Error – Krzysztof Domaradzki
Tytuł: Error
Autor: Krzysztof Domaradzki
Liczba stron: 502
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2024
Wydawnictwo: Sonia Draga
Error zaczął się dla mnie czymś na kształt wtopy, przy czym uczciwie muszę powiedzieć, że nikogo o celowy plagiat nie podejrzewam. Niemniej przeczytać w jednym roku dwie książki o ataku hakerów na Stadion Narodowy w czasie meczu Polska – Niemcy to jakby ciekawy zbieg okoliczności. Nawet pomyślałam, że chyba za dużo czytam i najwyraźniej wszystko już w książkach było. Na szczęście Krzysztof Domaradzki poszedł w swojej książce w zupełnie inną stronę niż Marcin Ciszewski w Upale.
O czym jest Error?
Zaczyna się jak zwykle, od chęci zarobienia dużych pieniędzy. Najlepiej szybko, bo po co czekać do starości? Młody i zdolny programista (nie mówcie o nich informatycy, nie cierpią tego!) Jacek Blajer postanawia zarobić na kryptowalutach i pakuje się w potężne problemy finansowe. A żeby z nich wyjść, przyjmuje dość kontrowersyjne zlecenie. Ma zhakować system sprzedaży biletów na mecz Polska – Niemcy tak, żeby na każde miejsce były dwa bilety. Nadwyżka finansowa ma iść na cele charytatywne. Za ten czyn ma dostać okrągłe 300 000 złotych. Dopiero po czasie okazuje się, że był tylko trybikiem w maszynie i wziął udział w akcji, która odbiła się szerokim echem w całym kraju, a jej skutki były… no, powiedzmy, że spektakularne. Ale raczej w złym znaczeniu tego słowa.
Jeśli teraz pomyśleliście, że Error to jakaś powiastka o informatykach to spieszę Was wyprowadzić z błędu. To książka, w której jest bardzo dużo polityki, co mnie akurat trochę przeszkadzało, chociaż muszę przyznać, że autor opisał ją dość zgrabnie i nawet się bardzo nie pogubiłam. Niemniej polityki nie trawię w żadnej postaci, więc jak dla mnie mogłoby jej wcale nie być. To też książka o wielkich pieniądzach, interesach, które załatwia się w niekonwencjonalny sposób, strefach wpływu, nacisku i bezwzględności. Po trupach do celu to chyba najlepsze określenie. O szeroko pojętych komputerach też, ale to raczej nie jest dominujący wątek.
Jak się czyta Error?
Ano zaskakująco dobrze jak na tak dużą ilość polityki! Widać dziennikarskie szlify autora, który wie, jak żonglować słowami, żeby zainteresować czytelnika, ale nie zanudzić. Wyraźnie też odrobił lekcje z rozmów z wszelkiej maści informatykami. Swego czasu kręciłam się trochę po różnych zamkniętych czatach i wiem, że rozmowy z nimi właśnie takie są: oszczędne w słowa, bogate w treści. Maksymalnie skompresowane wypowiedzi to wyróżnik takich miejsc. Na żadnym innym forum, czacie czy zamkniętej grupie nie spotkałam się z takim stylem rozmawiania.
I taki sam jest Error. Chyba najlepiej pasuje tu określenie: ascetyczny. A i tak książka jest obszerna, mimo iż autor dość oszczędnie operuje słowem. Nie ma tu ani trochę lania wody, niepotrzebnych opisów i pisania na metry. Jest sama esencja, dokładnie jak w kodzie komputerowym. To długa książka, ale na pewno nie jest przegadana. Na swój sposób też hipnotyzująca. Niby równa, niby bez wielkich zwrotów akcji (przynajmniej moim zdaniem), ale trudno się od niej oderwać.
W Errorze jest tak dużo postaci, że trudno jednoznacznie mówić o głównym bohaterze. Niby jest nim Jacek Blajer, ale czy tak do końca? Ocenicie sobie sami. Ja powiem coś innego, co w sumie mnie zaskoczyło – niby tych postaci jest dużo, a sposób ich przedstawienia dość oszczędny, to jednak nie mylili mi się i nie zlewali w jedno tło, za co Krzysztofowi Domaradzkiemu należą się duże brawa. Naprawdę umie w pisanie.
Error – recenzja subiektywna
Długość – bardzo smakowite 502 strony, kocham takie książki!
Trupy – yyy….
Humor – owszem, zdarzyło mi się uśmiechnąć czasem, ale ogólnie to nie jest rozrywkowa opowieść, bliżej jej jednak do thrillera albo sensacji.
Widoczność liter – częściowa. Przez niektóre momenty przeleciałam jak mój komputer przez aktualizacje (a na Linuxie idą piorunem, to nie Windows 😛 ), ale były fragmenty, które za nic nie chciały się stać obrazami. No wiecie – polityka i ja to nie jest zgrany duet, nie miało prawa się udać.
Dla kogo jest Error?
Nie powiem, że to jest książka dla wszystkich, bo pewnie nie, ale uważam, że wiele osób da się tej historii porwać. Na pewno fani sensacji i thrillerów, pewnie też miłośnicy political-fiction i książek szpiegowskich przeczytają z przyjemnością. Sporo tu o nowych technologiach, więc dałabym młodzieży. Niech się dzieci uczą, jak naprawdę działa internet 😉
Tym razem bez podziału na płcie – to nie jest ani męska, ani kobieca literatura. To po prostu dobra książka, chociaż domyślam się, że nie wszystkim podejdzie tak samo dobrze, jak mnie. Te komputerowe sprawy jednak trzeba lubić 😉