Córka zegarmistrza – Kate Morton
Nie znałam wcześniej twórczości Kate Morton, więc zachęcona bardzo pozytywnymi ocenami jej umiejętności pisarskich, sięgnęłam po najnowszą książkę – “Córka zegarmistrza”. Nadzieje miałam wielkie, bo odrobinę wcześniej przeczytałam niesamowite “Siedem śmierci Evelyn Hardcastle” i miałam chęć poddać się kolejnej historii z najwyższej półki. Jak wyszło?
“Córka zegarmistrza” to zgrabnie ujęta opowieść o młodej i pięknej Birdie (tak zwał ją ojciec, zegarmistrz), która jako dziecko trafiła pod opiekę dziwnych ludzi. Birdie dorastała i w otoczeniu podejrzanych typów stawała się znakomitą w swym fachu, młodą złodziejką. A że przy okazji wyrosła z niej piękna kobieta, którą zauroczył się znany malarz, sytuacja mocno zaczęła się komplikować.
Historia Birdie poprowadzona została wielotorowo. Poznajemy ją z perspektywy kilku osób zamieszanych w śmierć wspomnianego utalentowanego malarza Edwarda Radcliff`a (przy okazji spadkobiercy fortuny), dla którego Birdie stała się muzą i natchnieniem. Wraz z bohaterami, w różny sposób powiązanymi z historią, układamy w całość tajemnicę śmierci Edwarda oraz kradzieży cennego klejnotu, zwanego “Błękitem Radcliff`ów”. Opowieść rozciąga się w trakcie upływu ponad wieku od pierwszych wydarzeń – spotkania Edwarda i Birdie w końcówce wieku XIX, aż do początku XXI wieku, kiedy to historia została przypadkowo odkryta przez pracownicę archiwum – Elodie Winslow. Żeby było ciekawiej, Elodie chcąc odkryć prawdę o kobiecie z odnalezionego portretu, poznaje skrzętnie skrywane przed nią tajemnice jej własnej rodziny.
Nie jestem w stanie opowiedzieć Wam bliżej, jak splotły się losy bohaterów. Historia jest tak złożona, że momentami ta jej wielotorowość zaczynała mi przeszkadzać. Jeśli ktoś lubi uciec myślami gdzieś dalej podczas lektury, zwyczajnie może się pogubić w meandrach powiązań między bohaterami. Nużyły mnie także dokładne opisy, szczególnie mieszkań w wiktoriańskiej Anglii. Zapewne one w sposób perfekcyjny oddają klimat i atmosferę końca XIX wieku, ale przyznaję, że o mały włos bym nie zgrzeszyła, przewracając kilka kartek dalej.
To, co wymieniłam akapit wyżej, to jedyne, choć chwilami dokuczliwe (przynajmniej dla mnie) minusy tej książki. Jej niewątpliwą zaletą jest świetnie pomyślany ciąg wydarzeń. To ta historia uwiodła rzeszę czytelników. I nie bez przyczyny – jest tu miłość, sztuka, bezczelna kradzież i tajemnica, która aż domaga się ujawnienia.
Rozwiązanie całości było bardzo satysfakcjonujące i w moim odczuciu sprawiedliwe, więc książkę po ostatniej stronie odkładałam z przekonaniem, że wieczory poświęcone “Córce zegarmistrza”, nie były czasem zmarnowanym.
Pomimo moich subiektywnych utyskiwań, polecam książkę “Córka zegarmistrza” dalej. Uważam, że warto dać się porwać wydarzeniom, by odkryć tajemnicę i zwrócić honor temu, kto czekał na sprawiedliwość.
Dziękuję wydawnictwu Albatros za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki.