Ślub pod chupą – Sylwia Borowska
Tytuł: Ślub pod chupą
Autor: Sylwia Borowska
Wydawnictwo: Pascal
Liczba stron: 256
Typ oprawy: miękka
Ślub pod chupą to książka, która wyjątkowo mnie zainteresowała. Nie będę ukrywać, że ogromny wpływ miała na to wcześniejsza lektura Unorthodox i szokujący obraz życia wśród satmarskich chasydów. Jednak o ile bohaterka tamtej opowieści urodziła się wśród nich i musiała żyć według ich reguł, o tyle w książce Ślub pod chupą poznajemy bohaterki, które dobrowolnie poddały się konwersji na judaizm, zamieszkały w Izraelu i poślubiły Żydów.
Bohaterki — Miriam, Rachel, Batya, Ruth, Tamar, Or, Keren i Avigail — zdecydowały się zupełnie odmienić swoje życie. Powody były różne, od fascynacji Izraelem, kulturą żydowską, po miłość. Ich historie i relacje są odmienne, ponieważ ich mężowie pochodzą z różnych środowisk, mniej lub bardziej ortodoksyjnych. Można dzięki temu przyjrzeć się wielu ciekawym rzeczom, oswoić to, co dotychczas było obce, czasem dziwne.
A dziwić może koszerność i np. stosowanie różnych garnków do mięsa i do nabiału, konieczność noszenia chust na głowie lub peruk, brak możliwości rozmowy z obcym mężczyzną, a już tym bardziej przebywania z nim na odosobnieniu. Nie do przyjęcia — przynajmniej dla mnie — jest noszenie pończoch w upały, brak możliwości fizycznego kontaktu z mężem nawet w kilka dni po miesiączce, bo kobieta uważana jest wtedy za nieczystą. Razić może konieczność uczęszczania do mykwy i oglądanie ciała przez obcą kobietę. Dziwi silna pozycja swatki, która dobiera dziewczynom kandydatów na męża. Na szczęście nie ma przymusu zamążpójścia za mężczyznę, który wcale nie przypadł do gustu. Co więcej, wiele z takich aranżowanych małżeństw pokazuje, że swatka bardzo dobrze zna i dobiera kandydatów, więc niejako jest poręczycielką tego, że mężczyzna jest sprawdzony i kobiecie nie spadnie włos z głowy.
Tymczasem, jak się dowiedziałam z książki, wszystkie te zakazy, nakazy i reguły tak ściśle przestrzegane w społecznościach żydowskich, mają swoje uzasadnienie. Sztywne ramy miały pomóc narodowi przetrwać, budować silne, odpowiedzialne i sprawiedliwe społeczeństwo.
Ale nie zależy mi na tym, by demonizować życie zgodne z obostrzonymi regułami. Książka pokazuje także wiele innych postaw, które są zwyczajne w judaizmie, a które zasługują na wyróżnienie. Piękne jest to, że żydowscy mężczyźni swoje żony wręcz noszą na rękach, traktują je jak królowe. Buduje fakt, że tam nikt nie jest pozostawiony na pastwę losu. Gdy jedna z bohaterek owdowiała, nie została sama ze swoją tragedią, ale przez drzwi jej domu przewinęły się dziesiątki osób oferujących jej realne wsparcie, nie tylko emocjonalne. Zawsze był ktoś, kto powiedział dobre słowo, nakarmił, zajął się dziećmi. U nas w większości przypadków jest inaczej, żałobę raczej przeżywamy z dala od ludzkich oczu. Silne więzy we wspólnocie widać też np. na weselach, na które przybywa znacznie więcej osób, niż to jest wstępnie planowane. Tam ludzie dzielą się radością i szczęściem, niosą razem ból i cierpienie.
Ślub pod chupą okazał się bardzo ciekawym reportażem ukazującym codzienność Polek w Izraelu. Przyjrzałam się blaskom i cieniom takiego życia i muszę przyznać, że dotychczas moje wyobrażenie było raczej negatywne i wyolbrzymione. Wydawało mi się, że te kobiety są tam ciemiężone i chyba nie do końca wiedziały, w co się pakują. A jednak jest inaczej, bo to po prostu kwestia priorytetów. Dla jednej osoby ten styl życia będzie nie do przyjęcia, a dla kogoś, kto potrzebuje jasnych reguł i drogowskazu, okaże się kluczem do szczęścia.
Książkę przeczytałam w przysłowiowym okamgnieniu — naprawdę mnie wciągnęła. Co więcej, autorka, Sylwia Borowska, zachęciła mnie do sięgnięcia po wcześniejszą jej publikację Mój mąż Żyd. Historie Polek w Izraelu. Jeśli ona będzie się czytała tak fajnie, jak Ślub pod chupą, zapewne będzie to kolejna wartościowa książka, która przybliży mi ten świat, i być może ściągnie z niego pewien stygmat, odczaruje utarte stereotypy. Tego bym sobie życzyła.
Dziękuję Wydawnictwu Pascal za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki