Dolina przebudzenia – Anna Olszewska
Tytuł: Dolina przebudzenia
Autor: Anna Olszewska
Wydawnictwo: Zwierciadło
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Cykl: Przełęcz snów (tom 2)
Liczba stron: 320
Jakiś czas temu Wydawnictwo Zwierciadło postanowiło zrobić mi niespodziankę, dzięki czemu trafiła do mnie Dolina przebudzenia, powieść autorstwa Anny Olszewskiej. Jakże wielka była moja radość, gdy okazało się, że jest to kontynuacja Przełęczy snów, którą uważam za jedną z najlepszych książek, które dotychczas czytałam. Ponieważ ta recenzja nie była planowana, musiała poczekać na swoją kolej. W końcu się doczekała 🙂
I żeby nie było! Jeśli nie czytałyście pierwszej części historii, nie sięgajcie po tę! Raz, trudno będzie się połapać w drugiej części, a dwa, jak cofniecie się do pierwszej części po drugiej, wszystko już będziecie wiedzieć. 😉 Jak nic popsujecie sobie lekturę.
Natomiast jeśli przeczytałyście Przełęcz snów, śmiało zerknijcie do recenzji i kupcie/wypożyczcie Dolinę przebudzenia. Nie wiem jak recenzją, ale książką będziecie zachwyceni!
Dolina przebudzenia, czyli ciąg dalszy nastąpił
Druga część (błagam, niech nie będzie ostatnia!) jest bezpośrednią kontynuacją pierwszej powieści. Historia rozpoczyna się w momencie, gdy Jędrka przykrywa lawina. Oczywiście czeka na niego Jagna, jednak okazuje się, że bohater niewiele pamięta z tego, co działo się przed wypadkiem (a działo się duuuużo, kto czytał poprzednią część, ten wie). Tak czy inaczej, góry oddały Jędrka mocno poturbowanego, ale żywego. Niestety nie zwróciły go Jagnie, gdyż przy chłopaku uparcie trwa, czy też bardziej wokół niego krąży, Marysia.
Świadomość, że Jędrek pyta nie o nią, a o Marysię, sprawia, że Jagna się wycofuje. Ona tak już ma, że lubi unieść się honorem i zamiast od razu wyjaśnić nieporozumienia, to buduje wokół siebie mur. Uparta dziewucha, chwilami mnie tym wkurza. Jednak trzeba przyznać, że półprzytomny Jędrek nie jest dobrym kompanem do wyjaśniania czegokolwiek. Dopiero gdy chłopak dochodzi z czasem do siebie, gotów jest zrobić porządek z tym, co nie daje mu spokoju. Potrafi być zdeterminowany, co jest na wagę złota, bo wierzcie mi, nie ma chłopak łatwo.
Dolina przebudzenia i wyżyny emocjonalnego napięcia
Zdecydowanie nie jest to sprzyjający układ dla wymiany uprzejmości między dawnymi kochankami. Po pierwsze, pojawia się we własnej osobie Adam, jego syn, którego istnienie przez dwanaście lat ukrywała Jagna. Po drugie, znikąd zjawia się nowy człowiek, Kosma, który również ma swoją (ukrytą) historię i cele.
Jędrek czuje się niepewnie i w dodatku złości się na Jagnę, że Adam nie wie o tym, że on jest jego ojcem. Poza tym postawa Jagny naprawdę sporo komplikuje. Aż chciałoby się pociągnąć ją za warkocz i zapytać: “Co ty, dziewczyno, wyprawiasz?!”. I żeby to jeden raz…
Rzeczonego napięcia między dawnymi kochankami nie brakuje, ale w przeciwieństwie do pierwszej części historii, tutaj nie ma wielu okazji do bliskości i wybuchów namiętności. Jagna jest zbyt doświadczona przez życie. Jest w niej wiele strachu nie tylko o chłopca. Istnieje ktoś, kto nie daje jej spokoju, ale mimo to dziewczyna pozwala sobie na uśpienie czujności. W dodatku niechęć mieszkańców Brzegów, której zaznała od chwili powrotu w góry, nie ułatwia jej aklimatyzacji. No i trzeba wspomnieć o Marcie, której chyba należałoby dać w zęby za układanie się ze Staszkiem (pamiętacie z pierwszej części). Choć może ocenianie jej tak ostro nie jest sprawiedliwe… Chyba każdy ma taki moment w życiu, gdy emocje biorą górę nad rozsądkiem.
Jędrek chce poznać syna, ale momentami chyba go to przerasta. W dodatku cień Kosmy nie pozwala mu odetchnąć. A co ze sprawą Staszka? Żeby mieć pewność, trzeba przebrnąć przez wiele bardzo emocjonujących stron.
Powiem Wam, że autorka odwaliła kawał dobrej roboty. Czułam się, jakbym siedziała na przysłowiowej kolejce górskiej, której głównym napędem były emocje pojawiające się między bohaterami. To jeszcze nic, prawdziwy rollercoaster czekał mnie pod koniec, gdy sprawy nabrały tempa, a ja już wiedziałam, że dopóki nie poznam prawdy, nie będę w stanie odłożyć książki. I nie odłożyłam, przez co moje dzieci i mąż jedli obiad o wiele za późno. Żebym wiedziała, że tak się to potoczy, to zaczęłabym czytać z rana. 😉
W cztery godziny przeczytałam całość, dając się na końcu zaskoczyć autorce. Nawet nie będę kłamać, że odgadłam rozwiązanie. No nie, moje przewidywania nie pokryły się z historią. Gdy już myślałam, że na sam koniec nadszedł czas wyhamować emocje, pojawił się on. I cyk, dziękuję, mózg rozgrzał się do czerwoności.
Z tego powodu mam gorącą nadzieję, że Anna Olszewska weźmie się w trymiga do napisania kolejnej części, bo nie wierzę, że takim czymś można zakończyć historię. To się nie godzi! Ona aż się prosi, by pociągnąć temat dalej. Ja też proszę, bardzo, bardzo proszę!!!!
Czy polecam czytelnikom Dolinę przebudzenia?
Co za pytanie! Polecam. Koniec, kropka.
Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Zwierciadło