Deepfake, fake news i AI to trio równie niebezpieczne, jak bomba atomowa, szczególnie dla nastolatków, dla których głównym źródłem informacji są media społecznościowe. Niestety żyjemy w czasach, w których sztuczna inteligencja potrafi stworzyć wideo z prezydentem, który mówi coś, czego nigdy nie powiedział. I wygląda przy tym… zupełnie naturalnie.
Internet nie zniknie, a w dobie AI oszustw będzie raczej coraz więcej niż coraz mniej. Z nostalgią możemy wspominać łańcuszki szczęścia na GG, które na kilometr pachniały naiwnością, ale przynajmniej nikomu nie robiły krzywdy. Dziś nastolatkom w sieci jest znacznie trudniej, chociaż oni sami nie do końca zdają sobie z tego sprawę. To my, dorośli, musimy nauczyć ich poruszania się w gąszczu sprawdzonych i niesprawdzonych informacji. Gąszczu, który sami nie do końca poznaliśmy.
Czym są deepfake i fake news – i czym się różnią?
Zacznijmy od krótkiej definicji, żebyśmy mówili tym samym językiem:
Fake news to fałszywa informacja, najczęściej stworzona w taki sposób, by wyglądała jak prawdziwa. Często rozprzestrzenia się bardzo szybko – szczególnie w mediach społecznościowych.
Deepfake to nagranie audio lub wideo wygenerowane przez sztuczną inteligencję, które podszywa się pod rzeczywiste osoby. Może przedstawiać polityka mówiącego coś absurdalnego albo celebrytkę w sytuacji, która nigdy nie miała miejsca.
Taką definicję wygenerowało mi AI, ale nie zgadzam się z nią. Skądinąd wiem, że deepfake’i istniały na długo przed pojawieniem się sztucznej inteligencji. Różnica jest taka, że kiedyś mógł to zrobić tylko zdolny grafik programista, dziś – praktycznie każdy.
Zarówno fake newsy jak i deepfake’i mogą wyglądać bardzo wiarygodnie i pierwszą reakcją niestety będzie wiara w to, co widzimy. Szczególnie jeśli taki news budzi silne emocje, które zwykle tłumią rozsądek i krytyczne myślenie.
Przykład fake newsa, który obiegł świat? Papież w kurtce Balenciagi. Zdjęcie wygenerowała sztuczna inteligencja, ale zanim doszło do zdemaskowania fake newsa, fotkę opublikowano na całym świecie niezliczoną ilość razy.
Dlaczego nastolatki wierzą w deepfake’i i fake newsy?
Bystrzy, błyskotliwi, krytyczni (zwłaszcza wobec rodziców), złośliwi ponad miarę, sceptyczni wobec realnego świata młodzi ludzie jak pelikany łykają fałszywe informacje w sieci. Dlaczego?
– Internet jest dla nich źródłem wiedzy i wiele młodych osób nadal wierzy, że publikowane w nim treści są prawdziwe.
– Ograniczone doświadczenie medialne utrudnia zauważenie, że coś jest „dziwne”.
– Nie weryfikują źródeł – przeskakują z jednych mediów społecznościowych na drugie, szybko, automatycznie, często bezmyślnie. Weryfikacja zajmuje czas, komu by się chciało?
Moje dziecko zapytane, jak spróbowałoby zweryfikować podejrzane video w sieci, odpowiedziało, że najprościej jest wejść w komentarze z nadzieją, że ktoś już to zrobił i np. podrzucił jakiś link. Niestety, jeśli chodzi o coś więcej niż scrollowanie, młodzież wciąż jest leniwa.
– Fake newsy mają wzbudzać silne emocje: złość, strach, szok. W takiej sytuacji nie ma miejsca na chłodne myślenie.
– Młodzi ludzie ufają influencerom. Jeśli fake news lub deepfake pojawi się na koncie kogoś znanego, automatycznie jest uznany za prawdziwy.
– Mózgi nastolatków ciągle się rozwijają, zwłaszcza w obszarach odpowiedzialnych za krytyczne myślenie i ocenę ryzyka. Młodzi ludzie są impulsywni, dlatego to w ich grupę wiekową celuje duża część twórców fake newsów. Nastolatki udostępniają je dalej bez głębszej refleksji.
Jak nauczyć nastolatka odróżniać prawdę od fikcji?
Moje dziecko jest w drugiej klasie liceum. Na pytanie, czy na informatyce rozmawia się o deepfake’ach odparło, że nie. Na innych lekcjach? Też nie. Szkoda, moim zdaniem szkoła miałaby tu naprawdę duże pole do popisu.
No ale skoro nie ma, musimy zadbać o dzieci sami.
Jak zdemaskować deepfake lub fake news?
– Sprawdź źródło, z którego pochodzi informacja. Anonimowe konto na Tik Toku powinno automatycznie włączyć alarm w głowie. Podobnie strona internetowa z dziwną, nieznaną nazwą domeny i końcówką sugerującą serwer na końcu świata.
– Sprawdź, czy użyta grafika nie pojawiła się w internecie wcześniej. To naprawdę proste, np. Google Chrome ma wbudowaną wyszukiwarkę grafiki, wystarczy kliknąć zdjęcie prawym przyciskiem myszki lub touchpada i wybrać: szukaj grafiki za pomocą Obiektywu Google.
Wyniki mogą być różne: np. użyte zdjęcie figuruje przy tekstach na zupełnie inny temat, było użyte w innym kontekście, jest tylko fragmentem większej fotografii, itp. Może też być wygenerowane przez AI. Jeśli tak, zapewne nigdzie go nie będzie, ale to też nie świadczy o wiarygodności informacji, dlatego przejdź do kolejnych punktów.
– Oceń, jakim językiem napisano informację. Zwroty typu: zobacz, zanim usuną, niesamowite, niewiarygodne, szok, nie uwierzysz w to, co zobaczysz, są obliczone na silne emocje i niezwykle rzadko mają cokolwiek wspólnego z prawdą.
– Oceń, czy informacja jest czystą informacją, czy ktoś może na niej skorzystać. Fake newsy powstają zwykle właśnie dla korzyści, rzadko ktoś produkuje je dla zabawy. Niestety można przypuszczać, że w dobie intensywnego rozwoju AI będzie się to zmieniać.
– Sprawdź, czy ta sama informacja pojawiła się w przynajmniej trzech wiarygodnych i niezależnych źródłach, czy w artykule są podane linki do badań, raportów, wypowiedzi ekspertów.
– Sprawdź datę publikacji artykułu. Być może to odgrzewany kotlet opublikowany w nowym kontekście.
– Korzystaj ze stron internetowych demaskujących fake newsy. Po sprawdzeniu na szybko wydaje mi się (z naciskiem na wydaje!), że strona FakeNews.pl jest niezależna i wiarygodna. Podobnie Demagog.org.pl*. Konkret24 też nie wygląda źle, ale to strona powiązana z popularną stacją telewizyjną i tu każdy musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie, czy jej ufa.
Jeśli chodzi o strony demaskujące światowe fake newsy, to istnieje np. politifact.com. Tu jednak brakuje mi wiedzy na temat zagranicznych podmiotów i nie powiem Wam, czy ta strona jest godna polecenia. Kombinujcie.
Czy są narzędzia do rozpoznawania fake newsów i deep fake’ów?
Ponoć są, ale… Chciałam zainstalować na próbę, żeby Wam to opisać. Jako że z zasady jestem nieufna i czytam, co tam mi drobnym drukiem napisali, doczytałam, że nie sprzedadzą moich danych podmiotom trzecim, no, chyba że w uzasadnionych przypadkach. Nie wnikałam, co to są uzasadnione przypadki, zrezygnowałam.
Prawda jednak jest taka, że AI z jednej strony będzie pracowało nad ulepszeniem narzędzi do weryfikacji fake newsów, z drugiej udoskonali tworzenie ich tak, by były nie do odróżnienia. To ciągła wojna, której nie da się wygrać bez używania własnej, analogowej inteligencji.
Kiedy najlepiej rozmawiać z dzieckiem o deepfake’ach, fake newsach i AI?
U nas w domu internet nie jest tematem tabu, przesyłamy sobie różne memy i rolki, dyskutujemy o ich prawdziwości. Jeśli jednak u Was wygląda to inaczej, to korzystajcie z każdej okazji, jaka się nawinie. Może to być obejrzenie filmu, w którym pojawi się deepfake, wspólne scrollowanie Instagrama, gdy w sieci zrobi się gorąco od informacji, która wydaje się niepewna. Tak naprawdę każdy dzień przynosi nowe możliwości – niestety.
Warto wytłumaczyć młodym ludziom, dlaczego widzą wciąż te same informacje i na czym z grubsza polegają algorytmy. Tak w skrócie: jeśli wyszukujemy w internecie słodkie kotki, to będziemy ich widzieć coraz więcej, ale to nie znaczy, że na świecie nie ma innych zwierząt. Podobnie jest z newsami z kraju i ze świata. Zamiast klikać bezmyślnie, to co algorytm podstawia pod nos, warto spróbować poszukać informacji samodzielnie. Dla młodych ludzi to może być naprawdę ciekawe doświadczenie.
Dobrym pomysłem może być wprowadzenie zasady nieudostępniania treści, których wcześniej nie zweryfikujemy. Dotyczy to nie tylko nastolatków. A jeśli trafimy na fałszywkę, zgłośmy ją i nauczmy nasze dzieci, jak to robić. Chyba we wszystkich mediach społecznościowych są przy zdjęciach lub rolkach słynne trzy kropki, które ukrywają rozmaite opcje.
Czy warto zabraniać korzystania z AI i social mediów?
To mogłoby się wydawać najprostsze. Skoro młody człowiek jest narażony na dezinformację w internecie, to może po prostu odciąć od sieci? Niektóre kraje próbują wprowadzić takie ograniczenia, a ja się bacznie przyglądam, czy faktycznie im się uda.
W Polsce, póki co, posiadanie smartfona z dostępem do internetu jest legalne, także dla nastolatków, chociaż od 1 lipca 2025 ma się coś zmienić. Młodzież już szuka dobrego VPN. Wiem z pewnego źródła 😉
Można zakazać owszem, ale wielką naiwnością byłoby przekonanie, że ten zakaz poskutkuje. Jest więcej niż pewne, że będzie impulsem do ukrywania przed rodzicami niektórych działań. Kontrola rodzicielska działa tylko do czasu. Unijne zakazy też.
Zamiast zabraniać, lepiej rozmawiać i uczyć krytycznego myślenia. Nic nie obroni nas i naszych dzieci przed internetem lepiej niż cynizm i sceptycyzm.
* Już po napisaniu tego tekstu natknęłam się w sieci na zrzuty ekranu sugerujące, że jeden z posłów produkował fake newsy mające szkalować konkurencyjną partię, a dla uwiarygodnienia swoich rewelacji podpierał się właśnie Demagogiem, który rzekomo „już to zweryfikował”. Musi to być wiarygodna strona, niemniej to kolejny sygnał, że trzeba wszystko sprawdzać osobiście. Zasada ograniczonego zaufania w internetowe rewelacje powinna dotyczyć nie tylko dzieci i młodzież, dorosłych też.