Dwa światła – Maria Paszyńska
Tytuł: Dwa światła
Autor: Maria Paszyńska
Wydawca: Wydawnictwo Pascal
Ilość stron: 400
Oprawa: miękka
Dwa światła, powieść Marii Paszyńskiej, to książka, która mnie mocno zaintrygowała. Tematyka poczynań nazistów w trakcie drugiej wojny światowej jest mi znana, ale już wrażliwość na piękno i świat sztuki w tym trudnym czasie, to coś, czego jeszcze nie dotykałam.
Sięgnęłam po Dwa światła wiedziona ciekawością i ogromną potrzebą dotknięcia tego typu lektury. Nie wiem, z czego to wynika, wiem natomiast, że czas spędzony przy niej nie był czasem straconym.
Dwa światła zaczynają historię jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, gdy życie ze spokojnego, stabilnego, zaczęło się przeistaczać z rozedrgane, pełne obaw, niepewności, a później nawet niechęci do drugiego człowieka. Wtedy jeszcze Polacy i Żydzi żyli obok siebie w spokoju, prowadząc zwykłe życie. Po wejściu Niemców do Polski i dobiciu Ojczyzny przez Rosjan wszystko się zmieniło. Zmianie uległa rzeczywistość i priorytety, choć byli jeszcze ludzie, którzy nie utracili dobrego serca. Do nich zaliczało się małżeństwo Sokołowskich, które nie zawahało się udzielić pomocy dawnym sąsiadom. Jednak wydostać kogoś zza murów getta było zadaniem wielce karkołomnym, w wielu przypadkach wręcz niemożliwym. Tam śmierć, poniżenie, głód, nienawiść były codziennością. Wśród tego zła znalazł się mały chłopiec, z wielkim darem. Robert (wtedy może pięcio – sześciolatek) został obdarowany słuchem absolutnym, niezwykłym talentem muzycznym. Ten chłopiec, syn byłej uczennicy profesora Sokołowskiego, dostał szansę na życie. Fortelem przeprowadzony przez mury getta, w tlenionych włosach i przebraniu dziewczynki, stał się podopiecznym profesora, przybierając nowe imię – Andrzej. Wtedy nawiązało się między nimi porozumienie dusz i wspólna przygoda, przerwana przez bezlitosną wojnę.
No cóż, muszę przyznać, że były momenty w książce, gdy coś łapało mnie za gardło – wojna rządziła się bezdusznymi zasadami. Podziwiałam Sokołowskich za ich hart ducha, empatię, chęć niesienia pomocy. Z wieloma rzeczami trudno było mi się pogodzić, choćby ze sposobem zakończenia relacji profesora i Roberta/Andrzeja. Odniosłam wrażenie, że nie ma tu wielkiej sprawiedliwości, ale czego innego można się spodziewać, jeśli każdy ocalały musi zmagać się z poczuciem przytłaczającej winy?
Dodam jeszcze za wydawnictwem Pascal, że Dwa światła to “(…) Inspirowana faktami opowieść o przyjaźni starego mistrza, kompozytora i profesora muzyki oraz małego żydowskiego chłopca, który okazuje się geniuszem. Chłopiec, który po wojnie został laureatem Konkursu Chopinowskiego i zrobił wielką karierę pianistyczną, nigdy nie zapomniał o tym, co przeżył w warszawskim getcie (…)”
Polecam serdecznie.
Dziękuję Wydawnictwu Pascal za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki