Kołysanki – przytulanki
Jestem w miejscu, który być może nazywają rajem. Jest tu ciepło, słyszę muzykę Twego głosu, bicie Twojego serca….. Mówisz do mnie słowa przepełnione miłością. Mówisz, że tak już będzie zawsze kiedy będę Cię potrzebował. Nazywasz to bezwarunkową miłością, dla mnie to oznacza tylko jedno słowo – mama. Lewituję niczym obłok między promykami słońca. To kołysanie uspokaja mnie kiedy czuję niepokój, kiedy jest mi smutno, kiedy czuję, że jest Ci źle…
Dzisiejsze przekonania na temat wychowania często bywają sprzeczne: (nie) śpij z dzieckiem, (nie) karm papkami, kiedy płacze (nie) noś, (nie) kołysz… bo się dziecko przyzwyczai. Można się nieźle zakręcić. Na temat każdej tej sprzeczności nie będę się wypowiadać. Chciałabym się skupić na noszeniu i kołysaniu dziecka.
Jestem zwolenniczką obu tych czynności. Pierwsze miesiące życia są dla dziecka sporym wyzwaniem – nagle znajdują się w zupełnie innym miejscu, poznają nowe dźwięki, zapachy, nowych ludzi. Nic dziwnego, że czasem pokazuje, że jest mu źle. W tym okresie mamy dość ograniczone możliwości przekonania dziecka, że wszytko jest w porządku, że mogą na nas liczyć. Kołysanie i noszenie dziecka jest jedną z tych form, które ułatwiają nam przekazanie tego komunikatu.
Przez 40 tygodni dziecko bujane jest w łonie matki, każdy jej ruch powoduje przyjemne, uspokajające kołysanie, więc zrezygnowanie z tej czynności w moim przekonaniu jest krzywdzące dla dziecka – odbieramy mu coś co jest dla niego pewnie tak samo ważne jak zaspokojenie głodu, poczucia bliskości z mamą, poczucia bezpieczeństwa. I to wszystko dlatego, że chcemy ułatwić sobie życie. Kołysanie (nie ma tu mowy o robieniu dziecku małej karuzeli, bo nawet najbardziej zagorzały zwolennik roller kostera nie uspokoi się przy tym) ma jeszcze jeden pozytywny aspekt poza tym psychicznym. „Huśtanie bobasa stymuluje jego układ przedsionkowy, czyli tę cześć mózgu, która odpowiada za poczucie równowagi. Im lepiej rozwinięty będzie układ przedsionkowy, tym ruchy malca będą płynniejsze, a upadki, kiedy będzie już chodził – rzadsze. Naukowcy mówią też, że dzieci, które w niemowlęctwie miały zapewnioną dużą ilość kołysania, w przyszłości potrafią łatwiej się koncentrować, są spokojniejsze i rzadziej mają kłopoty z nauką (…)”.*
Więc jeśli ja Was nie przekonałam to mam nadzieję, że zrobiła to matka natura, która w ten sprytny sposób zbudowała organizm ludzki, nieco zmuszając nas do podjęcia jedynej słusznej decyzji 🙂
Drogie mamy czy kołysanie i noszenie dzieci jest dla Was czymś zupełnie naturalnym czy skłaniacie się do ograniczania tych czynności? Może i mnie spróbujecie przekonać, że to nie jest tylko wygoda lecz kryje się tu jakiś rozsądny argument?
* Magazyn Twój Maluszek nr 9/wrzesień 2011
Nie wyobrażam sobie nie nosić, nie tulić, nie kołysać. To sama przyjemność! A jak nie chce się nosić na rękach – zawsze są chusty 🙂
nosić! przytulać ! kołysać! pieścić i całować 🙂
Zgadzam się z przedmówczyniami i z autorką – NOSIĆ! PRZYTULAĆ! KOCHAĆ! CAŁOWAĆ! I PIEŚCIĆ! 😉
Zgadzam się w 100% 😉
jeśli nie teraz to kiedy? 🙂
kiedy nasze dzieci urosną, będą nastolatkami to powiedzą: „Mamo nie przy ludziach, to obciach…” wiec tylko teraz kiedy tego chcą i potrzebują 🙂
Czytam Wasz blog od niedawna,ale wciągnął mnie… Ten temat jest dla mnie wyjątkowy,bo przez ostatnie miesiące walczyłam o choć jednego przytulasa ze strony mojego synka(zbawienne terapia sensoryczna przyniosła efekty)… Jest łobuziakiem wyjątkowym – autystycznym i przytulania trzeba go uczyć … Niestety większość dzieci autystycznych uczuć trzeba uczyć… I przytulanie boli… Mnie też bolało… Krzyk przy każdym utulaniu synka był czasem nie do wytrzymania… Za to dzień kiedy mój synek pierwszy raz sam zarzucił mi ręce na szyję był bezcenny i wart tych wielu nieudanych prób… Dlatego pomysł,że dziecko nauczy się do kołysania, noszenia – kurczę,przecież właśnie o to chodzi… Żeby… Czytaj więcej »
Pani Weroniko, oczywiście że przytulanie to rzecz (potrzeba) naturalna, ale w artykule rozchodzi się o noszenie i kołysanie (na rękach bądź w wózku), co już nie dla wszystkich jest rzeczą oczywistą. Nie raz słyszałam komentarze typu „nie noś (po co nosisz), później będziesz miła problem”, „po co kołyszesz przecież grzecznie leży, później się przyzwyczai” itd. Zawsze odpowiadałam: „po co? bo lubię” 😀
Weroniko bardzo się cieszę, że Twój synek nauczył się przytulać 🙂 Życzę Wam by robił to jak najczęściej i chętnie!
Weroniko, podziwiam Cię i życzę wytrwałości i wiele dumy i radości z wychowania synka!
Oj, zgadzam się z tym, że bombardowane jesteśmy dziesiątkami sprzecznych informacji, nakazów, zakazów i schematów, które „powinnyśmy” powielać. A macierzyństwo to indywidualna sprawa każdej mamy i właśnie to jest w nim najpiękniejsze, że możemy wychowywać nasze dzieci tak, jak same uważamy za słuszne, jak podpowiada nam serce i intuicja. Julcia nie wymagała specjalnych „zabiegów” przed spaniem, bo zasypiała sama, ale nie unikaliśmy tulenia, kołysania i noszenia! Szczególnie tata był w tym mistrzem:) To czułość, bliskość, miłość, a nie rozpieszczanie! Faktem jest, że są „mądrzy” i „życzliwi”, którzy tego odradzają, ale … niech robią jak chcą w stosunku do swoich dzieci… Czytaj więcej »
My też nosimy i tulimy <3
Wiedzieliśmy 🙂
Moje każde pokolei schodzi z moich rąk o własnych nogach. Dopóki chcą to są noszone całymi dniami i mi z tym dobrze 😉
córka była non stop kołysana bo ciągle beczała. Przewraca sie na płaskiej podłodze do dzis a ma lat 8 , za to z nauką to prawda. Jest bardzo pojętna
Dopiero niedawno się dowiedziałam, dlatego teraz husiamy się mimo dezaprobaty babć i dziadków