Eter – Aniela Wilk
Tytuł: Eter
Autor: Aniela Wilk
Oprawa: miękka
Liczba stron: 351
Rok wydania: 2021
Wydawnictwo: Akurat
Powiem szczerze, że nigdy nie byłam w Karkonoszach. A nie, przepraszam, raz. Dawno temu na praktykach studenckich. Najlepiej zapamiętałam beznadziejną pogodę i wiecznie przemoczone buty. Góry nie zachwyciły mnie tylko dlatego, że ich ogólnie nie lubię, bo tak obiektywnie rzecz biorąc, to chyba były całkiem w porządku. W Szklarskiej Porębie, w której toczy się akcja powieści Eter, nie byłam nigdy.
Z różnych przewodników, które zdarza mi się od czasu do czasu czytać, wiem, że Karkonosze są bardzo malownicze, pełne szlaków turystycznych, ciekawych miejsc, które koniecznie trzeba zobaczyć zarówno na powierzchni Ziemi, jak i pod nią. Ogólnie ta część Polski jest ponoć tak piękna i zatykająca dech w piersiach, że nie sposób się w niej nie zakochać.
No i powiem Wam, że może nawet uwierzyłabym w to wszystko, gdybym nie przeczytała Eteru. Aniela Wilk zrobiła wiele, by mnie przekonać, że Karkonosze nie są dla mnie. Chociaż tak szczerze mówiąc, to nie musiała przekonywać, i tak się nie wybierałam. W każdym razie góry przedstawione w jej książce są nieprzyjazne, chwilami wręcz groźne i… pełne trupów. To ostatnie nawet rozumiem, bo lubię jak są trupy w książkach. No ale znaleźć takowego pod Wodospadem Kamieńczyka to jednak bym nie chciała. Ów wodospad to jedno z piękniejszych miejsc w Karkonoszach i chyba nie tylko. Kręcono tu niektóre sceny do „Opowieści z Narni”.
Akcja dzieje się w Szklarskiej Porębie, niewielkim miasteczku, które ożywa tylko w czasie zimowych i letnich szczytów sezonów turystycznych. Tymczasem mamy początek maja, zimny i niezachęcający do podróżowania. Tej zimy turystów nie było, zatrzymała ich pandemia, majówka także nie napawa optymizmem, a brak turystów to brak pieniędzy dla wielu lokalsów. Tymczasem zamiast turystów w okolicy pojawiają się… zwłoki. Ale żeby nie było za łatwo, wcale nie takie świeże. To raczej szczątki lub pozostałości po osobach, które zaginęły bez wieści wiele lat temu. Miejscowa policja stara się nie nagłaśniać sprawy, bo przecież lokalne interesy są najważniejsze. No i po co siać panikę, skoro to nic aktualnego?
Julia Kwiatkowska dziedziczy stary dom po swojej cioci i pojawia się w Szklarskiej Porębie niemal równolegle ze znalezieniem zwłok. Mało tego, jedne sama znajduje, kiedy nieopatrznie wybiera się na samotną wyprawę w góry. Miejscowi, jak to miejscowi, widzą w Julii źródło zła. Ktoś przecież musi być kozłem ofiarnym. Sama Julia bierze to za kompletny absurd i stara się nie przejmować. Udaje jej się to przynajmniej do czasu, kiedy ktoś nie podrzuci jej zwierzęcego truchła i nie wysmaruje klamki drzwi wejściowych krwią. Mimo to Julia decyduje się zostać w Szklarskiej Porębie i wyremontować dom. Jej aktualna sytuacja zawodowa nie przedstawia się różowo, bo dziewczyna właśnie straciła pracę w korporacji. Niemniej liczy na to, że jako graficzka i malarka może pracować jako wolny strzelec i postanawia zostać, przynajmniej czasowo, w górach. Na jej decyzję na pewno w jakimś sensie wpływa hipnotyczny męski głos płynący nocą z fal eteru lokalnego radia.
Jej sąsiad, Dariusz Wysocki, niegdyś był wziętym i całkiem uznanym pisarzem. Dziś żyje samotnie, świadomie izolując się od ludzi. Wybrał Karkonosze, bo, jak twierdzi, w Bieszczadach jest za dużo warszawiaków i wcale nie są one tak puste, jak się o nich mówi. Nowa sąsiadka budzi w nim niechęć właściwie przez sam fakt pojawienia się. Los jednak ma dla tych dwojga plan, w którym nie ma miejsca na wzajemną izolację.
Przyznam się Wam, że sięgając po tę książkę, liczyłam na jakiś soczysty thriller rozgrywający się w górskiej scenerii z drobnym wątkiem romansowo-erotycznym w tle. Trochę się przeliczyłam, bo było dokładnie odwrotnie. No może nie tak dokładnie, bo scen erotycznych jest tu zaledwie kilka i, przynajmniej u mnie, nie wywołały rumieńców. Ot, para uprawiająca seks bez zobowiązań i tyle. Autorka bardzo dużo czasu poświęciła opisom sprzecznych uczuć, jakie miotają Darkiem i Julką, ich wzajemnego przyciągania i odpychania. Ten swoisty taniec godowy byłby może nudny, gdyby nie to, że nie ma w nim za grosz taniego sentymentalizmu i niepotrzebnej ckliwości. Dzięki temu książkę czytało się bardzo dobrze i szybko. Na rozbudowane śledztwo jednak nie liczcie. Same trupy pojawiają się jakby w tle i są zaledwie pretekstem dla wydarzeń pierwszoplanowych.Duży plus daję za bardzo wiarygodne zarysowanie postaci i rude włosy Julki. Mało który autor ma odwagę odejść od klasycznego zestawienia bruneta z blondynką 😉
Dla kogo jest Eter? No raczej nie dla tych, którzy chcą się wybrać w Karkonosze, bo mogą zostać skutecznie odstraszeni. A tak bardziej serio: raczej dla miłośników powieści obyczajowych i romansów, niż dla fanów sensacji i thrillerów. To książka niejako z pogranicza, ale jednak bliżej jej do literatury kobiecej niż męskiej.
Dziękuję Wydawnictwu Akurat za przekazanie egzemplarza recenzenckiego