Zabrałam dziecko do cyrku, to coś złego?
Po raz ostatni w cyrku byłam z 20 lat temu. Kiedyś cyrk do mojego miasta przyjeżdżał na kilka dni i była to nie lada atrakcja dla każdego dziecka. Jako przedsiębiorczy młody człowiek razem ze znajomymi z podwórka, gdy tylko rozłożono namiot pędziłam ile sił w nogach do kasy by otrzymać darmowe wejściówki na występ w zamian za rozniesienie zniżek i ulotek cyrkowych. Z zaciekawieniem oglądałam zwierzęta i z zachwytem podziwiałam popisy gimnastyczne.
Kilka dni temu znów miałam możliwość zasiąść w namiocie i obejrzeć egzotyczne zwierzęta, zabawnego klauna i akrobatów latających nad głowami. Mimo całego szumu medialnego i protestów przeciw zwierzętom w cyrku postanowiłam pokazać mojemu dziecku to, co kiedyś mnie jako małej dziewczynce sprawiało frajdę. Kuba miał okazję po raz pierwszy w tym uczestniczyć i czekał z niecierpliwością. Zwierzęta widział już nie raz podczas naszych wypadów do zoo, ale cyrk jako nowość zaintrygował go i to zupełnie normalna rzecz. Wielki namiot, migoczące światła to coś, obok czego trudno dziecku przejść obojętnie.
Jak cyrk odebrał mój syn? Normalnie, zaintrygowany zgadywał jakie zwierzę pojawi się, gdy tylko obsługa zdejmowała matę z areny. Cieszyły go papugi wykonujące loty tuż nad publicznością – w zoo nie miał okazji podziwiać pięknych i kolorowych Ar w locie. Swoją niezdarnością rozśmieszał go klaun, zadziwiały skoki na linie oraz podniebne akrobacje na szarfie.
Ten dwu i półgodzinny czas spędzony w cyrku nie wypaczył jego światopoglądu. Doskonale wie i rozumie, że zwierzętom najlepiej jest na wolności na łonie natury. Nie rozwodziłam się wielce nad tematem złego traktowania zwierząt w cyrku, który powraca regularnie niczym bumerang. Nie opisywałam bestialskich warunków, bo nie widziałam tego naocznie. Nie fundowałam w czasie przerwy przejażdżki na wielbłądzie czy kucyku. Pokazałam mu jedynie kawałek mojego dzieciństwa, pozwoliłam choć na chwilę poczuć to co sama czułam jako kilkulatka oglądająca widowisko cyrkowe. Jedliśmy watę cukrową i popcorn wymienialiśmy się wrażeniami i po prostu razem w swoim towarzystwie spędzaliśmy miło czas. Tylko tym razem ten wypad był inny. Cały występ obejrzałam po raz pierwszy jako osoba dorosła.
Poszlabym ale do takiego bez zwierzat.
Jeszcze nie byłam 🙂
Byłam i z synem i córką
Jeśli do cyrku to tylko takiego, w którym nie ma zwierząt.
My za każdym razem kiedy tylko cyrk jest w okolicy , córeczka ma 4 lata a w cyrku była już parę razy ostatni raz teraz 31 marca i zachwycona nie chciała z niego wyjść
poszlibysmy tylko te ceny z kosmosu…a takie malutkie do nas nie przyjezdzaja
Ja nie lubię cyrku. Wszystko to dla mnie jest takie mało estetyczne. Te stroje, makijaże… Nie mówiąca o klaunach, którzy kojarzą mi się z ludźmi, którzy na scenie grają tylko rolę a po pracy są bardzo smutni.
Szanuje zwierzęta i nie chodzę. Są rzeczy ważniejsze niż rozrywka i takie postrzeganie świata chce zaszczepić mojemu dziecku. Chodzimy za to co jakiś czas do schroniska dla zwierząt i wprowadzamy psiaki na spacery. Mnóstwo przy tym radości a ja zawsze podkreślam synkowi że zrobił tego dnia coś dobrego 🙂
Brawo! 🙂
Moje dziecko nigdy nie pójdzie do cyrku że zwierzętami !
Cyrk ok, ale tylko bez zwierząt. Franek od małego ma wpajane, że zwierzęta w cyrku to zło a ich miejsce jest na wolności.
dokładnie tak samo uczę swoich dzieci
Jeżeli w cyrku były zwierzęta to tak coś złego. Dofinansowałaś znęcanie się nad zwięrzętami i pokazałaś, ze można dręczyć zwierzaki. Że mają się za każdą cenę podporządkować i być rozrywką dla człowieka.
Ja cyrków nie lubie ale do mojego miasteczka przyjeżdża regularnie wiec niewykluczone że jak córka podrośnie i bedzie chciala isc to ją zabiore. Ostatnio w przerwie miedzy pokazami można było zrobić sobie zdjęcie na wielbłądzie!:O biedne zwierzaki…
…https://www.facebook.com/PETADeutschland/videos/10152299618833643/