Recenzja 100 zabaw z Lisem Fisem
Las, to miejsce pełne zwierząt, roślin, owadów, niespodzianek, które czekają na nas na każdym kroku. Czy twoje dziecko wie jak wygląda las, kto w nim mieszka? Czy zna go tylko z kart dziecięcych książeczek, bajek? Kiedy ostatnio byliście razem w lesie?
W edukacji przedszkolnej powoli wypływa na wierzch potrzeba aktywnego wychowania przyrodniczego, by dziecko mogło nie tylko zobaczyć, ale także dotknąć, poczuć, usłyszeć świat przyrody wokół niego. By poznało otaczający świat badając korę drzew, różne liście, by potrafiło rozpoznać w lesie tropy zwierząt, a także by potrafiło zaostrzyć patyk.
W minionym roku przedszkolnym Marcin miał aż pięć podręczników i ze smutkiem oglądałam jak niewiele jest w nim przyrody, zachęcenia badania świata zwierząt i roślin. Dlatego teraz w wakacje korzystamy, jak najwięcej chodząc po lesie, dokarmiając ryby i kaczki w okolicznym jeziorze. Obserwujemy ślimaki, biedronki, tropimy ślady sarny, czy dzika.
Jednak są takie chwile kiedy pogoda nie pozwala, by wyjść na pole, tak, tak na pole, a energia dzieci jest nad wyraz duża i warto ją gdzieś ukierunkować.
Ciekawą propozycją na takie deszczowe, zimne dni jest zestaw 100 zabaw z Lisem Fisem z edukacyjnej serii Kapitan Nauka. Główny bohater Lis Fis zabierze ciebie i dzieci w pełen przygód las, gdzie w zabawie i nauce dotrzyma wam kroku także leśne towarzystwo.
Zadania przedstawione na kartkach są przygotowane dla 5-6 latków, ale młodsze dzieci z pomocą rodziców także sobie poradzą. Marcin wręcz pokochał Lisa Fisa i razem z nim doskonali umiejętność rachowania (dodawania i odejmowania w zakresie 10), jak również uczy się składać pierwsze wyrazy wzbogacając swoje słownictwo. Ponadto ćwiczenia pomagają ćwiczyć precyzję i spostrzegawczość m.in w odszukiwaniu prawidłowej drogi w labiryntach.
Karty można wykorzystywać wiele razy, gdyż dołączony flamaster jest ścieralny – wystarczy zetrzeć go chusteczką higieniczną, by na nowo wykonać zadanie. Dzięki temu przebija tradycyjne jednorazowego użytku podręczniki przedszkolne.
Niestety nie są to karty, które można dać dziecku, by zajęło się samo sobą, chyba, że umie już czytać. Owszem mój syn potrafi spędzić pół godziny na oglądaniu kart, jednak bez pomocy dorosłego nie rozumie zadania, gdyż nie potrafi jeszcze czytać. Dużą zachętą dla dziecka w rozwiązywaniu trudnych zadań, poza obecnością rodzica, jego doping i pochwały za pomyślne wykonanie zadań. A poza tym jest to czas, który poświęcamy naszemu dziecku bawiąc i ucząc się jednocześnie.
W zestawie znajdziecie:
- książkę z krótkim opisem i 28 zadaniami,
- 36 dwustronnych zmywalnych kart z zadaniami,
- flamaster suchościeralny
- oraz pudełko, które śmiało możecie ze sobą zabrać na wycieczkę np. do lasu.
2 odpowiedzi na “Recenzja 100 zabaw z Lisem Fisem”
Sama pamiętam jak z bratem rysowaliśmy po ścianie 🙂
Ja rysowałam po scianie tapetach gdy byłam malutka później ryłam cyrklem na drewnianej poręczy łóżka 🙂 oczywiście inicjały sympatii 😉 a moje dzieci całe szczęście tego po mnie nie odziedziczyły syn zrobił raz malunek ale na tynkach przed malowaniem więc ok nie ma tragedii i to się nie powtórzyło a corka wyryła na lodówce całe szczęście że wyszło jej serdiszko 🙂 i też się nie powtórzyło wiec podsumowując tragedii nie ma