Biblioteko! Przybywamy!
W życiu każdego dziecka prędzej czy później przychodzi taki czas, gdy znajome książeczki z półki się oczytają, a nowych jak na lekarstwo. Oczywiście można dziecku kupować książki, nawet należy, ale jak dużo i jak często? Jedna książeczka na miesiąc dziecka nie zadowoli, dwie na tydzień niestety mogą wygenerować całkiem spory koszt miesięczny. Smutna prawda jest taka, że nie każdego na to stać. Na szczęście jest inny sposób, znany od setek lat: biblioteka!
I tak oto pewnego popołudnia uznałam że najwyższy czas zabrać Duśkę do tego magicznego miejsca. Dlaczego magicznego? Właściwie to nie wiem, dla mnie zawsze takie było i już. Kocham książki i uwielbiam biblioteki, mają jedyny i niepowtarzalny nastrój i… zapach!
Nasza biblioteka zajmuje stary drewniany budynek, i jak to w starym budownictwie było, nie oszczędzano na miejscu, przestronne sale, duże okna, a w kątach prawdziwe piece kaflowe. Oczywiście już nie są ogrzewane węglem, mają grzałki elektryczne, ale uwierzcie mi, nic nie daje tak cudnego ciepła jak kafle piecowe, nieważne co jest w środku pieca. To wszystko sprawia że nasza biblioteka jest miła i przytulna, naprawdę chce się tam iść.
Dla dzieci osobna sala, książki na niskich pólkach, z boku kącik do rysowania, przyjemne dziecięce mebelki, niebieskie krzesełka które Duśka natychmiast ustawiła w jednym rzędzie :)) Nie wiem dlaczego nie pasowały jej przy stoliku, może szykowała na czytanie bajek przedszkolakom bo takie atrakcje też nasza biblioteka ma w ofercie. Poza tym chodziła, oglądała, podziwiała: „mamo, zobacz jaki kotek!” „mamo, zobacz jaki ładny miś!” Tak wiem, w bibliotece się nie krzyczy, nauczenie jej tego jeszcze przede mną. Na szczęście poza nami nikogo nie było, a pani bibliotekarka z wyrozumiałością podeszła do nowej małej czytelniczki i nawet podarowała balona na zachętę. Bo oczywiście mała czytelniczka musiała sobie wybrać książeczki. Potraktowała sprawę z rozmachem i celowała w najgrubsze! Ale dała się przekonać, że te mniej grube też są wartościowe. Właśnie zaprzyjaźniamy się z żółwiem Franklinem. Znacie Franklina? Lubicie?
Po co ją tam zaprowadziłam zapytacie? Czy nie jest za mała? Czy nie mogłam jej sama wybrać książek i przynieść do domu?
Pewnie mogłam, tylko jaki to ma sens?
Wymyśliłam sobie że każda wyprawa do biblioteki będzie dla nas przygodą i wyprawą po nową zdobycz, im cenniejszą tym lepiej. Chcę żeby Duśka złapała tego bakcyla czytelnictwa, którego ja złapałam już daaawno temu i ciągle mnie trzyma. Oczywiście nie mam tyle czasu na czytanie co dawniej, ale zawsze mam w domu coś do poczytania, nie wyobrażam sobie żeby mogło być inaczej. Szczególnie lubię nowe powieści ze starymi bohaterami, zawsze mam ochotę rozpocząć czytanie od pytania: co u was słychać? Tak tak, dla mnie to nie są papierowe postacie, dla mnie to starzy dobrzy znajomi.
Mam nadzieję wyrobić w Duśce podobne nawyki i podobne zamiłowanie do książek. Z muzyką klasyczną się udało to dlaczego z książkami ma się nie udać?
I tak, nie zaczęłam za wcześnie, uważam że aby osiągnąć sukces to muszę to zacząć robić już teraz, dopóki dziecko nie zostanie wchłonięte przez nowoczesne gadżety z internetem na czele. A YouTube już ogląda i ma swoje ulubione bajki! Nie mam nic przeciwko komputerom i internetowi, Wy chyba tez nie skoro mnie czytacie, ale smutna prawda jest taka, że odciąga to dzieci od czytania już w pierwszych klasach podstawówki.
Oczywiście, że nauczę Duśkę obsługi komputera tyle ile sama umiem, a umiem to i owo, bo zdaję sobie sprawę z tego, że w dzisiejszych czasach kto nie umie obsłużyć komputera ten ginie, i jest to proces który będzie postępował coraz bardziej (ciekawa jestem kiedy zaniecha się nauki pisania ręcznie). Ale też chcę ją nauczyć odpoczywać od komputera, chować się w magicznym świecie papierowych książek, gdzie żaden komunikator ani żaden powiadamiacz mailowy nie zapiszczy, pokazać jej to piękno książek które sama odkryłam i które do tej pory mnie zachwyca. I mam nadzieję, że zwyczaj drukowania książek na papierze nigdy nie zaniknie, chociaż jak patrzę na tablety to mam poważne obawy…
Na koniec jeszcze do czegoś się przyznam: ciągle kocham Kellermana, Grisham mnie srodze zawiódł. I bardzo żałuję że Stephen White nie jest już w Polsce wydawany. Może to i nieambitna literatura ale czy nie można czasem obniżyć lotów? :)) Duśka chyba najbardziej kocha „Ryby, żaby i raki” Brzechwy.
Tak to wygląda u nas Drogie Czytelniczki. A gdybym Was zapytała jakie są ulubione czytadła Waszych dzieci? A Wasze? Jak wyglądają wspólne wizyty z dziećmi w bibliotece? Podzielcie się, podpowiedzcie to i owo.
Świetny pomysł z tą wyprawą do biblioteki. Też go wykorzystam ale póki co mała jest za mała:)
Mój mały też jest jeszcze za mały 😛 ale jak przyjdzie odpowiedni moment na pewno się wybierzemy 🙂
Mój 1.5 roczny szkrab owszem, jest zainteresowany książkami, ale tylko pod kątem oglądania 🙂 Kiedy zaczynam mu coś czytać, wyrywa mi książkę i robi z nią co chce.. 😛 więc jeszcze nie ma ulubionego czytadła 🙂 Jeśli chodzi o mnie to b. lubię twórczość Paulo Coelho i Katarzyny Grocholi. A aktualnie przerabiam „Jedz, módl się i kochaj” Elizabeth Gilbert. Co prawda przez nadmiar obowiązków idzie mi to dosyć powoli, ale nieważne, kiedyś na pewno dobiję do ostatniej strony 🙂 Tym bardziej, że widziałam już film (z J. Roberts w roli głównej), który baardzo mi się spodobał, więc jestem jeszcze bardziej… Czytaj więcej »
Nasz Adiś jest jeszcze za mały na książeczki z biblioteki, na razie wspólnie cyztamy jego ulubione książeczki z serii Mały chłopiec, obrazki dla maluchów czy okruszek poznaje, upodobał je sobie i nieraz trzeba każdą po kilka razy przeczytać Adi nam pokazuje różne rzeczy na obrazkach, dodaje do tego dźwięki i jest wtedy taki szczęśliwy 🙂 oczywiście do biblioteki też sie wybierzemy jak już bedzie większy 🙂 mimo, że jesteśmy daleko od Polski są tu w bibliotekach polskie książki dla dzieci i dorosłych więc warto się wybrać 🙂 co do mnie to ja lubię literaturę lekką łatwą i przyjemną 😉 tzw… Czytaj więcej »
moja mała tez za mała. Ma swoje ale „twarde”
Dawno tam nie byłam.. jedynie po książki które były potrzebne mi do szkoły Amelka lubi wszystko co jej czytam staram się wybierać bajeczki …. nie czytam Andersena itp bo jak dla mnie to nie są ładne bajeczki jak śnieżkę kazała macocha zabić i przynieść jej serce albo jak ojciec zostawił dzieci w lesie …. STRASZNE jak dla mnie. a ja lubie bardzo Alchemika itp ;)))
A Śnieżka to moja ulubiona bajka i w ogóle uwielbiam braci Grimm, Śnieżkę opowiedziałam Duśce jak miala pięć miesięcy 😉 Natomiast co do Andersena to fakt, jego bajki są koszmarne i tych na pewno dziecku czytać nie będę.
też nie lubię Andersena:)
Muszę koniecznie zabrać syna do biblioteki – wcześniej o tym nie pomyślałam. A przecież to takie proste!
I tanie:)
Najpierw Ci przyklasnę, za tekst i za to że tak fajnie małą wprowadzasz w świat baśni 🙂 Mi też zależało żeby Wiki złapała bakcyla, zaczęło się od oglądania obrazków, opowiawania co przedstawiają, potem czytanie przed spaniem, codziennie po kąpieli, to był nasz rytuał. Teraz sama sobie czyta, lubi to… Ma swoje ulubione całe serie książek, przeczytała już chyba wszystkie „Martynki” a teraz zaczytała sie w takiej serii o pieskach, kotkach. Bardzo jestem z niej dumna, jak zbliża sie 21, powinna już spać i dobrze o tym wie, a ja słyszę z jej pokoju „Mamo, czy mogę jeszcze jeden rozdział?” Wtedy… Czytaj więcej »
Od dzisiaj mój 3 latek posiada własną karte czyletnika i jest pełnoprawnym członkiem biblioteki. Zadowolony wypożyczył ksiązeczki i z przejeciem tłumaczył bibliotekarce co wybrał.
Gratuluję! Duśka też jest dumną posiadaczką karty, zawsze w bibliotece sama podaje swoje książeczki, kartę i sama wypożycza nowe. A i owszem, duma mnie rozpiera 😀