Mów mi Win – Harlan Coben
Tytuł: Mów mi Win
Autor: Harlan Coben
Oprawa: miękka
Liczba stron: 414
Rok wydania: 2021
Wydawnictwo: Albatros
Nazwisko Harlana Cobena systematycznie elektryzuje rynki wydawnicze na całym świecie. Każda nowa pozycja z miejsca staje się bestsellerem, całkiem słusznie zresztą. Ja swoją przygodę z tym autorem zaczęłam tak dawno temu, że aż boję się policzyć, ile to już lat minęło. I nigdy nie zawiodłam się na żadnej jego książce. To autor pod wieloma względami wyjątkowy. Potrafi zaskakiwać, tworząc nieprawdopodobne scenariusze zdarzeń. A przy tym bawi się swoimi bohaterami, delegując je z jednej serii do drugiej. I z takim właśnie zabiegiem mamy do czynienia w książce Mów mi Win.
Windsor Lockwood III nie jest czytelnikom obcy. Fani Cobena znają go dobrze, pojawił się w wielu książkach, w których głównym bohaterem był Myron Bolitair. Win jest tym gościem, który zjawia się znikąd i usuwa wszystkie kłody spod nóg. Tym razem musi rozwiązać problemy własnej familii.
Rodzina jest bardzo bogata, ma długą historię, jest wpływowa i znana właściwie wszystkim. To coś jak brytyjska rodzina królewska. Lockwoodowie mają wszystko oprócz tytułu, bo tych się w USA nie używa. Gdyby się używało, to poniżej tytułów książęcych by nie zeszli.
Tym razem Win zostaje wezwany przez przyjaciela na miejsce zbrodni. Rzecz bez precedensu, bo osób postronnych raczej się nie zaprasza na takie wizyty. Jednak Win to Win, jemu wolno więcej. Znalezione w mieszkaniu ofiary, skradzione przed laty obraz i teczka sugerują, że to właśnie Ry Strauss odpowiada za zabójstwo stryja Wina i porwanie jego kuzynki Patricii. Przetrzymywana w domu grozy, wielokrotnie gwałcona, zdołała uciec i wrócić do rodzinnej posiadłości, jednak tamto wydarzenie na zawsze naznaczyło jej życie. Obecnie Patricia prowadzi działalność charytatywną, która ma być swego rodzaju zadośćuczynieniem. Kobieta czuje irracjonalną potrzebę przepraszania za to, że ona przeżyła, ale wiele kobiet umarło w domu grozy. Win nie ma takich potrzeb, ale chęć zgłębienia tajemnic własnej rodziny jest nie do przezwyciężenia. A jest w czym grzebać, każda rodzina ma jakieś trupy w szafie, a jeśli jest bogata i szanowana, liczba tajemnic niebezpiecznie rośnie.
Win jak to Win, kto go zna, ten wie, że jest bardzo nieszablonowy. Dziś pewnie byśmy powiedzieli, że jest w spektrum autyzmu. Pewny siebie perfekcjonista ze specyficznym podejściem do związków i do kobiet. Właściwie do wszystkiego. Nie wierzy w system, woli sam wymierzać sprawiedliwość. Jest bezkompromisowy, cyniczny. Czasem wydaje się pozbawiony uczuć albo stara się za wszelką cenę robić takie wrażenie.
Harlan Coben zaproponował czytelnikom bardzo ciekawy eksperyment, bo niby wszyscy znają Wina od lat, ale dopiero teraz poznają go tak naprawdę. Win mówi w pierwszej osobie, dzieli się z czytelnikiem swoimi przemyśleniami, odczuciami, upodobaniami. Często wspomina Myrona, co w sumie jest bardzo fajne. Widać, że przyjaciel jest mu bardzo bliski. Spotykamy też Emę, jego nieślubną córkę, z którą ma bardzo specyficzne relacje. Ona i jej matka też dały się poznać w innych książkach z Mickeyem Bolitairem, bratankiem Myrona. Matka Emy to Angelica Wyatt, aktorka, gwiazda. Win poznał córkę stosunkowo niedawno i ma z nią raczej kumpelskie relacje. Wyraźnie nie umie być ojcem.
Charakterystyczny dla Wina sposób odbierania telefonu – „Wysłów się” zamiast zwyczajowego „Halo” – napotkamy także i w tej książce. Niby detal, ale gdyby go zabrakło, powieść wydawałaby się niepełna. „Wysłów się” jest do Wina niemal przyklejone.
Mów mi Win to wielowątkowa powieść, jednak przez cały czas trzyma równy poziom. Nie ma tu żadnych dłużyzn, niepotrzebnych informacji, pisania na metry. W żadnym momencie nie poczułam się oszukana jakimś wypełniaczem zamiast soczystej treści, co często się zdarza w przypadku dłuższych tytułów. Tu akcja nie zwalnia nawet na chwilę, nie brak momentów, które dosłownie zapierają dech w piersiach i każą czytać jeszcze szybciej.
Zakończenie, jak to u Cobena, niby dało się przewidzieć, a jednak czytelnik jest zaskoczony. A im więcej książek tego autora się przeczytało, tym większe jest owo zaskoczenie. Bo człowiek sobie myśli, że to Coben, czyli będzie prowadził akcję tak i tak, albo tak i tak. A on robi coś jeszcze innego. I tak jest zawsze. Za każdym razem sobie obiecuję, że teraz nie dam się zaskoczyć i na pewno zobaczę to, co od początku jest oczywiste i za każdym razem dostaję prztyczka w nos. Tym chętniej sięgam po kolejne książki tego autora, no kiedyś przecież muszę wygrać, prawda?
Jeśli ktoś nie zna poprzednich książek Harlana Cobena i nie miał przyjemności wcześniej poznać Wina, nie musi się martwić. Tę pozycję można przeczytać jako pierwszą, później będzie czas na nadrobienie zaległości. Czy to konieczne? Hmmm. Przeczytajcie Mów mi Win, a potem sami sobie odpowiedzcie na to pytanie.
Dla kogo jest Mów mi Win? Dla wiernych wielbicieli Cobena na pewno i ich nie muszę przekonywać. Wystarczy, że przeczytali jedną książkę tego autora i już przepadli. Na pewno dla fanów sensacji i kryminałów. Bez wątpienia dla miłośników męskiej literatury, bo akurat ta pozycja zasługuje na takie miano. Myślę, że licealiści spokojnie mogą sięgnąć po ten tytuł.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Albatros.