciu?
– To są zwierzęta, inaczej się zachowują niż ludzie, choć pamiętam czasy, w których ludzie byli gorsi od zwierząt…Ty masz wielkie szczęście, ze żyjesz w tak dobrych czasach.

Gdy wybuchła wojna Babcia miała 9 lat.  Kiedy łapali ludzi na roboty do Niemiec, jej starszą siostrę wywożono furmanką do lasu. Kładła się na dnie, na nią deski, a na to obornik układano i jechano, niby pole nawozić.

– Babciu jak ona wytrzymała? To strasznie śmierdzi? I po co to robili?
– Wytrzymała, bo musiała. A obornik oszukiwał psy. Odchodziły, jeśli nie wyczuły człowieka…

Nie bardzo rozumiałam wtedy tych opowieści. Wielu opowieści. Ich sens i prawdziwy wydźwięk dotarł do mnie wiele lat później…

Aromat kawy

W niedzielę lub święta wyciągała z kredensu filiżankę malowaną w kwiaty i parzyła w niej kawę. Siadała i opowiadała… o ziołach, o prababci, o dziadku jak wspinał się na drzewa by babci zaimponować, o czasach wojny, o pieszej wędrówce do Lublina….

Aromat kawy przywołuje te babcine opowieści….

A najlepszy w niej był ten optymizm! Jak świeciło słońce, to było super, bo ciepło, bo zboże rośnie, bo grzyby będą. A jak padał deszcz, to świetnie, bo rośliny maja co pić, bo teraz to wszystko urośnie, bo chociażby dżdżownice się cieszą, a jak się cieszą to spulchnią ziemię, która będzie pięknie rodzić.

Miałam szczęście

I jej słowa:

– Niunia – ty masz szczęście!Dopiero po latach pojęłam o co jej chodziło i zrozumiałam… że ma rację. Mam szczęście. Miałam szczęście mając ją! Babcię, która pokazała mi polne bratki i ich delikatność i zapach, pokazała mi wschód słońca i pozwoliła czekać na północ, by usłyszeć jak sowy rozmawiają ze sobą, pozwoliła mi na robienie łuków z klonu i ganianie za kuropatwami.

Nauczyła mnie robić klej z mąki i kogel-mogel, kiedy chciałam coś słodkiego. Robiła ze mną pieniążki z papieru i bawiła się w sklep.

Nauczyła mnie czytać, dzięki czemu mogłam odkryć wiele wspaniałości.Ta drobna kobieta nauczyła mnie dostrzegać piękno w każdej sytuacji. Dostrzegać niesamowitość przyrody i mądrość otaczającego nas świata. Zwracać uwagę na te drobne zdarzenia, które sprawiają, że jesteśmy szczęśliwi.

Niewysoka smukła kobieta  ciemnych włosach i orzechowych oczach. Z daleka, w upiętych w kok włosach, kwiecistej sukience i małej torebce dobranej do butów wyglądała jak dama. Wracała z kapliczki, w której  co sobotę zostawiła bukiet kwiatów i dziękowała za kolejne spokojne dni.

Zgasła przedwcześnie strawiona przez nowotwór. Żałuję, że nie doczekała prawnuczek.

W mojej pamięci nigdy nie zgaśnie.

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ola
Ola
7 lat temu

Aż mi łza pociekła.

Julkad
Julkad
7 lat temu

Trudny wybór. Macie wiele fajnych tekstów. Ale ja postawiłabym właśnie na ten. Wspomnienia z dzieciństwa są bardzo przyjemne, a jeszcze bRdziej kiedy uczestniczy w nich babcia

Sylwia Wnuk
7 lat temu

Ja z moimi babciami nie mam tak silnych więzi. Mam za to przyszywana babcie która zawsze zadzwoni, zapyta co u nas no i babcia męża tez zawsze otaczala nas ciepłem- niestety już od grudnia nikt nie powie do mnie na powitanie „moja niunia”

Edyta Skrzydło
7 lat temu

Nawet nie czytam , moja babcia była moją ostoją , baaaaardzo mi jej brakuje codziennie tęsknię , a mimo że minęło prawie 9 lat jak jej nie ma .

Sylwia Polasik
7 lat temu

Ja mam to szczęście ze mam ja przy sobie nadal , ale powiem umie dać w kość

Ewa Kowalczyk
7 lat temu

Jednej z babc nie pamiętam niestety zmarła, gdy byłam mała, druga żyje i mieszka niedaleko więc to nie problem ją odwiedzać ale jest ktoś/ był ktoś za kim najbardziej tęsknię za moim dziadkiem był jak rodzic mieszkał z nami i się nami opiekował…..:-( już nie ma Go od jakiś 15lat. :-(.

Aneta Wnuk
7 lat temu

Moja babcia mieszka daleko ode mnie. Widujemy sie rzadko ale zawsze chętnie do niej jeżdżę. Kiedys jako dziecko spędzałam tam całe wakacje to były super czasy

Kazimiera Woźniak
7 lat temu

Witam, oj znowu nie udaje mi się dodać życzeń konkursowych. Co to będzie? – może podam w wiadomości?

Sylwia Wojstroj
7 lat temu

Jak mi się zatęskniło za dłoniami mojej babci 🙁 Tyle rzeczy mnie nauczyła. Najlepsze jest to,ze mi się wydaje,ze sama skądś ta wiedzę posiadłam…a to jej sprawka..

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close