Kęs sztuki na papierze, czyli czytanie dziecku niejeden ma wymiar
Sięgając po książkę dla dziecka, bardzo często w wyborze pomagają nam oczy i choć stare przysłowie mówi: „nie oceniaj książki, po okładce”, w tym szczególnym przypadku traci nieco na aktualności. Ponieważ czytanie dziecku, niejeden ma wymiar.
Wszystkie przedmioty otaczające małe dziecko, wpływają na kształtowanie jego poczucia estetyki – zabawki, którymi się bawi, dekoracje i książki, którym się przygląda, są jego pierwszym „spotkaniem” z plastyką. To one budują w dziecku swego rodzaju wrażliwość na odbiór szeroko pojętej sztuki. Im w większy „dialog” nawiąże nasz maluch z takim obiektem zainteresowania, tym większe korzyści przyniesie to jego rozwojowi. Dotyk, zapach, wrażenia wzrokowe i słuchowe prowokują nawet niemowlę do zagłębiania się w „istotę” takiego nieznanego mu zjawiska.
Właśnie z tej perspektywy należy spojrzeć również na książkę dla naszego dziecka. Przedmiot, w mniemaniu dorosłych, służący do czytania, staje się bodźcem niekończących się możliwości eksploracji. Książkę przecież można czytać, oglądać i dotykać. Oglądać zaś można z wielu perspektyw i w wielu wymiarach. I choć bodźcem wzrokowym są nie tylko ilustracje, ale również tekst, to one często decydują o naszych wyborach oraz o jakości dostarczanych przeżyć – szczególnie w przypadku małych dzieci.
Samo nasuwa się więc pytanie: jaka forma grafiki jest najlepsza?
Awangarda, tradycja czy popkultura?
Obecnie wiele Wydawnictw proponuje książki dla dzieci godne miana „małych dzieł sztuki”, kładą nacisk na jakość ilustracji. Ogólne trendy i „moda” książkowa preferują w obecnej chwili ilustracje dla wzrokowych smakoszy – często dzieła doskonale znanych nam artystów, trudnej sztuki graficznej. Czy jednak oznacza to, że popularna „disney`owska kreska” czy czysto komiksowe i rysunkowe postaci należy omijać z daleka? Zawsze należy pamiętać o tym, że my dorośli dokonujemy wyboru i oceny z perspektywy ludzi ukształtowanych, o własnych preferencjach i gustach – wysublimowane kompozycje i zabawa kolorem z tak zwanej „najwyższej półki” jest dla nas inną wartością niż dla dziecka.
Osobiście chciałabym zachęcić Was do zdroworozsądkowego podejścia – jeśli zabieramy nasze dziecko na właśnie takie „literackie spotkanie z plastyką”, formą i kolorem, zadbajmy o to, aby pokazać dziecku jak najwięcej, a ono samo, w pewnym momencie, dokona swoich indywidualnych wyborów. Popkultura nie jest zła, jest nieunikniona. Pokażmy dziecku ilustracje w naszym mniemaniu oczywiste, proste i banalne – dajmy mu szansę poznać również taką formę wyrazu – choć w naszych oczach zawsze będziemy ją wartościować wedle naszych przekonań. Zadbajmy również o kontakt z grafiką awangardową, zaskakującą, bawiąca się kontrastem lub łamiącą wszelkie zasady popkulturowej estetyki. Pozwólmy poznać klasyczne ilustracje, miękką zabawę z pędzlem i farbą oraz „twarde” oblicze tuszu czy węgla. Zaprośmy dzieci w świat realistycznych odwzorowań rzeczywistości oraz w przestrzeń abstrakcji i otwórzmy świat sztuki przed zachłannymi oczkami!
A czy Wy „oceniacie książkę po okładce”? Co dla Was jest ważne w wizualnym przekazie płynącym ze stron wierszy, baśni i powieści?
Kochasz książki? Uważasz, że czytanie dziecku jest ważne i potrzebne?
Photo by Lina Kivaka
Przyznam, że wybierając książki dla synka oglądam je dokładnie wewnątrz. Zwracam uwagę na ilustracje czy są kolorowe, odpowiednie do wieku dziecka, by zrozumiało ich przekaz. Na razie bazujemy na prostych formach najczęściej realnych fotografiach przedmiotów lub ich plastycznych odzwierciedleniach w postaciach z modeliny czy narysowanych za pomocą kreski. Jeśli znajdę jakąś ciekawą książkę z oryginalnymi nie konwencjonalnymi obrazkami to na pewno ją zakupimy. Zobaczę jak taka forma przekazu podoba się synkowi. Jednakże tak samo ważna dla mnie jest treść książki. Obrazek to nie wszystko. Książka powinna zachęcać przede wszystkim słowem pisanym 🙂
ja tez czytam sporo Amelce ;)) uwielbia to a jak jakaś nowa książeczka z ciekawymi obrazkami to wogole ekstra!! sama mi wieczorem przed snem przynosi krzyczy baje baje;)
Udało mi się przelać synowi ode mnie miłość do książek.Jako ośmiolatek czyta naprawdę dużo i jak go obserwuję w bibliotece to najczęściej sugeruje się wyglądem oprawki:)
Lubie czytać książki teraz, ale nie zawsze tak było. Więc jeśli maluszek będzie miał moje podejście do książek to początki nauki mogą być bardzo ciekawe…..
ja swojemu malenstwu czytam od urodzenia.. narazie okladka ani obrazki go nie interesuja za to moja interpretacja jak najbardziej. Mysle ze jak podrosnie, zacznie siadac, dotykac to napewno kolorowe ksiazeczi z masa ilustracji beda przykuwaly jego wieksza uwage, mi tez zmieni sie kryterium wyboru nowo zakupionych ksiazek napewno,juz nie bedzie liczyla sie tylko tresc
Ja staram się kupować Nadii książki takie, które ją zainteresują. Póki co mają twarde strony (te zwykłe kartki nie przetrwały póki co w rękach mojej córci). Lubi takie ze zwierzątkami, a czytam owszem, ale krotko bo moja pchełka szybko się nudzi:)
Synek ma dwa latka, więc jesteśmy na etapie czytania, oglądania ksiazek. Ja gdy kupuję ksiażkę dla synka, staram się ją dokładnie obejrzeć, sprawdzić jaka jest zawartośc tekstowa książki, a także to żeby synkowi podobała się. On także jest pomocny w wyborze, ponieważ staram się jemu pokazać i czekam na jego reakcję, W tedy jest podjęta decyzja, musimy na wzajem sobie pomagać:)
a
zapisałam moją 4 letnią córkę do biblioteki, chodzimy co dwa tygodnie już rok i
bardzo lubi te wizyty, wybiera sobie sama książki i nie raz tak było że wybrała
sobie książkę ładną a w ogóle nie była nią zainteresowana jak jej
czytałam