Ćmony i Smeśki – Julia Donaldson
Tytuł: Ćmony i Smeśki
Autor:
Ilustracje: Axel Scheffler
Tłumaczenie: Joanna Wajs
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Oprawa: twarda
Liczba stron: 32
Na pewnej tajemniczej (bo nieznanej nam) planecie żyli sobie kosmici: czerwone Ćmony i niebieskie Smeśki. Głównymi bohaterami tejże opowieści są: Ćmoniątko o imieniu Żaneta i Smesiątko o imieniu Arturek, którym nie wolno bawić się razem. Nie wiadomo, czy i dlaczego dwa kosmiczne rody były ze sobą skłócone, jednak od pierwszych stron książki pewne jest to, że nie żyły ze sobą w zgodzie. Dziadek Żanety i babcia Arturka wyśmiewali się bowiem z siebie nawzajem i kpili ze swoich zwyczajów, wciąż powtarzając małym stworkom, że mają się trzymać od siebie z daleka.
Tak więc Żaneta z całą swoją czerwoną rodzinką robiła to, co Ćmony lubią najbardziej, czyli pluskała się w chlupiącym „blejorku”, zaś Arturek wraz z innymi Smeśkami ciągle skakał po swoim „spadziurku”.
Jednak ileż można się pluskać i skakać? Kosmiczne dzieci znudziły się w końcu tą zabawą i któregoś ranka postanowiły wymknąć się cichaczem i oddalić od swoich krewnych.
Artur i Żaneta wpadli na siebie przypadkiem, spacerując w „Orzutberetemlesie”. Ona opowiedziała mu bajkę, on jej zaśpiewał piosenkę, razem wspinali się po „galaretowcu” i skubali soczyste „gumogrona”. Tak mijał im miło czas, aż tu nagle zjawił się purpurowy z gniewu dziadek i sina ze złości babcia, którzy zabrali swe wnuczęta, pokrzykując, że nigdy nie wolno im się bawić razem.
Lata mijały, kosmiczne dzieci nie przestawały o sobie myśleć, więc od czasu do czasu, gdy tylko nadarzyła się okazja, wymykali się razem do lasu. Pewnego dnia postanowili wziąć ślub, jednak jak nie trudno się domyślić, dziadkowie nie wyrazili na to zgody.
Dlatego też Żaneta i Arturek ciemną nocą wsiedli do czerwonej rakiety, którą dziadek zapomniał zamknąć na klucz i odlecieli daleko…
Rano dwa zwaśnione kosmiczne rody wykłócały się wzajemnie czyja to wina i kto kogo porwał – Arturek Żanetę, czy może odwrotnie – lecz koniec końców razem wpakowali się do niebieskiej, smeśkowej rakiety i polecieli szukać swych dzieci.
Gdzie ich szukali, czy ich znaleźli, no i jak potoczyły się dalsze losy Ćmonów oraz Smeśków, tego nie zdradzę – przeczytajcie sami 😉
Lektura jest bardzo przyjemna, zabawna i niezwykle kolorowa. Spisana jest w postaci krótkich rymowanek. Dzięki przedstawionym na rysunkach postaciom i wszelkim opisom kosmicznego świata pobudza wyobraźnię, a zarazem przenosi czytelników do innej rzeczywistości. Ponadto opisy przyrody i w ogóle sposób, w jaki została opowiedziana ta historia, stanowi w pewnym stopniu ćwiczenie dykcji – o czym przekonacie się na własnej skórze, a właściwie na własnym języku, gdy sięgniecie po tę książkę 😉
To o czym warto jeszcze wspomnieć to fakt, iż na ostatniej stronie pojawia się dedykacja: „Wszystkim dzieciom uchodźcom”, która chcąc nie chcąc porusza serce i zmusza do pewnych refleksji. Po lekturze pojawiają się więc myśli i pytania, skąd u autorki, Julii Donaldson, pomysł na taką opowieść, w której bohaterami są kosmici, o odmiennym wyglądzie i innych zwyczajach. Stworki, które wzajemnie się nie lubią, ale nie wiadomo dlaczego – czy to uprzedzenie? Dyskryminacja?
Jest to też historia o wielkiej miłości, która nie zważa na kolor skóry, pochodzenie, czy kulturę. O jej wielkiej sile i tym, że potrafi doprowadzić do smutnych sytuacji, np. ucieczki zakochanych lub ich rozłąki, albo odwrotnie do pojednania dwóch społeczności, narodów…
Myślę, że ta książka jest bardzo na czasie i niesie ze sobą uniwersalne przesłanie, przedstawione w taki sposób, by można było o nim rozmawiać z dziećmi.
Autorzy książki „Ćmony i Smeśki” to duet w postaci Julii Donaldson i Alexa Schefflera, którzy stworzyli wcześniej „Gruffalo” – lekturę, która stała się światowym bestsellerem i wydana została w 45 krajach!
Ciekawe czy „Ćmony i Smeśki” zdobędą podobną popularność…? Ja ze swojej strony szczerze POLECAM!
…
Dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki.