Alfie Evans skazany na śmierć. Ma niecałe dwa lata
Nie jestem zwolenniczką kary śmierci, nawet dla zagorzałych przestępców. Po pierwsze uważam, że to w gruncie rzeczy żadna kara, o wiele gorsze jest dożywocie. Po drugie – na całym świecie zbyt wielu ludzi niesłusznie skazano w majestacie prawa. Tym bardziej ciężko mi obojętnie przejść wobec wyroku wykonywanego na niewinnym dziecku. Jego jedynym przewinieniem jest fakt, że chłopiec ośmiela się żyć.
Historia Alfiego Evansa może i wstrząsnęła światem, ale polskimi mediami już niekoniecznie. W dniu, w którym brytyjski sąd zezwolił na odłączenie dziecka od aparatury podtrzymującej życie, a w razie konieczności podanie zastrzyku z trucizną (!!!), w internetowych mediach w Polsce (telewizji nie oglądam, ze sprawdzonego źródła wiem jedynie, że TVP podjęła temat) królowały dwie wiadomości: przesłuchanie Donalda Tuska i narodziny trzeciego Royal Baby. Najświeższe informacje o Alfiem Evansie pojawiały się na kanale Wojciecha Cejrowskiego na Facebooku i (podobno) Twitterze. W życiu nie zaglądałam na Facebooka tak często, jak w ciągu ostatnich kilku dni. Bo wiecie, wydawało mi się, że życie w sieci, czytanie wiadomości, które się codziennie pojawiają, w jakiś sposób mnie opancerzyło. Ale są rzeczy, wobec których nie da się przejść obojętnie. Są rzeczy, których nie da się zrozumieć, ale o których trzeba mówić głośno. Są rzeczy, które po prostu trzeba nazwać kurewstwem. Bo jak inaczej nazwać obsesyjną chęć zabicia dwuletniego dziecka w majestacie prawa? Chęć lekarzy, których obowiązkiem jest ratować życie, ale i sądu.
Wiecie, ja bym mogła od biedy zrozumieć, że postanowili odłączyć dziecko, bo i tak nie rokuje, a brakuje im sprzętu i muszą podłączyć inne, które rokuje bardzo. To byłby trudny i bolesny wybór, ale w jakiś sposób do ogarnięcia ludzkim umysłem. Mogłabym zrozumieć, że odłączają dziecko, u którego stwierdzono śmierć mózgową. Tak się robi. Jednak to nie jest ten przypadek. Powód, dla którego szpital postanowił odłączyć chłopca od aparatury, jest dla mnie niejasny. Skoro mózg jest obumarły, dziecko nie cierpi, więc zasłanianie się jego najlepszym dobrem brzmi jak ponury żart. Jeśli mózg nie jest całkowicie obumarły i dziecko jest w śpiączce, to niech mi ktoś łaskawie wyjaśni, od kiedy to osoby będące w śpiączce poddawane są eutanazji.
W całym cywilizowanym świecie rodzicom, którzy działają na szkodę swojego dziecka, odbiera się prawa rodzicielskie. W tym wypadku jest odwrotnie. Rodzice nie zgodzili się na odłączenie dziecka od aparatury podtrzymującej życie, więc… odebrano im prawa rodzicielskie. Do szpitala została wezwana policja, która, co może wydać się niewiarygodne, chroni dziecko przed rodzicami!!! W cywilizowanym świecie rodzice mają prawo przenieść dziecko do innej placówki, jeśli uważają, że tamta zapewni lepszą opiekę i leczenie. W tym wypadku jest dokładnie odwrotnie – lekarze uznali, że chłopiec jest nieuleczalnie chory (chociaż nie udało się go jednoznacznie zdiagnozować) i nie pozwolili przewieźć go do kliniki we Włoszech, która deklaruje chęć leczenia Alfiego, a w razie konieczności – bezpłatną opiekę do końca życia. Nie da się ukryć, że to bardzo hojna oferta. Alfie w przyspieszonym trybie dostał włoskie obywatelstwo. O jego uwolnienie z brytyjskiego szpitala apeluje papież Franciszek. Odmowę transportu do włoskiej kliniki uzasadniono stanem zdrowia chłopca. Ponoć ten transport zaszkodzi jego zdrowiu. Eutanazja zapewne nie zaszkodzi mu wcale.
Zdaniem pseudolekarzy chłopiec miał przestać oddychać trzy minuty po odłączeniu od respiratora. Mieli pecha – maluch jest uparty i oddychał samodzielnie kilkanaście godzin. W tym czasie nie podawano mu żadnych kroplówek, skazując na powolną śmierć z głodu i odwodnienia. Nie moi drodzy, dziecko, które szesnaście miesięcy było karmione dożylnie, nie zacznie nagle samo jeść. Natomiast przetrzymywanie dziecka siłą w szpitalu, głodzenie, odmowa podania tlenu to nic innego jak stary „dobry” faszyzm w nowym wydaniu.
Zdaniem rodziny dziecku podawano za duże ilości leków, po których chłopiec zapadał w śpiączkę. Ojciec dziecka twierdzi, że kiedy dawki zmniejszano, maluch przejawiał pojedyncze reakcje na otoczenie, między innymi zaciskał usta na smoczku i reagował na głosy rodziców. Teoria spiskowa, którą nietrudno znaleźć w sieci głosi, że chłopca poddano eksperymentalnej, nielegalnej terapii. Są na to dowody w postaci filmików, na których wypowiadają się anonimowo pracownicy szpitala. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale szczerze mówiąc, to jedyne sensowne wyjaśnienie chęci zabicia tego dziecka i brak zgody na leczenie w innej placówce. Ponoć niezbędna jest śmierć dziecka i sekcja zwłok, bo tylko ona odpowie na pytanie o ostateczny rezultat eksperymentu. W internecie można znaleźć też informacje o niechlubnej przeszłości szpitala, w którym przetrzymywany jest Alfie. Miało tam dochodzić do masowego nielegalnego pobierania tkanek od martwych dzieci.
Bezradność rodziców Alfiego Evansa wobec bezdusznego brytyjskiego wymiaru (nie)sprawiedliwości zmusza do zadania sobie pytania, na jakim świecie żyjemy i dokąd ten świat zmierza. Bo jeśli dochodzi do takich sytuacji (Alfie wcale nie jest pierwszy), to znaczy, że coś mocno poszło nie tak. Wszechobecny liberalizm i tolerancja praktycznie wszystkiego (nieważne, dobre czy złe, przecież każdy ma prawo żyć po swojemu, prawda?) doprowadziły do absurdu. Dziś nie liczy się ludzkie życie, dziś dzieci zabija się w majestacie prawa. Jutro w majestacie prawa zaczniemy zabijać dorosłych. Tych niewygodnych. Bo niby czemu nie? Po cichu robi się to od dawna.
O ironio losu kilka dni temu czytałam przepowiednię portugalskiej zakonnicy, siostry Łucji, dotyczącą Trzeciej Wojny Światowej i ogromnych zmian na świecie, jakie po niej nastaną. Jak śledzę historię Alfiego, to myślę sobie – im szybciej, tym lepiej. Bo chociaż jestem przeciwniczką wojen, to na takim świecie, na jakim obecnie żyjemy, po prostu nie chcę żyć. Świat, w którym odbiera się dzieci rodzicom po to, by je zabijać, nie jest moim światem.
Ten tekst pisałam przed posiedzeniem sądu apelacyjnego. Pisałam z nadzieją, że ów sąd zachowa się po ludzku i pozwoli chłopcu żyć. Niestety, sąd apelacyjny także uznał, że w najlepszym interesie Alfiego jest umrzeć. Mimo to ponad dwie doby po odłączeniu respiratora, Alfie nadal żyje i oddycha samodzielnie. Świat wstrzymał oddech i czeka na cud.
Historia Alfiego bardzo mną wstrząsnęła – chlopiec pokazał wszystkim swoją siłę i chęć życia, ale oni wciąż chcą go uśmiercić. Czym on zawinił, że spotyka go taki los? To przykre, że nic nie można zrobić… pozostaje nam jedynie modlić się i prosić Boga o rozum i opamiętanie dla tych zwyrodnialców. Po głowie wciąż tłucze mi się pytanie: Na jakim świecie żyjemy? Co to za świat, gdzie zabija się dziecko, tłumacząc to tym, że transport do Włoch mógłby go zabić?