Gra o marzenia – Daniel Muniowski
Tytuł: Gra o marzenia
Autor: Daniel Muniowski
Oprawa: miękka
Liczba stron: 335
Rok wydania: 2021
Wydawnictwo: Luna
Zasadniczo najczęściej sięgam po takie książki, w których jest przynajmniej jeden trup. Czasem jednak mam ochotę na jakąś odskocznię. Przy czym ta odskocznia absolutnie nie może być do bólu ckliwa, patetyczna, sentymentalna i przesłodzona. Ma być nieskomplikowanie, z humorem i fantazją. I tym razem trafiłam w dziesiątkę.
Gra o marzenia to bardzo lekka i przyjemna lektura na jeden długi jesienny wieczór. Mimo iż książka ma ponad trzysta stron, czyta się ją bardzo szybko. Ja zaczęłam wieczorem na dobranoc i skończyłam rano przed pracą.
Nie wiem, czy to było celem autora, ale książka przynosi nowe spojrzenie na influencerów i jutuberów. Okazuje się, że nawet granie w gry i opowiadanie o tym może być ciężką, aczkolwiek bardzo satysfakcjonującą pracą. Wyraźnie został obalony mit, że prawdziwa praca to taka, do której trzeba chodzić i która jest „konkretna”. Akcja dzieje się w Bydgoszczy, mieście raczej mało wykorzystywanym przez literaturę, co w sumie jest fajne. Tyle że ulic, które zostały wymienione w książce, w rzeczywistości nie ma 😉 Co w sumie jest dość zrozumiałe, ale nie powiem Wam dlaczego. Zrozumiecie, jak przeczytacie. W każdym razie w naturze takie kuriozum nie mogłoby zaistnieć.
Maciek to weterynarz z przymusu i nadania matki. Niespełniony w pracy, trochę sfrustrowany, ma 31 lat i jest prawiczkiem. Raczej nieśmiały, chociaż czasem się ożywia. Taki typowy sfrustrowany facet prawie w średnim wieku, co to dokładnie nie wie, czego chce od życia. Niby je poukładał, ale wcale nie czuje się w nim dobrze. Jednak kredyt sam się nie spłaci, więc Maciek karnie melduje się codziennie w pracy, która wcale nie sprawia mu przyjemności. Jak się okazuje, do weterynarii też trzeba mieć powołanie, a nasz bohater wcale go nie ma.
Aneta jest bardzo ładna (no jakże by inaczej 😛 ), dość nowoczesna i śmiała. Pracuje jako jutuberka i traktuje swoje zajęcie bardzo serio. Zresztą nieźle na nim zarabia. Niestety ma wspólnika, który mocno namiesza jej w życiorysie. W kontaktach z Maćkiem chętnie przejmuje inicjatywę, nie boi się, ma tupet, ale i swoje nieprzepracowane traumy.
Miłka, młodsza o 20 lat siostra Maćka to dziecko chyba pod każdym względem wyjątkowe. Bystra, inteligentna, bezczelna i urocza, bardzo przedsiębiorcza i pomysłowa. Przyjemnie się o niej czyta, ale nie wiem, czy miałabym odwagę taką panienkę wychowywać.
Jak to zwykle bywa w tego typu powieściach, o spotkaniu Anety i Maćka zadecydował przypadek. Omyłkowo dostarczona paczka wymagała oddania prawowitej adresatce, a potem to już się potoczyło. Nie da się ukryć, że trochę maczała w tym palce Miłka, gdyby nie ona, do spotkania tej dwójki mogłoby nie dojść. Także ona odkryła pilnie strzeżoną tajemnicę Anety i niemal zmusiła Maćka do zaaranżowania spotkania z tajemniczym Glaciusem. Więcej Wam nie powiem.
Akcja sama w sobie ciekawa, jeśli ktoś lubi komedie romantyczne, bo tę książkę właśnie pod taką kategorię trzeba podciągnąć. Jest romantycznie, jest śmiesznie, momentami szablonowo, momentami bardzo nieschematycznie (chyba pierwszy raz spotkałam się w literaturze z sytuacją, kiedy to kobieta wprowadza mężczyznę, i to starszego od siebie, w tajniki seksu), ale ogólnie bardzo przyjemnie. Ja sięgnęłam po tę pozycję nie dla romansu, a dla poczucia humoru, które obiecywały zapowiedzi i przyznaję, nie zawiodłam się. Język tych dwojga jest momentami bardzo cięty, a złośliwe docinki okraszone humorem na porządku dziennym. Jest zwyczajnie, bez słodzenia i lukrowania.
Gra o marzenia to całkiem udany debiut vlogera, Daniela Muniowskiego, który stworzył Strefę czytacza. Nie będę udawać, że słyszałam o nim wcześniej, bo to nieprawda. Ale to dlatego, że nie mam czasu na vlogi i zdecydowanie wolę czytać niż słuchać i oglądać. Nie wykluczam, że w wolnej chwili zajrzę na jego kanał, ale obiecywać też nie będę.
Dla kogo jest Gra o marzenia? To typowo babskie czytadło i nie dam się przekonać, że jest inaczej, chociaż podejrzewam, ze znajdą się mężczyźni, którzy przeczytają i nawet im się spodoba. Humorystyczne, momentami odważne erotycznie, więc niekoniecznie dla cnotliwych pensjonarek, chociaż… może w sumie czemu nie? Dla kobiet w różnym wieku, które lubią lekką literaturę. Nie ma tu za wiele psychologii, za to rysy bohaterów są dość wyraziste, nie tylko Anety i Maćka, ale i całej reszty, a tej reszty jest w sumie dość sporo. Myślę, że dałabym tę książkę licealistom.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Luna