Escape room to nic innego jak pokój lub pomieszczenie zaadaptowane tematycznie. I tak np. Funescape na warszawskiej Sadybie proponuje Wam, aż 9 miejsc, w które możecie się przenieść. Wśród nich znajdziecie Bezludną Wyspę, Łódź Podwodną, przeniesiecie się do krainy Kwitnącej Wiśni, czy do czasów Majów. Większość pokoi posiada dwa scenariusze wydarzeń: dla dorosłych i nieco łatwiejszy dla dzieci.
Kiedy przekroczycie już próg, zostajecie sami wraz ze swoimi szarymi komórkami, to od Waszego sprytu, przebiegłości, umiejętności podążania za wskazówkami, nieschematycznego myślenia zależy, czy uda się Wam uciec przed czasem. Gdy macie problem, mniejszy lub większy, ze znalezieniem kolejnej części zagadki, kłódki, zadania, to cały czas czuwa nad Wami animator i możecie liczyć na jego pomoc. Pracownicy Funescape nie tylko widzą Wasze postępy, ale także słyszą, wszystko to co dzieje się w pokoju, wieć w każdym momencie mogą udzielić podpowiedzi.
Czy zatem warto na taką wyprawę zabrać dzieci? Jeśli tak, to od jakiego wieku?
Agnieszka i Mirella podzielą się z Wami swoimi spostrzeżeniami.
Zamarzyła mi się przygoda pod palmami, w otoczeniu cudownej plaży ze złotym piaskiem, no i szumem spokojnego morza. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że moje marzenie może się tak szybko zrealizować. Mało tego, zabrałam ze sobą dzieci i utknęliśmy na pięknej bezludnej wyspie. Musieliśmy wezwać ratunek, lecz przed nami czekał szereg zadań, łamigłówek i nie lada wysiłek, by się wydostać.
Tuż po przekroczeniu progu i zamknięciu się za nami drzwi, dzieci przytuliły się do mnie mocniej, choć wcześniej wyjaśnialiśmy im, na czym będzie polegała zabawa. Pierwszy zdezerterował Marcin, który w pierwszej kolejności szukał awaryjnego przycisku :). Po ściszeniu nieco przez obsługę muzyki, dzieci wciągnęły się w zabawę i to właśnie Marcin znalazł pierwszy kluczyk. Mimo tego, dość szybko, bo po około 10 minutach zdecydowaliśmy się na otwarcie drzwi i kontynuowanie poszukiwań przy otwartych drzwiach, resztę czasu spędziliśmy z pomocą fantastycznej Pani Kariny. Z każdą chwilą dzieci stawały się coraz śmielsze, odważniejsze i chętniej brały udział w zadaniach i poszukiwaniach. W ich oczach widać było walkę przerażenia z ciekawością. Z jednej strony wciągały się w grę coraz bardziej, z drugiej jednak zachowując niewielką rezerwę, spowodowaną z pewnością, niewiedzą na temat tego co czeka ich za moment.
Koniec końców, udało nam się wydostać z Bezludnej Wyspy. Mimo, że graliśmy przy otwartych drzwiach, dzieci chcą jeszcze tam wrócić i zagrać w innym pokoju. Przyznam szczerze, że chętnie ich zabiorę, jednak poczekam, aż trochę podrosną, by mogły jeszcze aktywniej uczestniczyć w zabawie.
Na stronie funescape.pl znajdziecie informacje, że proponowane scenariusze dla dzieci są od 8 roku życia. I tutaj się zgodzę. Jednak nie zabrania Wam nikt by przyjść z młodszymi. Ja byłam z moją trzylatką i siedmiolatkiem i niejako daliśmy radę, mimo, że zdecydowaliśmy się na zabawę przy otwartych drzwiach. Na koniec mam dla Was małą radę. Jeśli idziecie z dziećmi koniecznie zjedzcie coś przed i skorzystajcie z toalety, bo szkoda przerywać taką fajną zabawę 🙂
Agnieszka
Kiedy padło pytanie: Kraj Kwitnącej Wiśni, czy Łódź Podwodna, bez wahania wybrałam to drugie. Miłośników Japonii jakoś u nas w domu brak, chociaż sushi czasem jadamy. Za to morze kochamy wszyscy.
O tym, co nas czeka, nie wiedzieliśmy praktycznie nic, poza ogólną informacją, że trzeba będzie znaleźć sposób na wydostanie się z zamkniętego pokoju i że mamy na to godzinę. Pewnie gdybym przekopała internet, znalazłabym więcej informacji, ale szczerze mówiąc – nie chciałam. Jak przygoda, to przygoda! Z tego też powodu właściwie nie konsultowałam z rodziną szczegółów. Poinformowałam ich tylko, że idziemy i że będzie fajnie. W myślach trzymałam kciuki, żeby się nie okazało, że nakłamałam.
Na wejściu zostaliśmy poinformowani, że wszystko, co mamy ze sobą, zostawiamy w szafce. Wszystko znaczy wszystko, nawet telefony! Wyjątek obowiązuje dla chusteczek do nosa, bo różnie to bywa i dla okularów do czytania. O te ostatnie zapytałam tak na wszelki wypadek i poradzono mi, bym jednak zabrała. Jak się okazało – słusznie.
Pan, który był naszym opiekunem, rzeczowo i konkretnie poinformował nas, co spotkamy za drzwiami. Udzielił kilkunastu cennych wskazówek, kazał zamknąć oczy i… zamknął za nami drzwi. Był niczym Wielki Brat, który wszystko widział, wszystko słyszał i co jakiś czas podsuwał nam cenne wskazówki na tablicy świetlnej. Pewnie się przedstawił, ale z przykrością muszę powiedzieć, że nie pamiętam, jak się nazywa 🙁 Wiem tylko, że jest podobny do Rafała Cieszkowskiego i że naprawdę kocha swoją pracę, to prawdziwy fan i fanatyk 😉
Dla mojej rodziny wybrałam dorosłą wersję zabawy. Nie wiem, czy to był do końca dobry pomysł, bez pomocy nie dalibyśmy sobie rady. Ale co tam. Grunt, że się dobrze bawiliśmy! Pierwsze koty za płoty, za drugim razem pójdzie łatwiej i to wcale nie dlatego, że wybierzemy tę samą salę, tej zabawy, jak nam powiedziano, trzeba się zwyczajnie nauczyć. Po prostu już wiemy, że nie obowiązują żadne zasady, reguły i ograniczenia. Ważne może być dosłownie wszystko i wszystkiego trzeba dotknąć. Jedyne, co nas nie obchodzi, to elementy oznaczone „nie dotykać”. Jeśli takich oznaczeń nie ma, można, a nawet trzeba dotykać, macać, odsuwać, oglądać. Ważne może być dosłownie wszystko. Nie mogę zdradzać szczegółów – wszystko znaczy po prostu wszystko.
Przygoda w Łodzi Podwodnej wymaga czasem schylenia się, klęknięcia czy siadania na podłodze. Dlatego nie zabierajcie ciuchów, których Wam szkoda brudzić. Powiem Wam, że jak wstawałam z podłogi, to usłyszałam dźwięk, który mocno mnie przeraził. Myślałam, że podarłam spodnie! Na szczęście tylko zahaczyłam o jakiś gwóźdź szwem. Potem jeszcze trzeba było gdzieś klęknąć, wejść w ciasne miejsce… Dla dzieci najlepiej wziąć jakieś legginsy na zmianę. Koronkowe sukienki zostają za drzwiami, tak na wszelki wypadek 😉 Ja też na drugi raz wezmę inne ciuchy.
Co jest potrzebne do opuszczenia pokoju? Oczyszczenie i otwarcie umysłu na rozwiązania, których na co dzień nie stosujemy. Wyjście poza ograniczenia swojego sposobu myślenia, czasem popatrzenia jak dziecko, a czasem jak starzec. Wymaga też nie lada spostrzegawczości i zdolności kojarzenia. Po fakcie wszystkie zagadki wydawały się wręcz oczywiste, a jednak wpaść na rozwiązanie było trudno.
Czy warto zabrać dziecko na taką imprezę? Oczywiście, że tak! Zamknięty pokój i brak kontaktu ze światem zewnętrznym to doskonały sposób na rodzinną integrację, spędzenie czasu razem bez żadnych przeszkadzaczy. To także spora mobilizacja, musimy dać radę razem i każdy się angażuje. Nie ma telefonu, nie pikają żadne powiadamiacze, nie ma okien, nie ma nic! Właściwie jedyne czego żałuję, to że nie mamy żadnego zdjęcia z pokoju na pamiątkę.
Mirella
Moja córka ostatnio:
mamo ja mam bardzo poważną chorobę.
jaką? – zapytałam
jak pani tłumaczy zadanie ja bardzo szybko zapominam i nie wiem co mam robić.
Za to mój syn ostatnimi dniami gdy siedziałam przy szkolnej dokumentacji o 21 pyta:
mamo ty jeszcze pracujesz?
tak synku
Ja za nic na świecie nie zostanę nauczycielem.