Kiedyś przestanę być kobietą ze stali
Wiecie jak to jest być “nie do zdarcia”? Pewnie wiecie, założę się, że to nie tylko ja zaciskam zęby, gdy mi coś nie pasuje i choćbym miała paść na twarz, robię swoje. I dobrze to i źle, bo niby fajnie jak sobie ze wszystkim radzimy, ale jak ukoić emocje, które wręcz buzują w naszych głowach? Tylko czasem nadchodzą takie dni, w których wszystko się sprzysięga i czuć beznadzieją, w której nikt nie przewidział miejsca na łzy.
Jakiś czas temu miałam taki dzień, w którym utrzymać nerwy na wodzy, to jak wygrać w totolotka. Nawał pracy redakcyjnej, obowiązki domowe, trójka dzieci + rwa kulszowa oraz moja chora krtań. I oto nadszedł czas sądu.
Brak czasu na dopięcie choć jednej rzeczy do końca, temat działki pod dom i związane z tym wydatki, a na deser ściana, którą całą moje dziecko wymazało długopisem. Młody stał na łóżku i smarował po niej, a ja nie zauważyłam tego! Tzn wiedziałam, że “coś” robi bo zapadła cisza, ale jak weszłam do pokoju, dopiero TO zobaczyłam.
Ściana od dołu do góry wymazana, bez szans na starcie tego ze zwykłej farby. I wtedy coś we mnie pękło, zwyczajnie usiadłam i się poryczałam. Nie, najpierw skrzyczałam dzieciaka i dopiero usiadłam i zapłakałam. Coś tam jeszcze ponarzekałam, że zrobił się syf jak w melinie i że będą teraz tak mieszkać, bo ja im nie pomaluję na nowo pokoju…
A po tym zabrałam psa na spacer. Szłam i powstrzymywałam łzy, żeby się nie poryczeć. A mogłam dać sobie siana, pewnie byłoby mi łatwiej. Nie mogę być wiecznie babą ze stali, ale obowiązki każą trzymać fason. Dawać radę, nie mazać się i iść do przodu, choćby po trupach. Tak powinno być zgodnie ze schematem kobiety współczesnej, niezależnej, niewiszącej na swoim facecie. Ale czy jestem? Nie wiem. Wiem tylko, że najtrudniej zadowolić siebie samą, bo z innymi idzie mi znakomicie.
* Moją równowagę psychiczną niespodziewanie przywróciła zaprzyjaźniona H. Poskarżyłam się na całą sytuację i napisałam, że muszę wyjść, bo nie daję rady. W odpowiedzi napisała mi tak:
oj tam, dobra melina nie jest zła,
szybciej dom zbudujesz 🙂
No i jak tu się dłużej gniewać na życie?