Gry nie tylko miłosne – Irena Matuszkiewicz
Tytuł: Gry nie tylko miłosne
Autor: Irena Matuszkiewicz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Oprawa: miękka
Liczba stron:
Z twórczością Ireny Matuszkiewicz po raz pierwszy zetknęłam się stosunkowo niedawno, gdy wydawnictwo Prószyński i S-ka wznowiło bestsellerowe powieści pisarki. Przeczytałam wówczas „Agencję złamanych serc” i przepadłam bez reszty, bowiem styl autorki – język, jakim się posługuje i dowcip, który przemyca nawet w sytuacjach o charakterze kryminalnym – w stu procentach trafił w moje gusta. Z radością sięgnęłam więc po kolejny tytuł, który wyszedł w nowym nakładzie -„Gry nie tylko miłosne”.
Główną bohaterką opowieści jest Julia, młoda i ambitna pani inżynier informatyk z duszą marzycielki, która pragnie wielkiej miłości rodem z filmu, albo książki – najlepiej „Quo Vadis”, do której pała dużą sympatią. Dziewczyna, mimo iż jest dobrze wykształcona i spokojnie znalazłaby porządną pracę w stolicy, mieszka we Włocławku z rodzicami – z irytującą matką, która uwielbia ją kontrolować, nie zważając na to, że córka jest już dorosła.
Na domiar złego posada asystentki dyrektora, mimo iż brzmi dumnie, nijak się ma do jej aspiracji i umiejętności. Zakres obowiązków ogranicza się właściwie do parzenia kawy i robienia jeszcze kilku innych mało istotnych rzeczy, do których nawet w minimalnym stopniu nie jest potrzebny komputer. Wynagrodzenie oczywiście woła o pomstę do nieba, dlatego Julia, chociaż bardzo by chciała, nie jest w stanie się usamodzielnić.
Na chłopaka też nie może liczyć, nie dość, że na imię ma Serafin, to jeszcze nudny jest jak flaki z olejem, w ogóle nie garnie się do pracy, a Julki uczepił się, bo ma chrapkę na majątek jej rodziców. Wszystko to sprawia, że dziewczyna czuje się coraz bardziej znudzona własnym życiem i sfrustrowana.
Losy Julki jednak nieoczekiwanie zmienią się, gdy w jej zakładzie pracy pojawi się nowy, bardzo przystojny informatyk, a sama firma prowadzona przez ludzi lubiących nieczyste interesy, znajdzie się na skraju bankructwa. Choć cała sytuacja dla Julii wcale nie będzie śmieszna, wręcz przeciwnie, bo przyjdzie jej zmierzyć się z działaniem pewnych szemranych typów, siłą rzeczy przełamie nudę i pozwoli jej wcielić się w rolę detektywa.
Wraz ze swoimi przyjaciółmi (notabene z pracy), Karoliną i Leszkiem, Julia będzie próbowała odkryć, co się stało z kierownikiem Chochlą, który ni stąd ni zowąd zniknął, kto, komu i dlaczego sprzedaje Budampolex 2 (firmę, w której pracują), co kombinuje dyrektor Mikula i kto przysyła do sekretariatu kompromitujące zdjęcia, na których widnieje między innymi Karolina?
Splot tych wszystkich wydarzeń sprawia, że poza dobrą obyczajową lekturą czytelnik dostaje również odrobinę romansu, pełnego miłosnych wzlotów i upadków oraz kryminalnego wątku, w którym nie brakuje podejrzanych typów i dreszczyku emocji. Wszystko to ubrane jest w piękne słowa i okraszone sporą dawką dowcipu, który idealnie trafia w moje POCZUCIE HUMORU.
Fakt faktem akcja toczy się powoli i bywały momenty, kiedy chciałam, by nieco przyśpieszyła. Czasem trochę irytowało mnie, że Julia nie potrafiła mocniej tupnąć nogą i przeciwstawić się matce czy Konradowi, który chciał, by tańczyła, jak on jej zagra. Zresztą on też działał mi na nerwy, ponieważ nie potrafił zdecydować, kto bardziej go pociąga – Julia, czy Karolina? ? Ale z drugiej strony takie jest życie, prawda? Nie wszystko dzieje się tak, jak byśmy chcieli.
Niemniej była to dla mnie przyjemna lektura, przy której niejednokrotnie śmiałam się na głos. Może nie zachwyciła mnie tak bardzo, jak „Agencja złamanych serc”, ale dobrze spędziłam czas z tą książką i chętnie sięgnę po kolejny tytuł Ireny Matuszkiewicz – „Dziewczyny do wynajęcia” – który (nawiasem mówiąc) czeka już w mojej biblioteczce ?
Zdjęcie: Fizinka
Wpis powstał we współpracy z wydawnictwem Prószyński i S-ka.