Córki stolicy – Jagna Rolska
Tytuł: Córki stolicy
Autor: Jagna Rolska
Cykl: Czas niepokoju
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Kategoria: literatura obyczajowa, historyczna
Liczba stron: 464
Oprawa: miękka
Córki stolicy autorstwa Jagny Rolskiej to pierwszy tom cyklu Czas niepokoju. Przyznam szczerze, że miałam dylemat, czy po nią sięgać, bo przy braku czasu obawiałam się, że nie będę miała kiedy przysiąść do dość obszernej książki. Poza tym to jedna z trzech części cyklu więc czuję się zobowiązana bez względu na wszystko przeczytać całość. Nie pomógł mi też sam początek historii, który jakoś nieszczególnie mnie zachęcił do zagłębiania się w dalsze perypetie bohaterów. Później jednak tak się w nią wkręciłam, że tego samego wieczora, gdy skończyłam pierwszy tom, sięgnęłam od razu po drugi. Po prostu nie mogłam się doczekać kolejnych wydarzeń. Uprzedzę, że mamy tu dwa wątki dotyczące przeszłości i współczesności. Ale od początku.
Córki stolicy to pełna emocji historia kilku bohaterów
Autorka książki, Jagna Rolska, przenosi nas w świat Warszawy z czasów międzywojnia. To kolorowa epoka, ale pełna kontrastów w społeczeństwie i niepokojów związanych z poczynaniami Hitlera. Jest 1935 rok, jeszcze panuje względny spokój.
W tym czasie poznajemy bohaterów książki: Poldka, Janka, Hanię, Basię i Stasię, oraz Konrada Wernera. Poldek (Apoloniusz młodszy) i Janek są braćmi, którzy przyuczają się do zawodu rękawicznika w zakładzie swojego ojca Apoloniusza Malinowskiego. Stary Malinowski krótko trzyma synów, mając w głębokim poważaniu, o czym młodzi tak naprawdę marzą. Poldek, choć nie ma talentu, a nawet serca do tej pracy, ma przejąć po ojcu schedę. Janek zaś, choć utalentowany i pracujący z zapałem, jest ojcu absolutnie obojętny. Malinowski to typ despoty, który nie znosi sprzeciwu i nie oglądając się na synów, układa im życie według swojego widzimisię.
Hania to pół Żydówka, córka antykwariusza. Jest młoda, ale gotowa zmieniać świat na lepsze. Ojciec wychował ją sam na mądrą i odważną kobietę. Uczucie, jakie rozwija się pomiędzy nią i Poldkiem, okaże się przyczyną wielu rozterek i dramatów.
Basia i Stasia to siostry wychowujące się w biedniej i niebezpiecznej części Warszawy. Alkohol rządzący ich rodziną uniemożliwił dziewczętom zaznanie dobrego i spokojnego życia. Obie najęły się w zakładzie Malinowskiego jako szwaczki. Ich los odmieniło jedno tragiczne wydarzenie.
Konrad Werner to amant przedwojennego kina. Kobiety go kochają, bo jest nie tylko przystojny, ale też sławny, bogaty i roztacza wokół siebie urok, któremu nie sposób się oprzeć. Pojawienie się Konrada skomplikuje relacje pomiędzy bohaterami i doda dalszej części powieści pewnej pikanterii. To chyba jedna z najciekawszych postaci, którą w dodatku da się szczerze lubić.
Nie będę opisywać wydarzeń, które rozgrywały się w książce, ale chętnie Wam powiem, że po pierwszych stronach, które mnie nieco zmęczyły, historia nabrała rozpędu i zaczęło dziać się wiele i ciekawie. Trudno jest później oderwać się od perypetii tej grupki, choćby dlatego, że nie ma tu rzeczy do końca oczywistych. Niektóre z nich były wręcz rozczarowujące, bo nie tego się spodziewałam. W życiu nie pomyślałabym, że Poldek wybierze takie, a nie inne rozwiązanie. Żal mi go było po prostu, a potem miałam ochotę w zęby mu dać. Pojawiają się trudne wybory i osobiste dramaty, sytuacje pozornie bez wyjścia. W tej książce naprawdę ciągle się coś dzieje i trudno jest odłożyć ją na półkę.
Córki stolicy, czyli klimat Warszawy połowy lat trzydziestych
To, co zasługuje na szczególną pochwałę, to oddanie klimatu międzywojennej Warszawy. Autorka zgrabnie weszła w epokę, muszę to przyznać. Oczami wyobraźni widziałam ludzi, budynki, słyszałam dźwięk nadjeżdżającego tramwaju. Mamy tu migawki z życia najbogatszych przeplatane obrazkami z biedniejszych i mniej bezpiecznych dzielnic stołecznego miasta. Poza elegancją i wysoką kulturą widzimy też kołtunerię i niesprawiedliwość w różnym wydaniu. Jest jeszcze rzecz, która budzi niemiłe skojarzenie, a mianowicie narastająca mowa nienawiści, którą czasem słychać też współcześnie. Jakbyśmy zupełnie nie wyciągali wniosków z bolesnej historii.
Córki stolicy to także historia trudów odkrywania rodzinnej tajemnicy
Współcześnie obserwujemy działania Julii Malinowskiej, która na zaliczenie przedmiotu na uniwerku musi stworzyć drzewo genealogiczne swojej rodziny. Niestety niewiele wie o jej przodkach. Ani ojciec, ani dziadek dziewczyny nie potrafią powiedzieć nic na temat jej przodków w czasie przedwojennym. I gdy Julia otrzymuje od ojca schowany list jej pradziadka Poldka do prababci Heli, okazuje się, że ten trudny do rozszyfrowania dokument może rozjaśnić wielką rodzinną tajemnicę. Najpierw jednak Julka musi go rozszyfrować i zrozumieć, a sama może temu nie podołać. O tym też musicie przeczytać sami, bo ja nie zamierzam psuć Wam zabawy.
Wracając do tematu, klimat międzywojnia, bohaterowie i tragizm ich wyborów sprawiły, że tak się wciągnęłam w pierwszym tomie, że obecnie czytając drugi tom, nie mogę się od niego oderwać. Bardzo dobra robota autorki. Z przyjemnością przeczytam i trzeci tom, bo już nie umiałabym odpuścić sobie poznania kolejnych losów bohaterów.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka