Geriatryczne Biuro Śledcze. Alicja w krainie trupów – Iwona Banach
Tytuł: Geriatryczne Biuro Śledcze. Alicja w krainie trupów
Autor: Iwona Banach
Liczba stron: 364
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2025
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Naczekałam się, ale cierpliwość została wynagrodzona. Kolejny tom przygód sympatycznego Geriatrycznego Biura Śledczego ujrzał światło dzienne. Przy czym szczerze mówiąc, nie jest ono tak geriatryczne, jak jego nazwa. Przynajmniej ja z tym słowem kojarzę leciwych emerytów, takich po osiemdziesiątce. Tymczasem bohaterowie są zdecydowanie młodsi, choć faktycznie są emerytami. A ściślej – emerytowanymi policjantami.
O czym jest Geriatryczne Biuro Śledcze. Alicja w krainie trupów?
Akcja tej części dzieje się w szczycie przedświątecznych przygotowań do Bożego Narodzenia, a takie szczyty mają to do siebie, że zawsze, ale to zawsze coś się musi wydarzyć. Nie inaczej jest w Prasławcu, miejscu, którego co prawda nie ma na mapie, ale za to jest bardzo specyficzne.
Prasławianie przygotowują się do ślubu policjantki o wdzięcznym przezwisku Purchawa, która to zamierza wyjść za mąż w wieku raczej podeszłym, bo już po pięćdziesiątce, za osobnika nikomu nieznanego, ale za to młodszego od niej o dziesięć lat.
Plany biorą w łeb już na starcie, bo oto ów osobnik okazuje się trupem leżącym w stajence na ryku. Bo wiadomo – jak są święta to stajenka na rynku być musi.
Od tej pory sytuacja się – delikatnie mówiąc – gmatwa. Dorian – bo tak miał na imię niedoszły mąż – nie był mieszkańcem Prasławca, nikt go nie znał, więc teoretycznie jedynie Purchawa mogłaby mieć motyw, by go zabić. Drugim podejrzanym przez chwilę jest Edzio, który miałby to zrobić z zazdrości o Purchawę, czego stanowczo się wypiera. Policja ma twardy orzech do zgryzienia, na dobitkę okazuje się, że to dopiero początek problemów. W Prasławcu zaczynają się dziać rzeczy, o jakich się filozofom nie śniło, za to czytelnikom Iwony Banach jak najbardziej. My nigdy nie mamy tego dosyć, prawda?
Jak się czyta Geriatryczne Biuro Śledcze. Alicja w krainie trupów?
Gdybym chciała umieścić tę książkę jakichkolwiek ramach gatunkowych, musiałabym uznać, że jest to coś pomiędzy satyrą i groteską, pomieszane z absurdem, okraszone ironią i doprawione nieco złośliwym, ale bardzo celnym poczuciem humoru. Mieszanka wybuchowa i dlatego wybuchom śmiechu (przynajmniej u mnie) nie było końca.
Autorka bezlitośnie przejechała się po wszelakich teoriach spiskowych, chociaż nie wiem, czy deczko nie przesadziła z kreatywnością. Teraz tylko czekać, aż ktoś zacznie głośno krzyczeć, że słońce faktycznie jest płaskie. Pokazała też, jak pięknie CzatGPT potrafi robić wodę z mózgu, wymyślając nieistniejące choroby i dokładnie je opisując. Nie wierzcie w nic, co znajdziecie w internecie, to się staje niebezpieczne!
Dostało się też poprawności politycznej, która coraz bardziej utrudnia ludziom życie. Tu także Iwona Banach ośmieliła się nie cenzurować swoich poglądów.
Efekt? Jak to się dobrze czyta, mówię Wam! Co prawda korekta przepuściła kilka literówek, ale przymknijmy na to oko, zdarza się nawet najlepszym 😉 Za to jest dynamicznie, śmiesznie, kolorowo (chwilami nawet bardzo, szczególnie na samochodzie Huberta), momentami makabrycznie i przy tym wszystkim niestety dość wiarygodnie. Człowiek jest gotów uwierzyć, że jest sobie taki Prasławiec, w którym nie ma czasu na nudę, za to na sytuacje mrożące krew w żyłach i jeżące włosy na głowie jak najbardziej.
Recenzja subiektywna
Długość – co prawda do 400 stron trochę zabrakło, ale to nie jest krótka książka, więc jak najbardziej na plus.
Trupy – no są nawet w tytule, więc nie ma co oszukiwać. Zresztą Iwona Banach pisze komedie kryminalne, więc trupy są dosyć oczywiste.
Humor – oooo i to jaki! Ależ ja się naśmiałam! I serio żałuję, że nie robiłam zdjęć co fajniejszym cytatom, które czytałam na głos, żeby i moja rodzina się pośmiała. Naprawdę jest z czego.
Widoczność liter – tu aż korci zapytać: Jakich liter? To jest książka, w którą się wchodzi i przeżywa. Gwarantuję Wam, że nie zapomnicie nigdy widoku Purchawy pływającej w karmie dla psów.
Jak wszystkie książki Iwony Banach tak i ta jest taka – nazwijmy to – dwuwarstwowa. Z wierzchu połączenie abstrakcji z absurdem, coś w sam raz na odstresowanie. Ale jeśli zechcecie zajrzeć głębiej, to na pewno da Wam do myślenia.
Dla kogo jest Geriatryczne Biuro Śledcze. Alicja w krainie trupów?
To jest trzeci tom serii i teoretycznie pewnie dałoby się go przeczytać bez znajomości dwóch poprzednich, ale ponieważ sama pamiętam, jak trudno było mi się zaprzyjaźnić z bohaterami w drugim tomie, zanim przeczytałam pierwszy, sugeruję, żebyście jednak nie szli tą drogą. Lepiej zacząć od początku, a i frajdy więcej.
To komedia kryminalna i to z tych bardziej śmiesznych, więc myślę, że zachwyci wszystkich fanów zakwasów na brzuchu od śmiechu. Nie ma górnej granicy wieku, za dolną dałabym 15. Dla tych, co lubią się śmiać i którzy idą przez życie z kijem wiadomo gdzie. Może w końcu go wyjmą.
