Emocje 23 lipca 2018

Co ulubiony kolor mówi o Tobie?

Czy wiesz, że kolory, którymi się otaczasz mogą wiele powiedzieć o Twoim charakterze? Szczególne znaczenie ma najważniejszy dla Ciebie kolor, ten ulubiony, o którym myślisz w pierwszym momencie. Tak przynajmniej twierdzą znawcy tematu, a ja muszę przyznać, że u mnie wiele z tych wymienionych cech ma pokrycie w rzeczywistości. Kocham czerń, chętnie ją na siebie zakładam, więc z ciekawości sprawdziłam, czy ma to jakieś znaczenie. Pomyślałam również, że może też będziesz ciekawa, więc poniżej przedstawiam przewodnik po znaczeniu najważniejszych kolorów:

Kolor biały jest kojarzony z elegancją, zaufaniem, dobrą energią. Osoby kochające biel kochają również swoje życie, łącząc energię z naturalną potrzebą spokoju.

Kolor czarny najbardziej lubią osoby o silnych charakterach, radzący sobie samodzielnie z różnymi życiowymi przeszkodami. Sami są tajemniczy, ale budzą w ludziach poczucie bezpieczeństwa i sprawiają, że inni lgną do ich towarzystwa.

Kolor czerwony oznacza, że jesteś osobą bardzo energiczną, kochasz aktywność fizyczną i brylowanie w towarzystwie. Jesteś odważna i silna, ściągasz na siebie uwagę innych osób. Posiadanie barwnej osobowości i dużej energii życiowej powoduje jednak, że pewne osoby są o to zazdrosne.

Kolor fioletowy to kolor w osób ceniących spokój i ciszę, medytację i przemyślenia. Fiolet lubią wrażliwcy, którzy myślą przede wszystkim o innych osobach i nie lubią mówić o sobie.

Kolor niebieski jest kolorem harmonii, spokoju. To barwa marzycieli lubiących odpływać myślami daleko w chmury. Niebieski łagodzi stres, uspokaja, pozwala się skoncentrować, choć wielu kojarzy się z chłodem i odpychaniem.

Kolor zielony  noszą szczególnie chętnie osoby empatyczne, kochające przyrodę, stawiające na bliskie związki z rodziną. Zielony kojarzony jest ze spokojem, rytmem natury, ale także z dobrą atmosferą, łagodnością i otwartością na ludzi.

Kolor żółty to kolor optymistów, ludzi uwielbiających obracać się w towarzystwie. Miłośnicy żółtego szczególnie szybko się uczą, potrafią korzystać z własnych pomysłów. Są pewne siebie i znają swoją wartość, to jednak nie musi iść w parze z przerośniętym ego.

Kolor brązowy jest kolorem ziemi i osób bardzo pracowitych, kochających ład i porządek. Ci, którzy otaczają się brązami, czasem zatracają się w pracy aż za bardzo, stawiając ją na pierwszym miejscu. Osoby te mogą mieć również dystans do świata i nie lubią wyrażać tego, co siedzi głęboko w ich głowach.

Kolor szary kojarzony jest z profesjonalizmem, ale także w niechęcią do wyróżnienia się z tłumu i skrytością. Osoby, które lubią otaczać się szarością bywają introwertykami uciekającymi od nadmiaru hałasu i towarzystwa.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Emocje 19 lipca 2018

Nie masz chęci dbać o siebie? Nie dziw się krytyce

Mam znajomą, która średnią wagę przykłada do czystych włosów i ubrań. Ona po prostu nie widzi konieczności wkładania większego wysiłku w toaletę, ponad umycie (mam nadzieję!) twarzy rano czy wieczorem. Jakiś czas temu wpadłam do niej do pracy – stoimy, gadamy, ale nie mogę się skupić, bo jej włosy aż się świecą z brudu. Niefajnie, więc zwróciłam jej w delikatny sposób uwagę, tak z czystej sympatii. Efekt? Obraziła się śmiertelnie. Stanęło na tym, że jej to nie przeszkadza. Myślę, że jej mężowi też nie, bo zamiast na nią, to zazwyczaj gapi się na inne.

Nie powinnam się jej czepiać, bo żyje jak chce i nikogo nie krzywdzi. Ale tak myślę, że nawet kobieta nie mająca aspiracji bycia powiatową Miss, mogłaby włosy umyć, antyperspirantu użyć i ubrania uprać. Tylko tyle.

Ok, może i czepiam się, ale skoro funkcjonujemy w przestrzeni publicznej (szczególnie w pracy z ludźmi) to wypada się ogarniać. Po domu to co innego – można i w szmatach chodzić, nikt narzekać nie będzie. Ale ja zapadłabym się pod ziemię, gdyby mój wygląd bardziej pasował do okopów I wojny światowej niż miasta XXI wieku. Przyznacie same, że wcale nie wiele trzeba, by nie wysilać się za bardzo ale wyglądać co najmniej na czystą, zadbaną osobę, nawet i z trójką dzieci.

Nie, nie każę nikomu załatwiać karnetu do kosmetyczki i na fitness, ale…:

  • czas można poświęcić nie tylko dzieciom i mężowi, ale również własnej osobie, za to nikt mandatu nie da,
  • kobieta to nie osławiona Conchita, żeby z zarostem chodziła, nawet jeśli to zarost ukryty zimową porą pod kalesonami pożyczonymi od męża,
  • uwaga! Mam troje dzieci, głowę myję regularnie, depiluję się też, maluję paznokcie i nakładam maski na włosy czy balsam na ciało, choć zazwyczaj w ratach, kiedy dzieci śpią, albo mają inne, bardziej absorbujące zajęcia. Nie, nie mam wyrzutów sumienia, mnie też się należy odrobina luksusu w postaci pachnącej kąpieli i gładkich nóg,
  • nie masz czasu / opcji na kolor na paznokciach lub wizytę u kosmetyczki? Spokojnie, nie szukaj wymówek – pazury opiłuj i machnij je bezbarwnym lakierem, to żadna filozofia. P.S., nawet jak zacznie się ścierać po dwóch dniach i tak nie będzie tego widać.

Proste? Wiem, że tak, tylko trzeba pogonić precz lenia, bo żadna mi nie powie, że nie znajdzie czasu na umycie włosów wcześniej, niż w przyszłym miesiącu!

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Emocje 18 lipca 2018

To nie jest kraj dla starych ludzi

To nie jest kraj dla starych ludzi. Dla tych, którzy wiecznie komuś przeszkadzają, bo wszystko robią powoli. Niedosłyszą, więc ciągle trzeba im powtarzać, co się do nich mówi. Nie rozumieją młodszych pokoleń i nie nadążają za współczesną, prężnie rozwijającą się techniką. Na dodatek ciągle na coś chorują. Choć to akurat dla niektórych jest spory powód do radości. Bo przecież chorego trzeba leczyć i faszerować różnymi medykamentami, a to z kolei wiąże się z kasą – duużą kasą – dla tych wszystkich doktorków i firm farmaceutycznych.

No właśnie, starsi ludzie to niekończąca się praca i dożywotni etat dla lekarzy, więc powinni być chyba za to wdzięczni i szanować swe “miododajne pszczoły”, a tymczasem…

Trafiam do szpitala (w odwiedziny), który nota bene wyglądem przypomina ruinę, nie budynek służby zdrowia z XXI wieku. Oddział chorób płuc. Nie ma tam wielu pacjentów, w zasadzie sale świecą pustkami. Tych co tam są, możnaby z łatwością zliczyć i zapamiętać. Wszystkich, poza przyczyną wizyty w tym miejscu, łączy podeszły wiek.

Jeśli pacjentów jest mało, logiczne jest, że i pracy personel ma stosunkowo niewiele. Mógłby się więc wysilić i podarować swój czas, tym którzy go potrzebują, bo np. ze względu na stan zdrowia nie wstają z łóżka i nie potrafią sami o siebie zadbać (zjeść, napić się, umyć, załatwić, etc.).

Niestety to co dla mnie jest oczywiste, dla innych to abstrakcja. Dla nich, mniej pacjentów oznacza mniej pracy, a więcej czasu na plotki w dyżurce.

Tak się niefortunnie złożyło, że na ten oddział trafiła moja babcia. I pierwszy raz w życiu miałam okazję zobaczyć na własne oczy mniej więcej to, co czasami widziałam w telewizji.

Totalny brak empatii, wypalenie zawodowe (lub nawet minięcie się z powołaniem), oziębłość, a wręcz chamstwo w stosunku do tych schorowanych, starszych ludzi…

Moja babcia problemy ze zdrowiem ma nie od wczoraj, bywała więc już w szpitalach, różnych rzeczy doświadczyła i ja widziałam ją również w różnych stanach, ale tym razem, pierwszy raz wyglądała tak źle. Mam wrażenie, że przez tych kilka dni pobytu w szpitalu postarzała się o dobrych 10 lat. Jej oczy zrobiły się tak przerażająco smutne, jakby namacalnie uchodziło z nich życie.

A cały ten przykry widok potęgowały jej prośby, by jak najszybciej ją stamtąd zabrać. I ten strach, żebym przypadkiem kogoś nie upomniała, nie wykonała fałszywego ruchu, bo to się później na niej odbije.

Wyobraźcie sobie, że dorosła osoba boi się pójść bez pytania o pozwolenie do łazienki – paranoja, prawda?! A tak właśnie było. Mało tego! Ci chorzy ludzie leżą w swych łóżkach, dzień po dniu, załatwiają się pod siebie i nikt nie przyjdzie pomóc im się umyć. Pielęgniarki zmieniają tylko “kaczki”, pieluchy, wciskają tabletki, czasami karmią (na siłę) i to wszystko. Więc jeśli kogoś nie odwiedza regularnie rodzina, to ma przerąbane! Tak jak sąsiadka z sali mojej babci. Rodzina jej nie odwiedzała. A personel też nie pytał, czy czegoś jej potrzeba. Leżała więc czasami spragniona i głodna…

Tymczasem te p*py siedziały sobie w swojej kanciapce i plotkowały! A jak człowiek śmiał się o coś upomnieć, czy po prostu zapytać, to od razu przyjmowały bojową pozycję i gotowe były rzucić się z pazurami.

Mówię wam, chamstwo i totalna znieczulica. Wywalić wszystkich na zbity pysk to mało. Człowiek płaci całe życie składki, haruje jak wół, a później na stare lata przyjdzie mu prosić się o godną opiekę, stać od świtu w kolejkach do specjalisty, za którego jeszcze trzeba zapłacić, bo przecież na NFZ wizyty się nie doczeka.

Mimo wielu lat na karku i lichego zdrowia, trzeba mieć dużo siły, by znosić tego typu sytuacje i liczne upokorzenia, jakie serwuje nam służba zdrowia (i nie tylko).

Czy to się kiedyś zmieni??

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close