Czy można zostać niewolnikiem własnego dziecka?
Siedzę na sofie, w piżamie, bez porannej toalety, głodna i spragniona, a na dodatek czuję silne parcie na pęcherz. Siedzę tak już jakiś czas, nie wiem ile dokładnie bo nie mam pod ręką zegarka. Chciałabym się ruszyć, wstać, ogarnąć nieład jaki mnie otacza i zaspokoić własne potrzeby. Chciałabym ale nie mogę, bo mej piersi uczepiła się mała „puchata” kuleczka.
Ta mała puchata kuleczka, to moja córka. Dziś kończy jeden miesiąc – dokładnie 24 stycznia, o godzinie 15.40 przyszła na świat i wywróciła mi go do góry nogami, zupełnie jak mój pierworodny syn, pięć lat temu! Tak więc, po raz drugi w moim życiu, tak mała istotka sprawia, że to JA dostosowuję się do niej, a nie ona do mnie. Dziwne, co? Przecież powinno być na odwrót, w końcu to ONA zjawiła się nagle u mego boku. To ona powinna uszanować mój styl życia, obowiązki i czas wolny, ale gdzie tam! Ta mała bździągwa ma to w nosie i perfidnie wymusza na mnie porzucenie dotychczasowego trybu, na rzecz jej skromnej osoby.
Oczywiście udaje jej się to bez większych problemów, wystarczy jeden gest, jedno miauknięcie i już stoję na baczność, gotowa spełniać jej zachcianki. Niestety nie ma tutaj miejsca na żadne „ale” bo wszelkie protesty oraz prośby by dała mi choć chwilę, wprawiają ją w złość, żeby nie powiedzieć agresję – gdybyście słyszeli jak potrafi głośno krzyczeć, czerwieniąc się przy tym niemiłosiernie i zapowietrzając! Strach się bać!
Tak więc ona woła, ja biegnę. Generalnie nie ma wielkich wymagań (póki co!). Zwykle żąda bym podała jej pierś, przewinęła i przytuliła. Niby niewiele, ale potrafi totalnie zdezorganizować cały dzień i skutecznie pozbawić już i tak mocno okrojonego, czasu wolnego. A żeby było ciekawiej w takim systemie działa 24h/dobę, więc nawet w nocy nie zna dla mnie litości – co odbija się na mojej twarzy i samopoczuciu. Ale cóż, chciałam to mam! Trzeba to przetrwać, kiedyś wyrośnie…. Za jakieś kilka lat?! 😉
W ciągu ostatnich czterech tygodni dowiedziałam się, że przy braku dostatecznej ilości snu można całkiem normalnie funkcjonować, co prawda trochę jak zombi, ale można. Nauczyłam się też wiele rzeczy robić jedną ręką, łamiąc przy tym tezę mojego dziadka, która prawi, że „jedną ręką to się d*pę podciera!”. Fakt faktem, bywa mi wybitnie niewygodnie i ciężko, ale są również tego plusy – moje mięśnie niemal nieustannie pracują (!) dzięki czemu mogę sobie skrócić bądź nawet odpuścić wieczorny trening z „chodakiem” czy inną Anką.
W ciągu tych kilku tygodni, okazało się też, że dom z kilkoma pokojami, jest zupełnie niepotrzebny czteroosobowej rodzinie, bo wszyscy mieścimy się, czytaj – śpimy, w jednym pokoju. To dobra wiadomość dla tych, którzy żyją w ciasnych mieszkaniach, marząc o większym metrażu. Gwoli ścisłości, nie ciśniemy się w jednej małej sypialni ze względów oszczędnościowych – żeby było nam cieplej, a dlatego, że naszemu starszakowi zrobiło się żal. On sam, a my razem. Kiedy więc pewnej nocy obudziło mnie jego szlochanie owiane poczuciem samotności, zaprosiłam go do nas i tak już został. Ciekawe kiedy wróci do siebie? Nie żeby mi to przeszkadzało, wszak i tak się nie wysypiam. Jednak jak już mogę na chwilę zmrużyć oko nocną porą, fajnie by było móc ułożyć się w dogodnej pozycji, niekoniecznie przylegając do kogoś niczym sardynka w puszce.
No ale co zrobić, takie uroki macierzyństwa. Nie da się ich przeskoczyć, trzeba przeżyć.
A teraz wybaczcie, więcej Wam nie zdradzę – co u mnie, bo lewa ręka cierpnie mi już od ciężaru mojej małej dyktatorki, a w prawej dłoni solidnie zdarłam już lakier z paznokci, stukając pospiesznie w klawiaturę. Poza tym, już dawno minęło południe, czas więc wziąć się do roboty, jakiś obiad (spróbować) zrobić, czy coś… 😉
Można. Najmłodsza córka ubezwłasnowolniła mnie 9 miesięcy temu i nie ma zamiaru tego zmienić. Jej dyktatura trwa;).
Hihihi 🙂
Haha ja nieraz mam tak do teraz bo najpierw wszystkie potrzeby dzieci a potem na szarym końcu ja..
😉
Prawie jak bym czytała o sobie. Jak urodziłam córkę w sierpniu 2014 r, to mój syn pięcioletni szedł do zerówki. Z nim był problem, bo nie chciał chodzić,itp, a gdy córka miała 3 tygodnie, zaczęły jej się kolki cało dniowe. Była masakra nie miałam czasu iść do wc, cały czas dziecko na rękach, dostawałam nerwicy. Przy cycku większość czasu była, nie miałam czasu zjeść śniadania, obiadu i kolacji. Nie spała w ogóle w dzień, no może maksymalnie 30 minut i ciągle płakała . Mąż cały dzień w pracy, nikt, mi nie pomagał. Dziś córka ma 1,5 r, a ja nadal… Czytaj więcej »
Jakie to piękne i prawdziwe. Pamiętaj ze zawsze może być gorzej 🙂
Często w nocy jak wstawalam karmić mlodziaka po minucie karmienia tylko jedna myśl : znowu nie poszłam najpierw siku! I odliczanie się zaczynało :p
Hahaha też tak miewam! 😀
Mysz? 😉
😛
ja pobiłam raz rekord! małe puchate było tak absorbujace, że piżame zarzuciła dopiero o godzinie 17
Nieźle! 😀 Ja chyba póki co, najpóźniej koło południa 😉 Ale kto wie co przyniesie nowy dzień… 😛
Hehe jakbym czytała o sobie 🙂 Śpimy w czwórkę, całe szczęście że nie w piątkę bo najstarsza już cwana, woli się wyspać i najwyżej rano w weekend wpadnie do nas 😉 Śpię raczej niewiele, jest 3.44 a ja właśnie udaję się w stronę łazienki z nadzieją na szybką kąpiel bo o 5.00 trzeba wstać do szkoły 😉 Dobranoc a może dzień dobry? 🙂