11 kwietnia 2025

Cztery Mile Za Warszawą – Maria Ulatowska, Jacek Skowroński

Tytuł: Cztery Mile Za Warszawą
Autorzy: Maria Ulatowska, Jacek Skowroński
Oprawa: miękka
Liczba stron: 351
Rok wydania: 2025
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska

Cztery mile za Warszawą, czyli tam… gdzie mieszkam. Licząc od granic stolicy, to mniej więcej tak wypada 😉 Mogłabym się nawet dopatrzyć podobieństw mojego miasta do tego wymyślonego przez Marię Ulatowską i Jacka Skowrońskiego, choć moje jest zdecydowanie większe. Jednak podobnie leży na skraju lasu, sąsiedzi dobrze się znają, a jak się pójdzie na lokalny bazar, to zawsze trafi się na kogoś znajomego.
Są też różnice. Nasz posterunek policji jest większy, a morduje się u nas zdecydowanie rzadziej… Przynajmniej tak głoszą oficjalne dane. Jednak to przekonanie, że czytam o ludziach mieszkających po sąsiedzku, było bardzo silne. Jakoś tak swojsko to wyszło.

O czym są Cztery Mile Za Warszawą?

Książka napakowana jest wydarzeniami jak moja walizka książkami przez każdym urlopem, ale gdybym miała powiedzieć, o czym jest, w pierwszej kolejności wskazałabym na emocje i to bardzo silne. Właśnie one miotają z prawa na lewo Albertem Dębickim i popychają go do czynów, o popełnienie których sam siebie by nie podejrzewał. A przecież jako komisarz policji z natury jest bardzo podejrzliwy.

Zaczyna się dość tragicznie, bo narzeczona komisarza w siódmym miesiącu ciąży trafia do szpitala. Niestety już z niego nie wychodzi. Zrozpaczony Albert dopuszcza się czynów haniebnych, a następnie topi smutki w alkoholu. Robi to tak skutecznie, że jego przełożeni nie mogą udawać, że nic się nie dzieje. Praca w Warszawie jest coraz trudniejszym wyzwaniem, postanawiają jednak wyciągnąć do nieszczęśliwego kolegi pomocną dłoń, wysyłając go do Czterech Mil Za Warszawą – małej mieściny, w której ma odzyskać spokój, a przy okazji, niby mimochodem, wyśledzić to i owo.

Albert godzi się z losem, przyjeżdża na swój prywatny koniec świata i zamieszkuje u Balbiny Gwarkowskiej – sympatycznej samotnej staruszki z dużym domem. Wybór jest niejako przymusowy – mieszkaniem służbowym Cztery Mile nie dysponują. Pracy za dużo nie ma, przynajmniej tej prawdziwej, Albert zaczyna więc rozglądać się po okolicy, bo jednak naturę ma raczej aktywną i ta zmusza go do działania. Zaczyna na przykład obserwować rodzinne życie swojej nowej sąsiadki Marceliny, podejrzewając, że nie wszystko tam jest wzorowo. Równolegle interesuje się porządkiem na rynku, podejrzeniami o handel narkotykami i innymi sprawami wagi tak małej, że w Warszawie przeszłyby bez echa, a na pewno nie trafiły do komisarza Dębskiego.

Jednak im dalej w las, tym więcej drzew, a autorzy postarali się o to, by nic w tej książce nie było oczywiste i łatwe do przewidzenia. Zakończeniem rozłożyli mnie na łopatki.

Jak się czyta Cztery Mile Za Warszawą?

Długo się zastanawiałam, jak uczciwie odpowiedzieć na to pytanie, i chyba najbliższa prawdy będzie odpowiedź: zaskakująco. Przynajmniej mnie zaskoczył pomysł narracji, w której wątki pojawiają się i… gdzieś tam rozmywają po drodze, by ustąpić miejsca kolejnym. Miałam nawet żal, że pewne sprawy nie zostały wyjaśnione obszerniej, ale… tak jak pisałam na początku, to książka mniej o wydarzeniach, a bardziej o emocjach i tych nie zaniedbano w żadnym momencie. Jest bardzo hipnotyzująco, niepokojąco, chwilami wręcz psychopatycznie, a wchodzenie z butami do umysłu przestępcy zwyczajnie budzi strach. Tak, kilka razy pojawiła się pokusa, by się z tej historii wyplątać, odłożyć, nie dać prowadzić po rozżarzonych węglach. Dotrwałam jednak do końca. Czy dostałam nagrodę? Hmm… nie mogę bawić się w spojlerowanie, powiem więc tylko tyle, że tę książkę warto przeczytać. Bardzo mocno skłania do myślenia.

Cztery Mile Za Warszawą – recenzja subiektywna

Długość – z jednej strony szału nie ma, bo 351 stron to nie jest jakoś bardzo dużo, ale z drugiej – nie wiem, czy udźwignęłabym kolejnych sto. No, chyba że autorzy by się zlitowali i podomykali zostawione w zawieszeniu wątki. Chociaż uczciwie mówiąc, nie są one jakoś bardzo znaczące i na zakończenie nie mają wpływu.

Trupy – hmmm… powiem tak: to jest bardzo dobra książka.

Humor – nieobecny, ale też nie jestem przekonana, czy byłby na miejscu.

Widoczność liter – od początku żadna, chyba ta lokalizacja w bliskim sąsiedztwie stolicy zrobiła swoje. Nawet umiem sobie wyobrazić, gdzie dokładnie to wszystko się odbyło. No i duże brawa za wyraziste postaci. Dzięki nim czytanie jest nieskalaną przyjemnością.

Dla kogo są Cztery Mile Za Warszawą?

Od jakiegoś czasu pozwalam mojej licealistce na nieskrępowane grzebanie na moich półkach z książkami, ale tej bym jej chyba nie poleciła. Na silne emocje o negatywnym zabarwieniu jeszcze przyjdzie czas. To raczej pozycja dla dorosłych i to takich powiedzmy otrzaskanych z thrillerami i mrocznymi historiami. Na pewno spodoba się fanom sensacji, kryminałów i thrillerów.

 


Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close