Na zakupach 10 marca 2012

(E)KO…niecznie … chociaż spróbować. Pieluchy wielorazowe – z czym to się je

No i stało się 🙂 Właśnie zakupiłam mały zestaw pieluch EKO wielorazowych – jako urodzony leń, a przez to często ignorant różnych modnych rozwiązań poniekąd sama się sobie dziwię. Bynajmniej nie kierowały mną pobudki czysto EKOlogiczne,  raczej EKOnomiczne.

No, ale zobaczymy co przyniesie lepsze jutro – zawsze zajmowałam stanowisko dyżurnego sceptyka w kwestii pieluch wielorazowych, teraz z pewną dozą niepewności, nie mogę się ich doczekać. Oczywiście nie była to spontaniczna decyzja, a raczej poparta głębokim zwiadem.

Pozwólcie, że teraz i Was zabiorę na ten pieluchowy rekonesans…

Do wyboru do koloru…

Na rynku jest dostępnych kilka opcji do wyboru:
Pieluchy AIO, czyli ALL IN ONE (wszystko w jednym)  i SIO, czyli SNAP IN  ONE (zepnij w jedno). To najszybsze rozwiązanie, nie różnią się niczym w obsłudze od tradycyjnej dziś jednorazówki – AIO to kompletna pieluszka, wszystko jest razem zszyte.  Ich minusem jest niewątpliwie cena i czas schnięcia. Jeśli zdecydujecie się na tę wersję będziecie ich potrzebować więcej. SIO natomiast jest swego rodzajem kompromisem – tutaj niby razem, a jednak osobno – czyli wkładka pieluszki pochłaniająca prezenty naszej pociechy jest zapinana na napy (zatrzaski) czyli można zmienić wkłady, a do prania wszystko rozpiąć, co niewątpliwie skróci czas schnięcia.

Pieluchy  formowane – przypominają również tradycyjne jednorazówki swoją formą (zapinane na zatrzaski, rzepy lub wiązane) na taka pieluszkę należy jeszcze nałożyć Otulacz, chroniący resztę świata przed zamoczeniem.

Pieluchy składane – to tradycyjne formy pieluszek tetrowych, bawełnianych, muślinowych, flanelowych  i nieco bardziej przychylne zapracowanym prefold – czyli pieluszki fabrycznie złożone i przeszyte – jednym słowem przygotowane do szybkiego użycia. Po założeniu i zapięciu takiej tradycyjnej pieluszki (jakże dobrze poznanej niegdyś przez nasze mamine pupy) należy założyć jeszcze Otulacz.

Otulacze – to zewnętrzną warstwa dla pieluszek formowanych i składanych, jak już wcześniej pisałam, chroniący resztę świata przed zamoczeniem. Jednak dzisiejszym otulaczom, daleko do starych ceratowych „majciochów”. Współczesne eko – pieluchy są wykonane z materiałów przepuszczających powietrze.

Oraz wersja, którą ja wybrałam (mi wydaje się być rozwiązaniem idealnym i dla dziecka i dla mamy i dla portfela tatusia) Kieszonki. Te pieluszki również jak ich poprzedniczki wyglądają i zakłada się je jak jednorazówki. Zapinane na zatrzaski lub rzepy, dostępne zarówno w rozmiarach jak i w wersji one-size (NA CAŁY OKRES PIELUCHOWANIA) One-size mają ogromną zaletę! Mianowicie z przodu pieluszki oprócz zapięcia znajdują się napy do regulacji rozmiaru pieluszki! Do pieluszki zazwyczaj w komplecie są wkłady (oczywiście też do wyboru do koloru! Bawełniane, bambusowe, z mikrofibry lub z konopii). Wkłady wkładamy albo w kieszonkę ( pieluszka z tyłu ma „dziurkę miedzy 2 warstwami) albo kładziemy na pieluszce czyli bezpośrednio pod pupę lub używamy 2 wkładów na raz: jedna w kieszonce druga na wierzchu (wersja podwójnego bezpieczeństwa na wyjścia, na noc lub po prostu dla szczodrych maluchów). OLBRZYMIM plusem tego rodzaju pieluszek jest to, że nie musimy za każdym razem wymieniać całej pieluszki, jeśli pielucha nie została „przesiusiana” lub gorzej, wystarczy dać czystą wkładkę!

A więc reasumując : potrzeba mniej pieluch, a więcej wkładów i szybciej schną jako oddzielne części! (są też TAŃSZE) I bardzo ważna informacja – pierwsze pieluszki które kupiłam miały w środku frotke – to kompletnie się nie sprawdziło! Zwróćcie uwagę czy środek pieluszki wykonany jest z MIKROPOLARKU – wtedy wkładka zawsze ląduje w środku a mimo to, nie trzeba zmieniać całej pieluszki – mikropolarek odciąga wilgoć od pupy (uczucie suchości jak w jednorazówkach), dzięki czemu również wystarczy zmienić sam wkład jeśli pieluszka nie jest zabrudzona!

Wszystkie pieluszki wykonane są prawie w technologii ekologiczno – kosmicznej! Nie przepuszczają wilgoci, natomiast zapewniają cyrkulację powietrza co sprzyja zdrowej pupie (bo czerwony już dawno wyszedł z mody :-P)

Kochany „Pamiętniczku”…

Dziś drugi dzień naszej przygody z „krowią pupką” (jedna z naszych pieluszek jest pięknego krowiego wzoru).

Wnioski:

  • Moje dziecko jest DZIWNE – po ponad roku suchej pupy, nie przejmuje się bynajmniej mokrą pieluchą, za to ja bardzo 😛 – biegam i sprawdzam,
  • Pieluchy są w porządku i nie przeciekają,
  • Trafiła nam się nieplanowana kupa – a po praniu wbrew powszechnym salwom radości EKOludków – u nas została plama na wkładzie (w wielu miejscach miałam okazję naczytać się o tym jak to wszystko się spiera), ale faktycznie po kilku praniach jednak zniknęła,
  • Sześć wkładów które mamy – to za mało, żeby uzbierać „na pralkę”,
  • Faktycznie pupa się wietrzy – nie używam kremów (zgodnie z zaleceniami), a pupka nie jest jakoś szczególnie zaczerwieniona.

I co dalej…czyli krótkie podsumowanie.

Minął prawie miesiąc od początku naszej wielorazowej przygody. Można powiedzieć, że koło się właśnie zamyka… przeglądam oferty sklepów internetowych… zgadłyście… CHCĘ WIĘCEJ! Szukam wkładów i nowych kolorowych kieszonek 🙂 – to co mamy, to zdecydowanie za mało, żeby przestawić się na wielorazówki – jednak  zdrowo rozsądkowo „jednorazówki” na pewno zostaną u nas na noc i na „gościnne występy”.

Jednak przyznam się Wam, że chyba nie wybrałabym tej opcji przy noworodku – ilość kup pierwszego miesiąca jest dla mnie zatrważająca :)… ale jak plotki głoszą 🙂  „Nie mów hop…”

Ps.: Zdradzę Wam, że druga partia okazała się hitem wszechczasów! Mikropolarek, mikropolarek i jeszcze raz mikropolarek w środku – pupa sucha, dziecko zadowolone, mama zachwycona! I schnie jak błyskawica!

Subscribe
Powiadom o
guest

46 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magda Kupis
12 lat temu

Fajny przewodnik- nie zdecydowaliśmy się na eko pieluszki, bo nie wiedziałam o tym nic, a same nazwy wiele mi nie mówiły. Poza tym fajnie jest poznać opinię osoby, która nie jest zafiksowana na tym punkcie, a co za tym idzie- opinia jest szczera (chociażby o tym jak niespodzianki się spierają). Może przy kolejnym dziecku zastanowimy się raz jeszcze, na dziś to chyba już za późno, bo zaczynamy powoli trening czystości, czego konsekwencją będzie pożegnanie pieluszek.

Anna Jarmula
Anna Jarmula
12 lat temu

My też właśnie zaczęliśmy przygodę z wielo i z eko:) Pozdrawiamy:)

Anna Haluszczak
12 lat temu

ja jestem jednak wygodna. Na codzień mam przy moich dzieciach tyle pracy i prania, że jednak zostanę przy jednorazówkach. Moja 2 latka już dawno odpieluchowana, a synek? No cóż… Jeszcze trochę w pieluchach pochodzi, ale nie będę teraz robiła za krocie zapasu, żeby stwierdzić, że to nie to. A tak? Narobi w pieluchę, to ją wyrzucam 🙂

Ps. My też nie mamy czerwonej pupy, choć kremów nie używam. Po prostu pupę wietrzę przed, podczas i po przewijaniu. Wszystko da się zrobić 🙂

Anna Cekiera
12 lat temu

Jakbym o sobie czytała 🙂 Właśnie naszemu maluchowi stuknął miesiąc i tyle samo czasu pieluchujemy wielorazówkami. Nawet te częste kupki nam nie przeszkadzają, wiec tak sobie myślę, że skoro dajemy radę teraz to później będzie już tylko lepiej:) Na wyjścia do rodziny też zabieramy wielorazowe, bo nie ma problemu z zapraniem pieluszki a na noc na razie jednorazówki, choć powolutku przekonujemy się też do wielo w nocy bo zauważyłam że od kilku dni bobas w nocy nie robi kupek i nie trzeba na autopilocie wstawać w środku nocy i zapierać… U nas do tej pory najlepiej sprawdzają się formowanki +… Czytaj więcej »

Anna Haluszczak
12 lat temu
Reply to  Anna Cekiera

Podziwiam samozaparcie i wytrwałość. Ja się nie zdecydowałam…
Mam nadzieję, że się Wam opłaci ten trud i będziecie zadowoleni z EKO – życia 🙂
Dla mnie to niestety też trochę za drogo na jednorazowy wydatek.

Aleksandra Greszczeszyn

Nie próbowałam pieluch wielorazowych i przyznam szczerze, że jestem do nich sceptycznie nastawiona Fajnie, że są eko, że szybko schną i długo służą, ale…dla mnie to jednak strasznie mało higieniczne… I chyba to mnie najbardziej odstrasza… Pampersa zdejmuję,wyrzucam i po sprawie, a tu pranie, płukanie, plamy…Bleee… Poza tym, gdyby policzyć prąd, wodę i zużyty proszek do prania tych pieluch, to już przestają być takie super eko…

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
12 lat temu

wychodzi faktycznie taniej:) sama byłam sceptykiem:) ja mam strategie na luzaka- jednorazówki zawsze są i też ich używamy. ja zawsze płucze od razu pieluchę, bo nie odpowiada mi system kiszenia w wiaderku czegoś innego niż ogórki 😛 raz , że mikroskopijna powierzchnia łazienki znacznie by na tym ucierpiała, dwa – już widzę Klarę nurkującą w tym wiadrze, żeby wszystko ładnie poukładać mamusi ( np pod szafą), a wypłukane rzeczy piorę z resztą prania- więc nie zwiększa i się ilość „prań”. Polecam wszystkim właśnie spróbować- przecież na początek można spróbować z jedna pieluszką 🙂 no i takie pieluszki zostają do użytku… Czytaj więcej »

Aleksandra Greszczeszyn

Hmmm… Nie powiem, żebym nie była ciekawa efektów, ale…ceny troszkę straszą… Poza tym, tak jak piszę, jakoś mało higieniczne mi się to wydaje…Ale poczytam Was, poczytam i może zmienię zdanie?:)

Anna Haluszczak
12 lat temu

To tak jak ja – czytam i myślę, choć taniej mi wyjdzie kupić raz na jakiś czas paczkę pieluch za 35 zł niż od razu kilka otulaczy, wkładów i czego tam jeszcze potrzeba… A wiadomo, że przy dziecku wydatki są jednak spore.

Aleksandra Greszczeszyn

Mam jeszcze trochę czasu na decyzję:)

Fizinka
Fizinka
12 lat temu

My zaczęliśmy przygodę z pieluszkami wielorazowymi mniej więcej kiedy Misiek miał pół roku. W pierwszych kilku dniach plułam sobie w twarz, że się na to zdecydowałam, bo przecież „jeszcze do wczoraj było tak wygodnie”!! …..Ale w końcu przywykłam i dziś jestem zadowolona, nawet po części jestem dumna z siebie 🙂
Jednak, przyznaję że z jednorazówek nie zrezygnowałam całkowicie – nadal ich używam „na wyjścia” -spacer, zakupy, etc. 🙂

Weronika Militowska
Weronika Militowska
12 lat temu

W naszym przypadku, czyli przypadku dziecka alergicznego i gastrologicznie rozchwianego – pieluchy EKO były jedynym rozwiązaniem… Z tym,że po paru nieudanych próbach uszyłam je sama… Sztuk 10, na zmianę… Schną błyskawicznie, w środku polarek… No i ceratka przepuszczająca powietrze (my kupiliśmy jedną dużą w sklepie medycznym) na wierzch… Pierwsze sztuki wylądowały w koszu po nieudanym spotkaniu z „niespodziankami” naszego smyka… Teraz po roku jesteśmy z wielorazowymi pieluszkami na „ty” i nie zamierzamy rezygnować… Szczególnie,że naszemu za bardzo nie spieszy się do nocniczka… PS. My wzięliśmy wzór z tej strony…

http://pieluszkomania.blogspot.com/p/tutorial-by-pieluszkomania.html

Marysia Kleczek
12 lat temu

My jeszcze nie mieliśmy okazji wypróbować wielorazówek, ale na takie się nastawiamy- teraz czekamy niecierpliwie na naszego malucha:) już się zaopatrzyłam w kilka różnych i będziemy testować jakie najbardziej Małemu i nam będą najbardziej pasować:)

Aleksandra Greszczeszyn

Czy takie pieluszki nie powodują odparzeń? W końcu dziecko ma mokro, a nie sucho, tak jak w pampersach… Boję się jednak, że to nie jest tak zdrowe dla skóry, jak się pisze… Wystarczy popytać naszych rodziców, jakie mieliśmy pupcie w tetrze…

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
12 lat temu

z wietrzeniem nie ma klopotu- materiał z którego sa uszyte tzw. PUL to coś na kształt kosmicznych tkanin dla sportowców czy odzieży turystycznej czyli w jedna strone nie przepuszcza wilgoci, ale w druga przepuszcza powietrze:) jak rozciagnie się pieluszkę mozna zobaczyć strukturę materiału wygląda jak sitko:) pupa cały czas się wietrzy- tak twierdza specjalisci, a ja nie mam zadnych powodów, zeby im nie wierzyś nasza pupa wygląda na zdrową:)

Fizinka
Fizinka
12 lat temu

Aleksandro ja używam tetry i „zwykłych” otulaczy – zwykłych w sensie takim, że nie z najdroższych półek 😉 i jeszcze nigdy nie mieliśmy problemu z odparzeniami! 😉

Aleksandra Greszczeszyn
Reply to  Fizinka

A powiedzcie,skąd taki wybór? Tylko z przesłanek ekologicznych?

Marysia Kleczek
12 lat temu

u mnie raczej z przesłanek ekonomicznych niż ekologicznych- wyliczyłam że duuuużo taniej pieluchować wielorazówkami a ponadto od kilku znajomych które używają wieloorazówek już u kolejnych dzieci słyszałam, że przy używaniu wielorazówek jest łatwiej odpieluchować- czy tak jest- nie wiem na pewno, ale to sprawdzimy.

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
12 lat temu

z odpieluchowaniem ja podchodzę sceptycznie- bo jeśli używam pieluch, które dają uczucie suchości, to żadna różnica.

Aleksandra Greszczeszyn

Myślałam, że żadne z eko nie dają uczucia suchości… A jednak są i takie?

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
12 lat temu

magiczny mikropolarek w kieszonkach- jak wkład dajesz do środka pieluszki a z pupa styka się mikropolarek, który nie wiem jakim cudem, ale odciąga wilgość- oczywiscie w jednorazówce zmieści się sto kilo sików:P a w eko jak sie dużo nazbiera to siłą rzeczy i mikropolarek nie pomoże:)

Aleksandra Greszczeszyn

To bardzo przydatna informacja:)

Anna Haluszczak
12 lat temu
Reply to  Fizinka

z tymi odparzeniami to chyba też kwestia skóry dziecka. Ja używałam przy córce jednorazówek i raz się jej zdarzyło mieć odparzoną pupkę.

Aleksandra Greszczeszyn

Mojej Julce tak samo:) A przyznam, że nie były to firmówki:) Używałam jednak przy każdej zmianie pieluchy profilaktycznie kremu przeciwko odparzeniom.

Maria Ciahotna
12 lat temu

Pierwsze dziecko odchowaliśmy na pampersach, było wygodnie a że z moich „znajomych” rodziłam jako pierwsza, nie miałam żadnych zaufanych opinii na temat wielorazówek, które prawdę powiedziawszy wydawały mi się trochę kosmiczne. Teraz jednak koleżanki pochwalają sobie te „nowości”, jedna z nich jest nawet mamą bliźniaczek i daje radę nadążać z praniem i suszeniem… Pomimo tego zdecydowaliśmy się z mężem (po wspólnej dyskusji), że również u drugiego dziecka zostajemy przy jednorazówkach – częściowo z powodu lenistwa i wygody, po części dlatego, że ja również (pomimo urlopu wychowaczego) pracuję… Z „higieniczną stroną wielorazówek” raczej nie mam (teoretycznie) kłopotu, przecież pierze się je… Czytaj więcej »

Aleksandra Greszczeszyn
Reply to  Maria Ciahotna

Ja jak na razie też zaopatrzyłam się w pakę pampersów, a po urodzeniu synka – zobaczymy… W każdym razie tak sobie myślę, że skoro wymyślono coś dla naszej wygody i zdrowia dzieci, to dlaczego z tego rezygnować i cofać się o X lat do tyłu?…

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
12 lat temu

też tak myślałam, ale trzeba się samemu przekonać i obejrzeć, bo to zupełnie co innego niż „średniowiecze” 🙂 zresztą, jakby nie było coraz częściej zamieniamy ludzka pychę super wynalazków na powrót do natury 🙂 np. karmienie piersią. Ale pisze to z lekką dozą humoru,nie jestem fanatykiem, i prawie codziennie jednorazówki ląduja na pupie na zmianę z wielo, na noc zawsze 🙂 Aleksandro nigdy nic na siłę 🙂

Aleksandra Greszczeszyn

Jasne Haniu, do wszystkiego trzeba być przekonanym, zanim się to zrobi:) Szczególnie jeśli chodzi o wychowanie dziecka. Co do karmienia piersią, to myślę, że nigdy nie „wyszło z mody” – tutaj jestem w 100% za!:)

Anna Haluszczak
12 lat temu

To fakt – teraz wraca się do tego, co stare i stwierdza się, że to było najlepsze. Stosuje się babcine sposoby na choroby, nosi się w chustach, coraz więcej mam chyba też gotuje swoim dzieciom zamiast korzystać ze słoiczków.
Wracamy do starych sposobów na życie. I chyba dobrze 🙂

Aleksandra Greszczeszyn

Nie da się ukryć, że w dzisiejszym świecie warto na różne sposoby chronić się przed wszechobecną chemią i innymi cywilizacyjnymi świństwami:)

Sylwia Chojnowska
12 lat temu

Dziewczyny a podopwiedzcie mi ile otulaczy na początek potrzeba i czy za każdą zmianą wkładu zmienia siętakze otulacz czy sam wkład? A otulacz dopiero jak coś przesiąknie od razu lub na koniec dnia.JAkich firm macie otulacze bo jest ich trochę? Wkłądy też są różne babmusowe, z mikrofobry i z jakimś pokryciem węglowym?

Kobiecym_okiem
12 lat temu

Fajnie, że pojawiła się ta recenzja. Może sama spróbowałabym przy drugim synku (pierwszy chodził w pampersach), ale nie wiem, czy udałoby mi się namówić na te pieluchy opiekunkę 🙂 Kwestia przekonania – w końcu przyzwyczajenia silnie bazują na przekonaniach…

Sylwia Chojnowska
12 lat temu
Reply to  Kobiecym_okiem

No właśnie ciekawe jak na tę opcję zareaguje opiekunka dziecka na wielorazówkach.

Aleksandra Greszczeszyn

Śmiem twierdzić, że np. babcie jednak puknęłyby się w głowę, ze cofamy się do ich czasów:)

Anna Haluszczak
12 lat temu

Moja mama mówi, że pamięta jak wszystkie linki na pranie na dworzu były zawieszone tetrówkami 😛 I pamięta ile to było prania, ile czasu na to wszystko poświęciła. Nie miała wtedy alternatywy. I trochę nam zazdrości tych jednorazówek…

Aleksandra Greszczeszyn

No chyba wszystkie mamy tak mówią:) I przypuszczam, że większość z nich bardzo dziwi powrót do tego:)

Magda Kupis
12 lat temu

moja mama przy bliźniakach i 2latce codziennie prała ok 80 pieluch (i wszystkie później prasowała) i mimo to namawiała mnie na korzystanie w pierwszych tygodniach z tetry 😉 ale tylko wtedy 😀 Przyznam, że kilak razy Tola miała zakładaną pieluszkę tetrową lub flanelową, ale to właściwie tylko po wyjściu ze szpitala, kiedy była cała odparzona ;/ w zasadzie była tylko nią zawinięta (przykryta) wiec to nie było klasyczne użycie.

Aleksandra Greszczeszyn
Reply to  Magda Kupis

Ojej, a skąd takie odparzenia zaraz po wyjściu ze szpitala? malutka miała pewnie wrażliwą skórę? U nas odparzenie było tylko raz i to malutkie!

Anna Rogalska-Bućko
Anna Rogalska-Bućko
12 lat temu

Zarówno teściowej jak i mamie bardzo się wielo podobają. Do tego teściowa zachwycona jest ich wyglądem 😉

Rachela
Rachela
12 lat temu

Sylwia,

ja na początku miałam 4 otulacze z firmy imseVimse, oraz około 25 pieluch tetrowych. Otulacz zmieniałam po 3,4 pieluszkach, a czasem częściej. Pralka szła w nocy i nad ranem było rozwieszane, a o 10 all było suche. W nocy używaliśmy pampersów. Więc na początek ta czwórka mi wystarczyła. teraz korzystamy z otulaczy Naughty baby i Imse Vimse – mamy ich ok 15, oraz wkłady z mikrofibry, ok 20 – większość dostaliśmy w spadku.
Marcinek zaczyna 10 miesiąc i cały czas rozrabia w otulaczach a pampers na noc. 🙂

Aleksandra Greszczeszyn
Reply to  Rachela

Rachelo, a możesz przybliżyć, ile mniej więcej na taką podstawową wyprawkę trzeba wydać? Słyszałam, że to jest dosyć kosztowne…

Patrycja Zych
12 lat temu

Świetny tekst i bardzo pomocny. Szkoda,że dawniej nie wiedziałam na temat pieluszek tyle co teraz. Przy drugim dziecku na 100% spróbuję 🙂 dziękujemy za wyjaśnienie wszystkiego:):)

Anna Rogalska-Bućko
Anna Rogalska-Bućko
12 lat temu

My też wielo. Na wyjscia nie,ale dzięki temu miesięcznie starcza nam 50 pieluszek 😉 a tak? Moje dziecko jest mega-nieekonomiczne. Dziennie schodzi jej 10-15 pamoersow i nie na,ze poczeka ze zmiana. Leje i się drze 😉

Anna Rogalska-Bućko
Anna Rogalska-Bućko
12 lat temu

Aha. Nasza wyprawka to chińskie kieszonki z ebay traktowane jak otulacze za niecałe 300 zł już z przesyłka za sztuk 16, 30 spadkowych tetr, 20 własnych.

Budująca Mama
Budująca Mama
10 lat temu

My też mamy kieszonki z mikorpolarkiem 🙂 http://budujacamama.blogspot.com/2013/12/pieluchy-wielorazowe-nasz-wybor.html a poza tym te pieluszki są śliczne 😀 Dziecieca pupka do schrupania 😀

Marta
Marta
3 lat temu

Kupcie bibulki do wylapywania kupki, i takie plamy schodza jesli wklad suszysz na sloncu, bo slonce wyciąga ?

Emocje 8 marca 2012

Kobieta od stóp do głowy

Bycie współczesną kobietą to nie lada wyzwanie. Bo czym jest kobiecość w czasach w których przyszło nam żyć? Wyznacznikiem stało się ciało, które by było „kobiece” staje się polem nieustannej walki i jest obarczone wieloma wyrzeczeniami.  Gdziekolwiek się nie ruszymy jesteśmy bombardowane wizerunkami pięknych kobiecych kształtów – w reklamach, na bilbordach, w ulubionych czasopismach. A że nie znamy potęgi retuszu i fotoszopa to wierzymy, że to co widzimy w telewizji i gazetach jest prawdą i nabawiamy się kompleksów.
Stoimy przed lustrem i przyglądamy się wszystkim partiom naszego ciała! Bierzemy pod lupę każdy jego fragment i… widzimy jedno, a co według obowiązujących standardów chciałybyśmy zobaczyć?

Stopy – muszą prezentować się nieskazitelnie, nie mogą od tak ,zostać pozostawione same sobie. Pięty gładkie jak pupa niemowlaka, a na paznokciach lakier koniecznie w kolorze wiśni, bo seksowny.

Nogi – ideałem są kształtne, wysportowane i opalone. Nogi muszą być jedwabiście gładkie – kobieta nie ma innego wyjścia, jak zacisnąć zęby i zaprzyjaźnić się z jednym z narzędzi tortur: depilatorem, woskiem, laserem, w ostateczności ostrą maszynką. Tak to jest na tym świecie, że włochate męskie łydki są seksowne, a owłosione nogi kobiet są czymś niedopuszczalnym. Od zawsze wiadomo, że to my musimy starać się więcej. My kobiety powinnyśmy bojkotować windę i chętnie biegać na siłownię. A tam nie machać byle jak hantelkami, ale poruszać się systematycznie według ułożonego harmonogramu.

Uda – oczywiście bez celulitu, który wprawdzie u kobiet jest czymś normalnym i naturalnym, ale za to jakże nieładnym! Uda muszą być jędrne i szczupłe – dlatego należy zawsze być na jakiejś diecie cud i przynajmniej co dwa dni okupować fitness klub. Ewentualne wyjątki od narzuconego reżimu powinny być popełniane w zaciszu własnego domu i być okupione wyrzutami sumienia.

Brzuch – płaski, a zadaniem kobiety jest zapobieganie wszelkim wałeczkom i fałdkom, nawet jeśli jest to praca mitologicznego Syzyfa. Oprócz ćwiczeń i diety wpływ na odkładanie się tłuszczu w okolicach brzucha i bioder ma stres, dlatego współczesna kobieta powinna być zawsze zrelaksowana, wypoczęta, świeża i ani przez chwilę sfrustrowana – np. swoim biustem.

A ów biust – niczym dwa jabłka – jędrny, gładki i stojący. I co z tego że nasz osobisty, jeśli jest jednak ogólnym obiektem fantazji i ciekawości.

Twarz – powinna się zatrzymać w czasie, czyli żadnych zmarszczek, bruzd, kurzych łapek, cieni, za to blaski (skóra powinna być pięknie rozświetlona). Obowiązkowo musimy posiadać zestaw skutecznych kremów do twarzy, a liczba ich wzrasta wraz z wiekiem kobiety. Każdego dnia niezbędne jest wklepywanie w twarz specyfików z przeróżnymi witaminami, filtrami, substancjami nawilżającymi, odżywczymi, kwasami, retinolem, kolagenem i innymi cudami…

Usta – wydatne, kuszące i seksowne. Z pomocą przychodzą błyszczyki, szminki, pomadki, konturówki, a w ostateczności zastrzyki z kwasu hialuronowego – ała! Usta wymagają ciągłego nawilżania, ujędrniania, wygładzania i koloru! I to takiego który z jednej strony pasuje do naszego typu urody, z drugiej – jest modny w tym sezonie.

Włosy – w przeciwieństwie do innych fragmentów ciała – na głowie powinny być mocne, gęste i puszyste. Oczywiście idealnie ułożone –  dlatego powinnyśmy wstawać na tyle wcześnie, by zdążyć na akrobacje z lokówką, prostownicą, pianką, żelem, lakierem, grzebieniem… Nie możemy też zapominać o farbie, to ona nadaje włosom połysk, a poza tym naturalny kolor jest passe.

I długo by tak wymieniać i analizować te cechy bycia kobietą. A i tak cała ta wyliczanka jest niczym przy jednym niezaprzeczalnym fakcie – kobiecość rodzi się z samoakceptacji i pokochania samej siebie. Nie ma nic bardziej atrakcyjnego niż kobieta świadoma swojej wartości!  Wysoka czy niska, szczupła, czy gruba, z makijażem czy bez – kobieta pewna siebie. Tylko, że tego trzeba się nauczyć, a współczesny świat wcale nam w tym nie pomaga. Jak mamy pokochać i być dumne z naszego ciała, jeśli tak bardzo odbiega od tego co jest lansowane przez media? A przecież każda z nas jest wyjątkowa! Dlatego nie pozwólmy byśmy zostały przytłoczone  pogonią za nierealnymi wzorcami. Obudźmy na wiosnę naszą kobiecość by emanowała z naszego wnętrza.

Subscribe
Powiadom o
guest

24 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Haluszczak
12 lat temu

A ja tam się nie przejmuję ideałami 😛 Staram się o siebie dbać, by czuć się szczęśliwą i spełnioną. Nie muszę mieć wymiarów 90-60-90, bo po co? Mój mąż kocha mnie taką, jaką jestem – prawdziwą, a nie wykreowaną przez programy do obróbki zdjęć. Moje dzieci nie widzą poza mną świata – i nie obchodzi ich idealna barbie pokazywana w telewizji. Ja czuję się dobrze z samą sobą i nie potrzebuję operacji plastycznych by to zmieniać. Jestem kobietą zwyczajną – nie idealną. Jestem sobą – i dobrze mi z tym 🙂

Aleksandra Greszczeszyn

Brawo za ten tekst Basiu! W Dniu Kobiet życzę sobie i wszystkim kobietkom, aby odnalazły radość w zwyczajnym byciu sobą…

Magda Kupis
12 lat temu

Siła reklamy i kreowanego przez media wizerunku ogromnie wpływa na nas (i nasze dzieci). Dobrze, że staje się to być problemem dla tych, którzy mogą coś zmienić (choć na wybiegach nie spodziewam się innych modelek niż w rozmiarze 0). Ale na szczęście jesteśmy mądrymi kobietami i jak to bywa z nami- jesteśmy na diecie, która nie pozwala nas karmić do syta tym wyimaginowanym wizerunkiem współczesnej kobiety (bo doskonale wiemy, jak wygląda prawdziwa kobieta), prawda? 🙂

Aleksandra Greszczeszyn
Reply to  Magda Kupis

Z drugiej strony ostatnio zauważa się odchodzenie od typu wychudzonej modelki na rzecz modelek w rozmiarze XXL i to też uważam za niesłuszne. Sama jestem kobietką w rozmiarze „S” bez żadnej diety – przeciwnie – przytyć nie pomogły ani ciąże ani diety wysokokaloryczne! I przyznam, że czasem czuję się dyskryminowana własnie z powodu bardzo szczupłej sylwetki… Niejednokrotnie zdarza mi się słyszeć, że się głodzę, że wyglądam jak anorektyczka itp. Zawsze dziwi mnie, dlaczego ludzie oceniają wygląd innych, ich tuszę czy jej brak? Czy sprawia im przyjemność takie komentowanie? Uwierzcie, że przykrym jest nie tylko ważyć „za dużo” (oczywiście pod miarkę… Czytaj więcej »

Joanna Pawlińska
Joanna Pawlińska
11 lat temu

Ludzie Cię nienawidzą za to, że masz coś czego oni pragną, tak już jest. Najłatwiej zwalczać swoje kompleksy wyśmianiem u innych tego o czym się marzy. Jak przytyjesz to znajdą inny powód, żeby dokopać. Kochaj siebie taką jaką jesteś, a tym co Cię wyzywają od anorektyczek odpowiadaj, że przynajmniej w drzwiach się mieścisz przodem a nie bokiem jak oni, albo coś równie wrednego. Możesz też zapytać kto im broni się głodzić. Ludzie zawsze znajdą w każdym coś co można ocenić, żeby tylko poczuć się lepiej. Czasami mnie łapie zazdrość jak widzę pięknie zrobioną kobietę, najpierw są myśli, że niektórym łatwiej,… Czytaj więcej »

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
12 lat temu

Mimo wszystko… „być kobietą, być kobietą” zdecydowanie „Lubię to”. Na szczęście jestem świadoma zafałszowania pewnych obrazów-ikon ilustrujących „kobietę”, więc nie muszę się zadręczać snuciem marzeń o pośladkach przypominających wszystko oprócz ludzkich pośladków 😛 natomiast uważam, że każda kobieta powinna o siebie dbać ( ale nie tylko o ciało! )- choć tu powinnam się przyznać do lekkiej hipokryzji- bo czasem owszem fajnie jest umalować paznokcie ( do pierwszego zmywania:-P), lecz czasem jeszcze fajniej jest po prostu w dresie i z kubłem lodów posadzić swój bardzo „ludzki tyłek” na kanapie!

Aleksandra Greszczeszyn

Bo każda kobieta jest piękna, jeśli jest zadbana:) A takie dresowe lenistwo to także dbałość – o kondycję psychiczną i dobre samopoczucie:)

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu

Kapitalnie to podsumowałaś!

Mirella
Mirella
12 lat temu

Haniu bo zmywa się w rękawiczkach 😛 Wtedy wszystko zależy od jakości lakieru 🙂

Aleksandra Greszczeszyn
Reply to  Mirella

Ja nie potrafię ani malować paznokci (tak, żeby nie pomalować przy tym też palców:)), ani zmywać w rękawiczkach!:)

Anna Haluszczak
12 lat temu

A ja nigdy nie zmywałam w rękawiczkach 😛

Joanna Pawlińska
Joanna Pawlińska
11 lat temu
Reply to  Mirella

zmywa to się w zmywarce 😉 Najlepiej jak ma na imię Ania 😉

Ania Stanczak
12 lat temu

właśnie z samoakceptacji… a ja nie umiem ciągle mi coś nie pasuje a po porodzie to już dramat….

Ania Stanczak
12 lat temu

hhahah atez nie umiem malować paznokci i zmywać w rękawiczkach;P

Ela
Ela
12 lat temu

Kobieta zawsze powinna czuć się idealnie na tyle, że sama zawsze stwierdza, czy jest jej dobrze, czy źle z tym – grunt to, aby nam było odpowiednio z taką wagą z jaką czujemy się dobrze – wszystko zależy od osobistego podejścia do siebie samego 🙂

Agata
Agata
12 lat temu

Dokładnie zgadzam się, ale najważniejsze jest abyśmy czuły się dobrze we własnym ciele. Zaakceptowały siebie takimi jakimi jesteśmy, a wszelkie niedoskonałości zwalczyły bez „naporów”. Co do odchudzania jestem zwolenniczką zmiany nawyków żywieniowych, a nie kategorycznej diety. Obecnie chciałabym zrzucić 5 kg, tak dla samej siebie. Także wybieram się na basen, pozostaje kwestia jedzenia. Macie jakieś porady?:)

Agata

Ginnara
Ginnara
12 lat temu

Grunt to podejście do siebie samej, a jeśli już odchudzać się, to tylko z głowa, spokojnie, bez dużych susów…Zawsze do celu dojdzie się bez przeszkód, kiedy się nie śpieszy, w końcu to nie pociąg, aby coś mogło uciec nam.

W roli mamy - wrolimamy.pl

No i co – znów dooopa. Nikt się nie chce pochwalić. Ja np. lubię w sobie oczy, smukłe palce, zgrabne nogi. Teraz Wy:)

Agnieszka Redzik
9 lat temu

dopiero widzę 🙂 ja mogę napisać 🙂

Agnieszka Redzik
9 lat temu

poczekaj moment 🙂

Agnieszka Redzik
9 lat temu

Mimo nadwagi jestem piękną kobietą w moim spojrzeniu jest więcej dobra niż w słowach a moje serce jest pełne miłości jestem oddaną matką i żoną jestem spontaniczna i radosna potrafię się śmiać z siebie i mam wiele pasji jestem super kobietą!!! choć mój mąż tak nie uważa umiem pisać, i poruszać ludzkie serca, umiem czynić dobro i pomagać ludziom ps. jak ktoś ma coś dla noworodka dziewczynki do oddania to składam paczkę dla jednej miłej pary <3 oddam ostatnią koszulę i sama nie będę miała w czym chodzić żeby uszczęśliwić kogoś innego i niestety teraz musiałam wydać majątek by uzupełnić… Czytaj więcej »

Sofija Wieszczeczyńska-Anlauf

jestem cała fajna 😉 mam zajefajne oczy i ponoć tyłek. No i kiedyś cycki były fajne, ale teraz wisi na nich Rumpel i trochę im przybyło w waze ale ubyło w wyglądzie…

Ewa Kwiatkowska
9 lat temu

Mam super małe oczy 😉 dziewczecy głos oraz jeden doleczek jak się uśmiecham 😉 no i nie wyglądam na swój wiek jupi 😉

Emocje 5 marca 2012

Wykluczeni

Jestem protestantką i w swoim krótkim pobycie tutaj na ziemi, spotkałam się wiele razy z nietolerancją “religijną” oraz co oznacza wykluczeni. Cóż jestem w mniejszości, więc nie było to dla mnie dużym zaskoczeniem, ani nie ubolewałam nad tym, że po trochu czułam się wykluczona, a w szczególności kiedy głowa państwa mówiła ”że każdy Polak to katolik”. Na to nie mamy wpływu. Po prostu jesteśmy, żyjemy obok, obchodzimy te same święta (Boże Narodzenie, Wielkanoc), naprawdę nie wiele się różnimy. Wierzymy w tego samego Boga, ale i tak dla wielu pozostaniemy sektą, odłamem prawdziwego kościoła. Po prostu jesteśmy wykluczeni.Można się nauczyć, jak żyć, jak funkcjonować w mniejszości, nie tylko religijnej. Ale dla mnie ważniejszym pytaniem jest: jak żyć w większości? Powszechnie akceptowana, propagowana, jest rola rodziców: matki i ojca. To podstawa rozwoju każdego społeczeństwa, a jednak, jako młody rodzic, czuję się wykluczona społecznie. Czuję się jak inni wykluczeni ze społeczeństwa. Cokolwiek jest organizowane przez miasto, ośrodki publiczne, nie bierze pod uwagę jednej z największych grup w naszym społeczeństwie: rodziców z małymi dziećmi. Spotkania, koncerty organizowane są wieczornymi porami, kiedy to my, rodzice zazwyczaj kąpiemy nasze pociechy, kładziemy je spać, i sami nie mamy już sił, by gdziekolwiek pójść. A także jawi się problem, z kim zostawić dziecko. Ktoś odpowie: no pewnie że z teściami. A jak teściowie mieszkają po drugiej stronie Polski, albo nie koniecznie teściowe to najlepszy wybór? Rodzice często są zdani na samych siebie.

Dlaczego czuję się wykluczona? Bo nie mogę “po ludzku” załatwić podstawowych spraw w urzędzie, na poczcie, czy w banku. Pierwszą barierą najczęściej są schody, za wąskie drzwi, nie mam gdzie w spokoju nakarmić dziecka, a nawet go przebrać. Po drugie, płacz  zniecierpliwionego dziecka, bo nikt mnie nie przepuścił w kolejce. I to spojrzenie i częste  komentarze: “niech Pani uciszy to dziecko”, “a dlaczego nie chce Pani dać smoczka”, “pewnie jest głodne”, to wystarczy bym poczuła się, że jestem złą matką, która nie dba o swoje dziecko – no bo przecież tak płacze… Zadaję sobie pytanie: Czy tak powinno być?

Wykluczenie nie dotyczy tylko sfery życia publicznego, ale też prywatnego. Może jest tak tylko w moim przypadku, gdzie nagle część znajomych nie ma już czasu do nas wpaść, bo wie już że; nie pogramy w gry planszowe, nie napijemy się procentów, nie posiedzimy do nocy.

O czym z nimi rozmawiać, jak nie tylko dziecku?, bo myślą, że jako młodzi rodzice, tylko tym teraz żyjemy. Dlaczego nie podejmą próby zapytania się nas wprost,  bo nie wypada. Dlaczego młodzi rodzice, często skazani są na kiszenie się w swoich czterech kątach? Oprócz spacerów, jakie inne aktywności na zewnątrz czekają na młodych rodziców. Dlaczego w każdym mieście, miasteczku, gminie, nie ma prowadzonych  regularnych zajęć, spotkań dla młodych rodziców? Gdzie mogliby się dowiedzieć np. o rozwoju dziecka, czy po prostu wymienić doświadczeniem z innymi rodzicami.

No tak mamy happeningi, wystawy, kino, teatry. Niestety podobnie jak wyżej nie ma przygotowanych miejsc dla rodziców (karmienie, przewijanie), a często płacz dziecka jest nie mile widziany, bo zaburzy muzealną ciszę, lub zakłóci spektakl.

Więc powracam na łono kościoła. No gdzie jak nie w kościele dzieci powinny być mile widziane. Pomyłka. Ile razy widzę rodziców wychodzących z kościoła, bo dziecko płacze, lub stojących na zewnątrz, z dala od innych. Czy w kościołach są miejsca dla rodziców z małymi dziećmi? Przyznam, że dotychczas tylko w niewielu kościołach, kaplicach spotkałam się z wielką życzliwością i zachętą, aby uczęszczać w nabożeństwach z maleństwem.

Drodzy Rodzice, czy czujecie się wykluczeni? A czy w rodzinie można  poczuć się wykluczonym?

Subscribe
Powiadom o
guest

32 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Haluszczak
12 lat temu

Brzmi dziwnie znajomo (choć sfera religijna mnie tu nie do końca dotyczy, bo jestem katoliczką). Dopiero w chwili, gdy zostałam mamą poczułam co to są przeszkody. Sklepowe schody to jedno, ale jak tu się zmieścić z wózkiem w małych sklepowych alejkach? Kluby dla mam? Są, ale raczej w większych miastach – ja mieszkam w małym i nic takiego tu nie ma. Ciężko mi też spakować 2 maluchów, by przez pół godz jechać do większego miasta, gdzie coś się dzieje. O koncertach już nawet nie pamiętam, a znajomi? No cóż… Stara ekipa przez długi czas bawiła się dalej – tylko, że… Czytaj więcej »

Anna Kopeć
12 lat temu

Tak, tak, tak! Rękoma i nogami podpisuję się pod tym, czuję się w wielu sytuacjach bardzo podobnie! To ma się też do takich zwyczajnych spraw jak zakupy! Najbardziej wkurzają mnie „życzliwi” ludzie udzielający 1000 bezczelnych rad dzięki czemu także czuję się jak zła matka – bo dziecko krzyczy i płacze (kiedyś miałam awanturę z autobusie, bo Kuba koniecznie chciał postawić na swoim a ja nie chciałam mu ustąpić). Znajomych – mam właściwie tylko tych co sami mają dzieci. Do kościoła nie wchodzę, bo mój urwis jest niesamowicie ruchliwym dzieckiem – byłby dosłownie wszędzie, więc odpuszczam sobie nie chcąc widzieć pokrzywionych… Czytaj więcej »

:)
:)
12 lat temu

Kurcze to może ja jakaś dziwna jestem, bo mieszkam na wsi (wieś mówi sama za siebie), ale jakichś większych problemów nie mam. Odkąd urodziła się Karola wszędzie z Nią jeździmy: zakupy, kościół, imprezy-znajomi. Mniejsze, codzienne, zakupy robimy w naszych wiejskich sklepach, ale podjazdy mamy i szerokie alejki sklepowe też. Większe zakupy w hipermarketach robimy raz na 2 tyg też wszyscy razem. Do kościoła jeździmy co tydzień całą trójką, od zawsze. Nawet ksiądz powiedział, że dzieci nie potrafią wyrażać słowami swojej modlitwy, więc płacząc też się modlą. Ze znajomymi spotykamy się regularnie albo na domówkach albo w kawiarniach, bo uwierzcie mi… Czytaj więcej »

Julia Bąk Orczykowska

Święte słowa.. Co do religii… Myślę, że w chrześcijaństwie robimy wszystko na przymus… No bo w jakim celu idziemy do kościoła jeżeli nie chcemy a rodzice nas wyganiają! Myślę, że do kościoła się idzie jak czuję si taką potrzebę… Myślę, że to jest religia na „odpierdól” bo niby wierzymy, ale o swojej religii wiemy na prawdę mało… Druga sprawa… Faktycznie jest bardzo mało miejsc dostosowanych dla rodziców z dzieckiem… I jeszcze ta nietolerancja osób trzecich… Kościół… W mojej parafii był ksiądz, który zabraniał przyprowadzać małe dziecko. A jak ktoś przyprowadził to z ambony przez mikrofon kazał wyjść z dzieckiem… Nawet… Czytaj więcej »

Anna Haluszczak
12 lat temu

Ciekawego macie księdza :/ Przykro, że tacy ludzie zostają kapłanami 🙁

Weronika Militowska
Weronika Militowska
12 lat temu

Nasz ksiądz „przemiły” nic nie musiał mówić… Wystarczy charakterystyczne spojrzenie i te znaczące chrząknięcia podczas mszy 🙂

Weronika Militowska
Weronika Militowska
12 lat temu

Rachelo,trudno mi nawet pisać o tym co przeczytałam… Niestety jest coś takiego w naszym społeczeństwie(nie mówię ogólnikowo – wiem,że są ludzie bardziej przychylni) co nie daje funkcjonować w pełni komfortowo… Karmienie to już ogólnie wiadoma sprawa… Poruszona w mediach spowodowała,że miejsca do karmienia maluszka zaczęły się pojawiać… Zaczęły i szybko skończyły… Co do reszty… Moja znajoma ma problem religijny i czuje się podobnie jak ty… Wykluczona po za społeczeństwo… Jak sama często mówi :” Czuję się inna…”. Tolerancja Polaków jeszcze długo powinna się kształtować w dobrą stronę… Czy kiedyś nastąpi taki dzień,że ten „inny” będzie taki sam jak ja czy… Czytaj więcej »

Rachela
Rachela
12 lat temu

Droga Weroniko,

często brak akceptacji ze strony tych najbliższych najbardziej nas rani. Mogę jedynie się domyślać jak jest wam trudno. Do dziś niewiele mówi się o autyzmie. Ze swojej strony mogę polecić kilka ciekawych lektur – choć pewnie z większością jesteście obeznani.
Życzę Wam drodzy Rodzice dużo sił, miłości, a Krzysiowi niepowtarzalności w poznawaniu świata.

Weronika Militowska
Weronika Militowska
12 lat temu
Reply to  Rachela

Rachelo, oczywiście ja zawsze jestem żądna wiedzy… Zatem jeśli masz jakieś tytuły to poproszę… Tutaj albo na blogu mojego synka… Zapraszam i dziękuję!!!

http://autyzm-krzyska.blog.onet.pl/

Rachela
Rachela
12 lat temu

Droga Weroniko,

szczerze polecam książki pani prof. Hanny Olechnowicz, dla mojego męża (pedagoga specjalnego z wykształcenia), wielki autorytet.
np z 2004 „Wokół autyzmu. Fakty, skojarzenia, refleksje”, Warszawa, WSiP
oraz gorąco polecam książkę „Opowieść ojca. Przez mongolskie stepy w poszukiwaniu cudu” Ruperta Isaacsona.

Weronika Militowska
Weronika Militowska
12 lat temu
Reply to  Rachela

Rachelo dziękuję ci bardzo za odpowiedź… Taki mąż to w moim przypadku byłby skarb(tak a propos wykształcenia) 🙂 Tak naprawdę nie czytałam drugiej książki i już za chwilkę przekopię internet w poszukiwaniu… „Wokół autyzmu…” znam i polecam… (na razie nie udało mi się zakupić tej książki na własność,a warto do niej wracać… ) Nie tylko rodzicom autystów… Jest wokół nas coraz więcej „takich” dzieci i w ten sposób może być łatwiej je zrozumieć… Dzieci i rodziców,bo poruszany w tym wątku brak zrozumienia boli czasem najbardziej… Trudno jest zamknąć się we własnym bezpiecznym świecie,żyć bez ludzi obok – dlatego ich zrozumienie… Czytaj więcej »

Anna Srokosz
12 lat temu

od kiedy mieszkam w Anglii widzę jak wielu rzeczy w Polsce brakuje, przede wszystkim ludzi szczerze szanujących i kochających dzieci… tutaj wiele rzeczy jest dostosowanych do potrzeb matek z dziećmi, pokoje do przewijania, karmienia… nikt nie spojrzy krzywo jeśli karmi sie piersią w kościele (co i mi się zdarzyło kilka razy), a poza tym w Anglii w kościołach, czy to katolickich czy anglikańskich są specjalne liturgie dla dzieci (wychodzą one z kościoła do salki, gdzie mają swoją liturgie i wracają w procesji na ofiarowanie) i nikt nie nie krzywi jak dzieci sobie chodzą, tańczą, czy co tam jeszcze. Oczywiście czasem… Czytaj więcej »

Anna Haluszczak
12 lat temu
Reply to  Anna Srokosz

U nas w parafii jest msza typowo dziecięca, na którą chodzę. I wiem, że jeśli wtedy nawet moja rozbrykana 2latka skacze czy biega z inną dziewczynką, to nikt nam nie zwróci uwagi. Jeśli komuś przeszkadza, niech przyjdzie na inną mszą i tyle. Księża tylko się uśmiechają, a po Komunii Św. jest specjalne błogosławieństwo dla dzieci, które są za małe na ten sakrament. Księża wychodzą przed ołtarz, a wszystkie maluchy gromadzą się wokół nich. Miło popatrzeć 🙂

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu

Polecam jeszcze wpis Mirelli o dzieciach w kościele – https://wrolimamy.pl/2011/10/23/dziecko-w-kosciele-czyli-jak-powinno-byc/

Aleksandra Greszczeszyn

Oj tak, dziecko w Kościele to „problem”… Te karcące spojrzenia starszych pań w ławkach i innych mam, których dzieci grzecznie siedzą 45 minut w ławkach, podczas, gdy moja Julka komentuje na cały głos pajęczyny za ławką i śmieszny kapelusz pani siedzącej przed nami…Dlatego odkąd mam dziecko moje wizyty w Kościele stały się ograniczone, baaardzo ograniczone…

Aleksandra Greszczeszyn

Swego czasu napisałam taki felieton: http://www.familie.pl/artykul/Polak-mentalnosc-nieprzyjazna-mamie-i-dziecku,3896,1.html Spotkał się on z bardzo skrajnymi opiniami: zarzucano mi, że oczekuję wyjątkowego traktowania, że to my, młodzi rodzice dyskryminujemy tych, którzy nimi nie są, że jestem bezczelna domagając się prostych chodników, miejsca w przedziale czy po prostu zwykłej, ludzkiej empatii… Twój wpis Rachelo jest mi bardzo bliski, bliski mojemu artykułowi i mojemu punktowi widzenia. Niestety – nadal młodzi rodzice są w wielu miejscach traktowani jak intruzi czy zło konieczne. Moja córeczka ma już 4 latka, ale za niespełna 2 m-ce znowu stanę się młodą mamą niemowlaczka i na nowo będę przeżywać to wszystko…Co do… Czytaj więcej »

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu

Olu bardzo trafny pomysł dotyczący „zmiany mentalności” 🙂
Fajny tekst 🙂

Anna Kapelan
12 lat temu

Ja spotykam się z brakiem tolerancji ponieważ nie jestem wierząca… boimy się z partnerem odpowiedzieć na pytania znajomych i rodziny „kiedy chrzest?” więc zwykle jest to odpowiedź wymijająca…bla bla nie teraz…później…nie wiemy…bo ludzie reagują jednoznacznie negatywnie. Mało kto potrafi zrozumieć, że można żyć „moralnie i uczciwie” i wychować dziecko w zgodzie z zasadami społecznymi,nie deklarując przynależności do kościoła…i to w dużym mieście jakim jest Warszawa!

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu
Reply to  Anna Kapelan

Aniu, koniecznie zajrzyj do innego wpisu na blogu – będzie Ci wyjątkowo bliski 🙂
https://wrolimamy.pl/2011/11/15/inni/

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
12 lat temu
Reply to  Anna Kapelan

Aniu, absolutnie nie powinnaś się tym przejmować ( rozumiem, że to trudne, bo bliscy często są głusi na wersję odmienną od ich wyobrażeń)! Nawet osoby wierzące, posiadające choć odrobinę części „operacyjnej” mózgu – powinny szybko dojść do wniosku, że słynne 10 przykazań to nie tylko własność wyznania religijnego, a ogólnie przyjęte zasady etyczne i moralne współczesnego świata ( przynajmniej w kontekście globalnej wioski- jaką jest Europa). Życzę powodzenia i żeby udało Wam się nawiązać dialog:)

Aleksandra Greszczeszyn

Rzeczywiście bycie katolikiem wydaje się niektórym ludziom w naszym kraju tak oczywiste jakby nie było innej możliwości… A przecież jesteśmy różni, także pod względem wiary i mamy do tego prawo! Szkoda, że nadal jesteśmy pod tym względem tak uprzedzeni…

Maria Ciahotna
12 lat temu

Ja mieszkam w Czechach a u nas protestantów jest bardzo wielu, więc z tym akurat kłopotu nie ma. I chyba mam też szczęście, bo w kościele katolickim dzieci są mile widziane – pod opieką rodziców oczywiście. Jestem teraz z 9 miesiącu ciąży więc to mąż pilnuje córeczkę, by nie zrobiła z kościoła szopki, ale ludzie się już przyzwyczaili. Pozatym w tygodniu też bywa specjalna msza dla dzieci. A maluchy nieprzystępujące z racji wieku do Komunii św. i tak zawsze podchodzą z rodzicami przed ołtarz, by ksiądz zrobił im krzyżyk na czole – dzieci to uwielbiają 🙂 A zakupy? Jeżdżę kiedy… Czytaj więcej »

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
12 lat temu

nic dodać nic ująć ( niestety) nasza matczyna codzienność. Mam ulubioną „sąsiadkę z bloku- starszą Panią z utrwalonym na twarzy grymasem wiecznego niezadowolenia i złośliwości- jeszcze mi się nie zdarzyło żeby nie zatrzasnęła mi drzwi przed nosem
obojętnie czy szłam sama, z brzuchem czy z dzieckiem pod jedną pachą , zakupami pod drugą i sankami na plecach!
Na szczęście tą regułę potwierdzają jeszcze wyjątki w postaci życzliwych ludzi:) mam nadzieję, że te wyjątki zarażą całą resztę!

Aleksandra Greszczeszyn

Dziękuję Basiu:) Bo moim zdaniem większa część winy za ten stan rzeczy tkwi nie po stronie prawa, a po stronie ludzi, którzy nie chcą rozumieć młodych rodziców!

Kasia
Kasia
12 lat temu

Jest 30 minut po północy (mieszkamy w Londynie, więc godzina do tyłu). Właśnie odwiedza nas moja siostra i jej mąż-to-be (mam nadzieję:)). Dziecko smacznie śpi, a my gramy od kilku godzin w Wormsy (gier planszowych nie mamy). Pijemy piwo (no dobra, oni piją, bo ja karmię). Siedzimy codziennie do późna. I to nie pierwsi goście z Polski, którzy nas odwiedzają odkąd mamy dziecko. I nie pierwsi znajomi z Londynu, którzy spędzają z nami czas mimo obecności noworodka. Myślisz, że z tymi wszystkimi ludźmi rozmawiamy jedynie o dziecku? To, że jest ono obecne w naszym życiu nie znaczy, ze jest JEDYNYM… Czytaj więcej »

Anna Haluszczak
12 lat temu
Reply to  Kasia

To trochę nie do końca tak jak piszesz. Nie każde dziecko śpi w każdych warunkach. Nie każdy ma też duży dom, by dziecko spało na jednym końcu, a impreza ze znajomymi odbywała się na drugim. Jeśli masz w domu dwa pokoje, to ciężko, by w jednym spało dziecko (nie mówię o noworodku, który z założenia śpi wszędzie, ale o starszym maluchu) a w drugim głośno, gwarno i huczno. Nie zawsze da się wszystko pogodzić. Nie każdy ma też gdzie zostawić dziecko chcąc się wybrać do teatru czy kina – bo teściowie mieszkają za daleko, a nie w każdej małej miejscowości… Czytaj więcej »

Magda Kupis
12 lat temu
Reply to  Kasia

Troszkę się tu nie zgadzam, nie w każdym mieście są teatry czy nawet kina, a już nie wszędzie są seanse dla dzieci, nie wszędzie można je zabrać, mimo szczerych chęci. Wchodząc do restauracji czy kawiarni z dzieckiem mam wrażenie, że nie tyle obsługa co goście mają ochotę wypchać mnie wzrokiem za drzwi (oczywiście nie wszędzie). Z wiekiem dziecka napotyka się na różne inne „techniczne” problemy, które głównie powodowane są mentalnością ludzi. Pierwszy z brzegu przykład: chcę wejść z wózkiem do autobusu, grupa ludzi stoi na miejscu dla wózków i ani myśli się przesunąć, nie mówiąc o tym, ze blokują wejście… Czytaj więcej »

Aleksandra Greszczeszyn

Kasiu w pewnych sprawach można wyjść z inicjatywą, w pewnych nie. Nie fair jest pisanie czy mówienie, że wszystko zależy od nas, bo tka nie jest! Żyjemy wśród ludzi i to od nich także wiele zależy. Nie da się nikogo „przerobić” na siłę. Ja też mam znajomych – bezdzietnych – z którymi fajnie spędzam czas, ale mam i takich, którzy zaczęli mnie unikać, odkąd jestem mamą. Poza tym, tak jak pisze Ania, wiele zależy też od warunków, w jakich się żyje. Ja np. mieszkam na wsi, do najbliższego miasta mam ponad 20 km i nie mam możliwości swobodnego wybierania takich… Czytaj więcej »

Edyta Skrzydło
Edyta Skrzydło
10 lat temu

Ja nie chodzę do kościoła, bo jeśli ksiądz twierdzi, że dzieci profanują mszę to sory,jak ksiedzu dzieci przeszkadzają, to i mnie też nie zobaczy na mszy! Również nie zgadzam sie z podejsciem księży do ludzi, którzy nie mają ślubu kościelnego, czy chrztu dziecka. Obiema rękoma się podpisuję za tym aby zdjąć celibat,niech oni mają swoje rodziny,żyją normalnie wtedy taki pan będzie mi mógł mówić o rodzinie, czy też nawet umoralniać,jeśli nie ma pojęcia jak funkcjonuje rodzina wiec niech przemilczy tą kwestię.

Edyta Skrzydło
Edyta Skrzydło
10 lat temu

Jeszcze jedna kwestia ksiądz to zwykly facet, ze zwyklymi potrzebami,myślący głównie……,to ludzie zrobili z nich bóstwa!! Niejeden ma dziecko i nasuwa mi sie pytanie kto je ochrzcił,i dlaczego? Ogolnie kler to dla mnie temat silnie alergizujacy!

Rachela
Rachela
10 lat temu

Dlatego m.in. nie potrafiłabym należeć do kościoła rzymskokatolickiego. U protestantów ksiądz może mieć żonę i dzieci – to po prostu naturalne

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close