Gościnne wtorki 12 września 2017

Inne dzieci

Mówi się, że żeby poznać drugiego człowieka, trzeba z nim zjeść beczkę soli. I ja się z tym zgadzam. Inne powiedzenie głosi kolejną prawdę, która brzmi: nie oceniaj książki po okładce.  Pierwsze wrażenie [a nawet pierwsze kilka wrażeń :P] często bywa bardzo mylne, niesłuszne i niesprawiedliwe.  Zgadzam się nawet z tym, że nigdy nie zna się drugiego człowieka do końca. Są tacy, którzy po latach potrafią mnie zaskoczyć! Tymczasem dzieci ocenia się w mgnieniu oka, a przy okazji i ich rodziców! Najsurowszymi sędziami bywają najczęściej ci, którzy sami nie mogą się poszczycić idealnym wychowaniem [bo takiego nie ma]…

Do napisania tego tekstu zainspirowała mnie sytuacja, której niedawno byłam świadkiem i uczestniczką. Moje dziecko po kilku dniach zostało poddane surowej ocenie i podsumowane w mocnych słowach przez osoby, które:

  1. a) powinny doskonale wiedzieć, że z tego typu ocenami w przypadku kilkulatka postawionego w nowej sytuacji należy wstrzymać się przynajmniej kilka tygodni
  2. b) nie są kompetentne do wydawania takich osądów
  3. c) powinno je to gówno [GÓWNO!] obchodzić!

 

Nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni, ale o raz za dużo. I w końcu musi mi się ulać!

Załóżmy, że siedzisz w poczekalni u lekarza. Twoje dziecko jest rozdrażnione, bo całą noc gorączkowało i choć teraz nie wygląda na chore, marudzi po swojemu. Co robi siedząca naprzeciwko babcia? Ano komentuje: „Oj, ale niegrzeczny chłopczyk! Taki duży, a taki niewarty!”. Przez 5 minut styczności z kilkulatkiem zdaje się wiedzieć o nim wszystko!

Inna sytuacja: jesteś z dzieckiem na zakupach. Zazwyczaj grzeczne [nie cierpię tego słowa, ale dobra…], tym razem wrzeszczy i wyrywa ci się, bo … zapomniało z domu ulubionego misia, a ty chcesz szybko kupić ten cholerny chleb, bo mieszkasz na wsi i zaraz zamkną ci tę budę. Nie masz czasu cofać się po pluszaka. Co robi ekspedientka? Odpowiedź jest oczywista! Oznajmia: „Pffff, to bezstresowe wychowanie! Co za pokolenie rośnie! Za naszych czasów…jakby matka po dupie przylała, zaraz byłby spokój!”.

I jeszcze inna: dziecko idzie po raz pierwszy w życiu do przedszkola. Zostaje bez mamy, z którą było w sumie bez przerwy przez 5 lat swojego życia. Jest w nowym środowisku, z obcymi ludźmi, wśród wymagań, które nie do końca potrafi zrozumieć. Jedno płacze za mamą. Zostaje nazwane beksą i „orkiestrą”. Drugie nie potrafi poradzić sobie z emocjami [ma 4-5 lat!!!], więc nie może usiedzieć w miejscu, biega, psoci… Zostaje nazwane łobuzem, lujem, niewartusem…

Nie. Nie jestem przewrażliwioną na punkcie swoich dzieci matką. Potrafię przyznać, że ich zachowania bywają niewłaściwe, a ja sama popełniam błędy, ale nienawidzę uogólniania i szufladkowania! Znam ten ból od podszewki… Sama byłam takim INNYM DZIECKIEM. Umiałam czytać w wieku 4 lat i na lekcjach często zwyczajnie się nudziłam. To od nauczycieli pierwszy raz usłyszałam, że się wywyższam [ w wieku 6 lat!!!!], że nie daję szansy innym dzieciom, że się popisuję swoją wiedzą… Potem to już dzieci mogły z łatwością nazwać mnie kujonem…

Beksa, łobuz, nieuk, brojarz, maminsynek, najgorszy, niewarty, rozbestwiony, opóźniona, płaksa, adhd – takich określeń używają dorośli do określenia dzieci, które zachowują się nie tak, jakby sobie ci dorośli tego życzyli. Używają tych określeń na szkolnym korytarzu, przy innych dzieciach, innych rodzicach i zapewne także w domach. Jak można się zatem dziwić, że te „INNE DZIECI” są automatycznie szufladkowane przez rówieśników? Jak się dziwić, że są potem przez inne dzieci wyśmiewane i wytykane palcami? Jak się dziwić, że te „INNE DZIECI” czują się ze swoją tożsamością źle, stają się niepewne siebie, zamknięte albo odwrotnie: z frustracji jeszcze bardziej dokazują?

Gdyby tobie, dorosłej osobie, ktoś ciągle powtarzał: „Ty to jesteś do niczego!”, „Do niczego nie dojdziesz!”, „ Ty to masz paskudny charakter!”?  A z twoich łez, które dla ciebie są do jasnej cholery z ważnego powodu, naśmiewał się nazywając cię beksą, mazgajem i twierdząc, że nie ma co płakać? Gdyby  JAK BYŚ SIĘ CZUŁA? … To wyobraź sobie, jak czuje się takie zaszufladkowane przez dorosłych dziecko…

Tak jak wspomniałam na początku: żeby poznać człowieka, trzeba z nim beczkę soli zjeść i wiesz, co ci powiem? Żeby poznać dziecko, trzeba z nim zjeść dwie beczki!

Bo ta mała istota nie potrafi wyrażać swoich myśli i emocji tak, jak dorosły człowiek, więc wielu rzeczy my, dorośli, musimy się domyślać albo dochodzić do wniosków po pewnym czasie.

Bo ta mała istota nie jest bezmyślną lalką, za jaką wielu dorosłych ma skłonność ją uważać! Sądzę, że życie wewnętrzne naszych pociech, mogłoby niejedną z nas zaskoczyć!

Bo ta mała istota jest w ciągłym rozwoju – zmienia się z każdym dniem, niemal z każdą minutą, w której czegoś się uczy, doświadcza…

Ta mała istota ma prawo mieć swój własny, odrębny charakter, kształtować swoją tożsamość, wyrażać zdanie i czuć!

Dzieci są różne. RÓŻNE!!! Tak jak dorośli. Serio!

Tolerancja – strasznie modne słowo. W bajkach pokazuje się homoseksualne pary, a z dziećmi chodzi na manifestacje z tęczową flagą albo czarnym parasolem. Większość z nas sprawia wrażenie, że chce uczyć dzieci żyć według hasła: “Żyj i daj żyć innym” i pokazywać, że inność nie jest złem. Tymczasem w „prawdziwym” życiu, w prozaicznych sprawach, w domu, w szkole, na podwórku każda inność spotyka się ze natychmiastową stygmatyzacją – nie przez dzieci, a przez dorosłych. A jak wiadomo „najlepszym” [albo i najgorszym] sposobem, by nauczyć czegoś dziecko, to dać mu przykład… Smutne to…

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ewa Korniluk
7 lat temu

U mnie w przedszkolu tak samo szybko padla ocena (oczywiscie negatywna) odnosnie mego dziecka.

Ewa Korniluk
7 lat temu
Reply to  Ewa Korniluk

Dodam że na 2 raz jak byl.

Marta Kosieradzka
7 lat temu

Dokładnie!, „uwielbiam” te komentarze obcych bab o niby bezstresowym wychowaniu kiedy widzą jak dziecko płacze i histeryzuje, bo jest niewyspane, po chorobie i wiele innych możliwości. Łatwo jest krytykować. Ja już tylko uśmiecham się w duchu i dbam o to by mój syn czuł się kochany, doceniony i pewny siebie.

Przemek Umanski
7 lat temu

Fajnie

Asia Radecka
7 lat temu

Wokół Dzieci tekst mocny i bardzo prawdziwy !! Powinnaś go wydrukować i w każdej szkole udostępnić rodzicom, może to da co niektórym do myślenia !! 🙂 Brawo Ola 🙂

Dom 11 września 2017

Mamo nie idź do pracy!

W nocy słyszę płacz dziecka dochodzący z pokoju po drugiej stronie mieszkania. Wstaję ledwo żywa i po ciemku slalomem podbiegam do Lusi, a wtedy ona  mówi do mnie: “Mamusiu, sama nie cie pać”. Teoretycznie w łóżku nad nią śpi starszy brat, ale i tak kładę się obok niej i tulę. Czekam aż wyrówna się jej oddech i zaśnie. Cicho wymykam się do mojego łóżka i zerkam na zegarek, a na nim 3 w nocy.

Nie potrafię już zasnąć. Za niecałe dwie godziny i tak muszę wstać żeby zdążyć na pociąg, a poza tym nasłuchuję czy mała się nie obudzi. W końcu dzwoni budzik i wstaję jeszcze bardziej zaspana. Cichutko szykuję się na wyjście do pracy. Jeszcze mam chwilkę i wtedy w drzwiach stoi ona. Kochana, niespełna trzylatka z zaspanymi oczkami, wbitymi we mnie. Podbiega do mnie i kurczowo się łapie i mówi najczulej jak potrafi: “Mamusiu”. Na ten dźwięk to nawet lodowce topnieją.

Przytulam ją mocno i wiem, że już nie zaśnie, że nie ma sensu kłaść jej spać. Niestety ja muszę wyjść z domu i wtedy ona wpada w płacz, że chce do mamusi. Razem z tatą próbujemy ją pocieszyć, wytłumaczyć. Wychodzę i macham na pożegnanie. Widzę ich w oknie, dziecko wtulone w tatę z groszkami łez na policzkach. Moje serce rozrywa się na kawałki.

Z jednej strony pociąg, praca, no nie mogę się spóźnić, muszę i tak przyspieszyć kroku by dotrzeć na dworzec na czas. Z drugiej strony rzuciłabym wszystko by zostać z nią, utulić, pocałować w czółko, powygłupiać się, czy poczytać książeczkę i zaprowadzić do przedszkola. Pociesza mnie tylko myśl, że została z tatą, ale dla niego to też nie są łatwe chwile.

Przyzwyczai się? Zapewne. Ale czy to jest dla niej dobre? Nie wiem, albo przynajmniej wmawiam sobie, że nie wiem, bo prawdy chyba bym nie zniosła.

Dzieci stanowczo za szybko pozbawione są dzieciństwa, czasu wspólnego z rodzicami. Dlatego mam dla was i siebie małą radę. Spędzajcie swój wolny czas z nimi, przesuńcie te zadania, które się da na później, a w zamian pobawcie się, ułóżcie puzzle, poczytajcie stertę książek. Pamiętajcie, że dzieci szybko dorastają, a czasu ich dzieciństwa nie da się w żaden sposób nadrobić.


Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Jadwiga
Jadwiga
7 lat temu

AMEN!

Milena Kamińska
Milena Kamińska
7 lat temu

🙁 tak miałam, całe szczęście już moje dzieci chętnie chodza do przedszkola i szkoły i te trudne chwile bywaja ale rzadko. Dla nas jest najgorszy wrzesień, niestety od tygodnia nie mam wcale czasu dla dzieci, siedzę i piszę plany wynikowe bo w ziązku z tym iż jestem pedagogiem specjalnym piszę plany ze wszystkich przedmiotów i to do tego inne dla dzieci z niepełnosprawnościa intelektualna w stopniu lekkim i inne dla uczniów w stopniu umiarkowanym, poza tym inne wychowawcze dokumenty, a do tego w tym roku wprowadzenie elektronicznego dziennika (czarna magia) czekam końca września bo do wtedy mamy czas ostateczny na… Czytaj więcej »

Jotgie
Jotgie
7 lat temu

Moja córka zaraz kończy pół roku i nijak nie potrafię sobie wyobrazić powrotu do pracy. Niby normalna rzecz, ale dzisiaj wydaje się po prostu nierealna. No bo jak to tak? Mam ją zostawić i sobie pójść?
http://dziennikzlejmatki.blogspot.com/

Milena Kamińska
7 lat temu

🙁 trzymam kciuki

Anna Maria Ratajczyk

U mnie sytuacja wyglada podobnie, a córeczka jeszcze mniejsza. Mądre słowa dzieci potrzebuja najbardziej czasu z rodzicami te chwile sa na wage zlota dla nich na cale zycie.

Niepoprawna Optymistka

U mnie jest tak po weekendzie. Dzieci nie chcą wypuścić taty do pracy 🙂

Dom 8 września 2017

Jak przetrwać remont z dzieckiem

Remont sam w sobie jest jak koniec świata. Wszystko stoi na głowie, nic nie można znaleźć, dostęp do wielu przedmiotów codziennego użytku jest ograniczony. Dorośli od tego wariują, a co dopiero dzieci? Jak przetrwać remont z dzieckiem i nie oszaleć??

  1. Jeśli masz taką możliwość, wyślij dziecko na czas remontu do babci, cioci czy choćby na kolonie. Bez dzieci na pewno wszystko pójdzie sprawniej. Jeśli nie masz takiej możliwości – patrz punkt drugi.
  1. Zaciśnij zęby i powiedz sobie, że to kiedyś minie. Cokolwiek by się nie działo, nie daj się wyprowadzić z równowagi. Ten trening cierpliwości będziesz przerabiać średnio dwa razy na godzinę. Dzieci mają niesamowitą inwencję. Na bank nagle zechcą zagrać w grę, w którą nie grały dwa lata i która jest na dnie któregoś pudła. Słowo klucz – któregoś.
  1. Żeby remont przebiegł gładko, trzeba się do niego dobrze przygotować. Przemyślcie, czego będziecie potrzebowali, szczególnie gdy wszystko robicie samodzielnie. Wszelkie braki kołków, farby, pędzla w odpowiednim rozmiarze, kleju, przedłużą remont i wprowadzą nerwową atmosferę.
  1. Przygotuj dziecko na to, co się będzie działo w domu. Powiedz, że część rzeczy trzeba będzie spakować, że nie wszystkimi zabawkami będzie mogło się bawić. Pomóż wybrać te, które są najważniejsze. Ustal z dzieckiem, że te niezbędne zabawki muszą się zmieścić w jednej szafce, walizce, pudle, koszu czy co tam masz do dyspozycji.
  1. Choćby się paliło i waliło, posiłki muszą być o stałych porach. Remont to czas, kiedy można trochę odpuścić z ich jakością. Właśnie na taką okazję powinnaś mieć w domu własnoręcznie przygotowane mrożonki. A jak czasem zamówisz pizzę, to też się nic nie stanie.
  1. Postaraj się wygospodarować dziecku jakiś kącik, gdzie będzie mogło się bezpiecznie bawić. Wiadomo, że remont to coś jak tornado przy końcu świata, ale te dwa metry kwadratowe na pewno gdzieś znajdziesz.
  1. Podobnie jak posiłki, tak i kąpiel powinna być o tej samej porze co zwykle. Dla dziecka takie stałe punkty programu dnia są bardzo ważne.
  1. Jeśli dziecko jest na tyle duże, że rozumie co się wokół niego dzieje, można pozwolić mu uczestniczyć w pracach remontowych. Oczywiście, że pomaluje ścianę krzywo i co z tego? Może przecież malować ten fragment, który zasłaniają meble 😉

 

Każdy nawet najdłuższy remont ma to do siebie, że kiedyś się skończy. Trzeba go mniej lub bardziej cierpliwie przetrwać, by móc się cieszyć odnowionym mieszkaniem.

Aha, przeczytałam gdzieś, że potrzeba remontu w mieszkaniu to podświadoma potrzeba zmian w związku. Ja akurat w moim związku nie widzę potrzeby zmian, za to na ścianach bardzo 😛 A Wy z jakich powodów robicie remonty?  

 

Subscribe
Powiadom o
guest

8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ewa Kowalczyk
Ewa Kowalczyk
7 lat temu

Nie przepadam za temontami….denerwuje mnie to upychanie i wynoszenie wszystkiegooo….a na koncu gdy już sprzątam po wszystkim to mam wrażenie, że nic nie ubywa podczas tego sprzątania. Mój synek uwielbia temonty, ostatnio malowaliśmy mieszkanie w ratach 😀 i młody by cały czas pomagał nie słuchał sie nikogo…następnym razem wydelegujemy go do cioci hehehe ale najfajniejszy byl moment po malowaniu wszyscy podziwiali a młody Ooo jaki ja mam ladny pokój to chwile które cieszą

Ewa Kowalczyk
7 lat temu

Ja ostatnio robilam malowanie w ratach synek chcial pomagac, wchodzil do pokoju, plakal ojej nabiegalam się nie chcial sluchac babci, chcial siedziec i parzec w tym pokoju jak sie maluje ale nie bylo to dla niego za zdrowe…gdy umalowalismy to wszedl ocenil (oooo mamo ale piękny pokoj) 🙂 jesli chodzi o jakis powazny remont to nie planuje ale naprwno w tedy to trzeba mlodego bedzie u cioci ulokowac hehehe

Marta Kosieradzka
7 lat temu

u nas dzidzia w drodze:) jesteśmy już po odmalowaniu ścian:) na ten czas nasz syn został eksmitowany do cioci <3

Sylwia Wnuk
7 lat temu

U nas na razie remontu nie ma ale dużo prac wykończeniowych owszem. I to są potrzebne zmiany bo bez nich nie da się funkcjonować 😀

Sandra Pajdzik
7 lat temu

My właśnie w trakcie mega remontu…Z dziećmi ciężko

Kamila Kuśmierz-Chudy

A moze.cos.w tym jest…u nas podczas remontu dowiedzielismy sie o 3 bebiku odechcialo nam sie kolejnych zmian

Julka Dydak
7 lat temu

Jak jest potrzeba to się remontuje Na pewno nie zrywam dobrze położonych płytek, tylko po to żeby załóżyć nowe. Aż taka prózna to nie jestem

Aneta Wnuk
7 lat temu

Remont robimy kiedy chcemy cos odnowić

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close