Gray Man – Mark Greaney
Tytuł: Gray Man
Autor: Mark Greaney
Liczba stron: 408
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2021
Wydawnictwo: Poradnia K
Gray Man to przydomek idealnie pasujący do Courta Gentry’ego. Niezauważalnie wtapia się w otoczenie i z zimną krwią zabija. Bo Gray Man to zabójca na zlecenie, ale nie byle jaki. Niegdyś pracował dla CIA, teraz jest wolnym strzelcem. Zabije każdego, za którego głowę dostanie zapłatę, ale pod jednym warunkiem – ten ktoś musi zasługiwać na śmierć. Nie wynajmiecie Gray Mana do pozbycia się żony, męża lub teściowej. Ma swoje zasady, chociaż trudno nazwać go człowiekiem o wysokiej moralności. Niemniej daje się lubić.
Court Gentry jest niezniszczalny. Takie wrażenie odniosłam, śledząc akcję powieści. Rana w udzie? A kto by tam zwracał uwagę na drobiazgi? Przecięte mięśnie brzucha? No dobrze, że nie jelita, z brzuchem sobie poradzimy. Ból przy chodzeniu? Nic to, grunt, żeby nikt nie zauważył utykania. Ktoś chce go zabić? No to trzeba zabić jego. Trudno się nie dopatrzyć analogii do znanego wszystkim Jamesa Bonda. Jednak Court Gentry nie jest brytyjskim dżentelmenem, na co dzień nie nosi garnituru, a jego wygląd mocno odbiega od wizerunku człowieka, któremu chciałoby się ufać. Większość osób na jego widok czym prędzej przeszłaby na drugą stronę ulicy.
Jest coś, co zdecydowanie odróżnia Gray Mana od Bonda. Wszystkie kobiety spragnione wątków damsko-męskich, jakich pełno w Bondzie informuję, że tu takowych nie znajdziecie. Wszystkich mężczyzn, których irytują wątki damsko-męskie uspokajam, możecie czytać bez lęku. Gray Man to kawał solidnej męskiej literatury, wręcz stworzonej do tego, by ją sfilmować i wcale się nie dziwię, że Netflix podjął się tego zadania. Na pewno będzie widowiskowo i emocjonująco. Do scenariusza właściwie nic nie trzeba dodawać, wystarczy wiernie odtworzyć to, co autor opisał. A jego wyobraźnia jest doprawdy nieograniczona. Znajomość broni, sztuk walki, zasad działania szpiegów i zabójców też. To nie bajeczka napisana przy kominku w ponury listopadowy wieczór. Śmiem twierdzić, że Mark Greaney musiał się wiele nauczyć, zanim zasiadł do pisania. Dzięki temu tekst jest bardzo wiarygodny, przynajmniej dla mnie, osoby kompletnie nieobeznanej ze współczesnymi metodami zabijania. Jednak podejrzewam, że opisane rodzaje broni i sposoby jej użytkowania istnieją naprawdę.
Gray Man to pierwszy tom z cyklu i trzeba przyznać, że bardzo spektakularny. Oto nasz bohater musi uciekać przed ścigającymi go najlepszymi zabójcami z całego świata. Najlepsi z najlepszych z różnych krajów zostali wezwani do Europy, by zabić Gray Mana. Stawka jest niebagatelna, bo jego głowa ma być gwarantem podpisania lukratywnego kontraktu z Nigeryjczykami. Nie będzie głowy, nie będzie kasy. Laurent Group, firma zajmująca się ochroną bardzo ważnego klienta, w tej sytuacji zrobi wszystko, czego zażyczy sobie niedoszły kontrahent. Zabić Gray Mana? Ależ oczywiście, że możemy to zrobić! Może niezbyt chętnie, ale możemy, zwłaszcza jeśli przedmiotem szantażu staje się rodzina głównego mentora i prowadzącego Courta Gentry’ego. Wybór nie jest prosty, ale gdy przestępcy posuwają się do takiego szantażu, właściwie nie ma wyjścia. Aby ocalić rodzinę, przełożony Gray Mana decyduje się wydać go na pewną śmierć. Tylko że Gray Man to zawodowiec, który pracuje w branży od lat. Ma swoje kryjówki, zaufanych przyjaciół, ma też niczym kot wiele wcieleń. Potrafi stworzyć bombę praktycznie z niczego i wie, jak wyjść cało z takich opresji, z którymi teoretycznie nie ma prawa sobie poradzić. Polowanie na niego to prawdziwa jazda bez trzymanki. Tu wszystkie chwyty są dozwolone, a stawką jest życie – Gray Mana, ale i tych, którzy go ścigają. No i rodziny przełożonego Gray Mana – Donalda Fitzroya, do której ma szczególny stosunek. W efekcie Gray Man nie tylko ucieka przed zawodowymi zabójcami, ale też ściga się z czasem. Na ocalenie małych dziewczynek i ich rodziców ma czas do ósmej rano. Tylko jak dostać się do zamku, do którego nie da się podejść niepostrzeżenie? Czy jest coś niemożliwego dla Człowieka-Cienia?
Gray Mana czyta się bardzo przyjemnie i szybko, aczkolwiek w szczegółach dotyczących metod walk można się chwilami pogubić. Przynajmniej ja się gubiłam, ale obstawiam, że mężczyźni – bo to jednak męska literatura – dadzą sobie radę zdecydowanie lepiej. Ja na pewno sięgnę po kolejne tomy, bo jestem ciekawa, w co tym razem wpakuje się ten niezniszczalny człowiek i jak dalece będzie musiał łamać zasady dla większości ludzi nienaruszalne.
Dla kogo jest Gray Man? Na pewno dla miłośników literatury sensacyjnej, szybkiej akcji, zabijania i – kolokwialnie rzecz ujmując – mordobicia. Raczej dla mężczyzn niż dla kobiet, chociaż podejrzewam, że nie jestem jedyną, która przeczytała Gray Mana z przyjemnością. Bez problemu dałabym tę książkę młodzieży.
Dziękuję Wydawnictwu Poradnia K za przekazanie egzemplarza recenzenckiego