Charlie Ciuch-Ciuch – Beryl Evans
Autor: Beryl Evans
Liczba stron: 24
Oprawa: twarda
Tłumaczenie: Maciejka Mazan
Kocham czytać książki i będę bardzo szczęśliwa, gdy moje dzieci również będą sięgały po nie z własnej, nieprzymuszonej woli. Bo przecież, kto czyta, żyje wielokrotnie! Ja odżyłam po raz kolejny, wracając do dzieciństwa za sprawą kultowej książki “Charlie Ciuch-Ciuch”. Beryl Evans, autor Charliego, wyczarował już w 1942 r opowieść, po którą sięgają kolejne pokolenia młodszych i starszych czytelników.
Nie zdążyłam dobrze rozpakować książki z paczki, a już dopadł mnie starszy syn, z prośbą “mamo, poczytaj mi!”. I dziś był pierwszy raz, gdy czytałam książkę trójce moich dzieci w jednym czasie, bo grono słuchaczy poszerzyło się o dwumiesięcznego Aleksandra.
Książka licząca 22 strony, na swoich kartach skrywa historię lokomotywy Charliego, którego dobry czas służby się kończy. Wraz z nim, na boczny tor odchodzi maszynista o imieniu Bob. Z powodu splotu okoliczności, Charlie otrzymuje szansę powrotu do żywych (a wiedzcie, że Charlie to prawdziwa, żywa lokomotywa!), w czym chętnie pomaga mu Bob. Czy obojgu uda się odwrócić smutny los? Tego wam nie powiem. Za to moi synowie znają już zakończenie.
Na pytanie, czy im się podobało, średni syn odrzekł, że bardzo, a starszy, że jednak nie.
Ale nie pytałam dlaczego, skoro sam trzymał książkę, wertował kartki, zachwycał się ilustracjami, które są rzeczywiście wyjątkowe i same mogłyby opowiedzieć całą historię. Wiedzcie, że moje dziecko jest przekorne, więc zaprzecza z nudów i dla zasady. A przecież widzę, że historia go wciągnęła, bo idąc dziś do babci na noc zapytał, czy może ze sobą zabrać akurat tę książkę. “Bo babcia też umie czytać”.
Ano, umie, więc po raz kolejny dzisiaj, tym razem za pośrednictwem babci, lokomotywa Charlie znów wyjedzie na spotkanie swojej historii.
Dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego książki.
Jedna odpowiedź do “Charlie Ciuch-Ciuch – Beryl Evans”
Ja bez wątpienia będę czytać mojemu synkowi bajki z mojego dzieciństwa, których u nas dostatek 🙂