6 dni temu

How do you trup? – Iwona Banach

Tytuł: How do you trup?
Autor: Iwona Banach
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 371
Rok wydania: 2024
Wydawnictwo: Bookend

How do you trup? to książka, która wcale nie trafiła do mnie, tylko do mojej córki. Mało tego. To prezent od Autorki, z autografem i nawet jestem trochę zazdrosna. Trochę 😉
No ale ponieważ dziecko chodzi do szkoły i musi czytać Wertera, Dziady, Nad Niemnem i parę innych lektur obowiązkowych, przyjemność z przeczytania nowej książki Iwony Banach w pierwszej kolejności przypadła mnie. I powiem Wam, że to naprawdę była przyjemność. Zresztą jak zwykle w przypadku pani Iwony. Jak ja się cieszę, że na Nią trafiłam!

O czym jest How do you trup?

Iwona Banach jak zwykle nie zawiodła. Stworzyła historię, która poziomem absurdu śmiało mogłaby konkurować z polską sceną polityczną.
Już sam pomysł otwarcia hotelu w kościele brzmi abstrakcyjnie, ale jak się ma pieniądze, to wszystko jest możliwe. Z tego założenia najwyraźniej wychodzi Elwira Konopko, która postanawia kupić kościół po desakralizacji, czyli taki, który jest już tylko budynkiem w kształcie kościoła, a nie miejscem świętym. Sęk w tym, że kościół stoi w małej wiosce o wdzięcznej nazwie Kąkolewo, a mieszkańcy małych wiosek bardzo nie lubią, jak ktoś im się w życie wtrąca.

Nic to, że kościół od dawna stoi nieużywany, nic to, że na sąsiadującym z nim cmentarzu od ponad pół wieku nikogo nie pochowano i nikt tego cmentarza nie odwiedza. Kościół to kościół, cmentarz to cmentarz, a tradycja to tradycja. Elwira jednak dopina swego i rozpoczyna wielką przebudowę. W byłym kościele pojawia się kuchnia, sala eventowa, pokoje i pomieszczenia gospodarcze. Rozmachu i pieniędzy nowej właścicielce nie brakuje.

Na braki finansowe cierpią natomiast Matylda i Dominik – para młodych ludzi, którzy chcieliby zarobić, ale niekoniecznie się przy tym narobić. Do zwykłej pracy iść nie chcą, bo to nudne, męczące i wcale nie przynosi kokosów. Żywią się na koszt rodziny, a dnie i noce spędzają na uciechach cielesnych. Rodzina jednak grozi odcięciem od stołu, a i oni sami chcieliby się usamodzielnić. Wpadają więc na szatański plan – Dominik będzie demonologiem (znawcą duchów, demonów i innych zjaw), a Matylda jasnowidzką. Para samozwańczych ekspertów potrzebuje teraz sławy, a sławę może przynieść świeżo otwarty hotel w kościele, w którym postarają się wykazać paranormalnymi zdolnościami. Za sławą, ich zdaniem oczywiście, na pewno przyjdą pieniądze.

W tym samym czasie za oceanem Nancy Marmot zostaje wdową. Zostaje nią w dziwny sposób. Jej mąż, grając w domu w minigolfa, ulega przypadkowej i dość głupiej śmierci. Całe wydarzenie jest tak surrealistyczne, że aż trudno w nie uwierzyć, no ale jest trup. Trup męża, z pochodzenia Polaka, którego Nancy bardzo kochała. Można byłoby się wzruszyć, gdyby nie fakt, że jej definicja miłości jest nieco… hmm, niezrozumiała. Tak czy owak, Nancy postanawia wybrać się w podróż za ocean, do rodzinnej wioski swojego męża – Kąkolewa. A w Kąkolewie jest tylko jeden hotel – właśnie ten w kościele.

I w tym hotelu spotykają się Matylda, Dawid, Nancy, kucharz, ogrodnik, właścicielka i jej mąż. Oraz cała armia zwabionych kocimiętką kotów. A na horyzoncie majaczy trup…

Jak się czyta How do you trup?

No niestety, muszę splagiatować siebie samą i napisać po raz kolejny, że brzuch mnie bolał od śmiechu, uśmiałam się jak norka, a rodzina patrzyła na mnie z pobłażliwością, bo wiadomo – wariatów drażnić nie należy. Trochę też ze zrozumieniem, bo nazwisko na okładce usprawiedliwia niekontrolowane wybuchy śmiechu. Dodatkowo dziecko czytające Dziady patrzyło z zazdrością.

Autorka trzyma się własnej konwencji, fundując czytelnikom solidną porcję śmiechu, ale też przednią rozrywkę intelektualną. Kocham Iwonę Banach za nieszablonowe skojarzenia, grę słów, celne oceny otaczającej nas rzeczywistości, które ubrane w proste słowa całkowicie obnażają wszechobecną głupotę.

How do you trup? oczarowuje sprawnością językową, wartką akcją, ale też kreacją bohaterów. Jacyż oni są pocieszni! A przy okazji na tyle szczegółowo opisani, że bez trudu można ich sobie wyobrazić. Większość daje się lubić, nawet Poszewkowie, którzy z zasady są złośliwi i zgryźliwi.

How do you trup? – recenzja subiektywna

Długość – muszę przyznać, że jak na komedię kryminalną bardzo przyzwoita, bo aż 371 stron i to bez oszukiwania dużą czcionką. Obstawiam 400 tysięcy znaków.

Trupy – no nie ma co kłamać – są. I całe szczęście, bo inaczej byłoby nudno.

Humor – no wiadomo!

Widoczność liter – żadna. Mogę się upierać, że byłam w Kąkolewie. I ten kościół przerobiony na hotel też widziałam. I nic mnie nie obchodzi, że takiego nie ma. Google go nie zna, więc nie istnieje, ale ja tam byłam ;-P

Dla kogo jest How do you trup?

How do you trup? to książka z jednej strony bardzo śmieszna, z drugiej – pełna celnych uwag i zgrabnie przemyconych refleksji. Myślę, że spodoba się zarówno fanom komedii kryminalnych, jak i miłośnikom powieści obyczajowych. Jest pozycją typowo rozrywkową i tak ją trzeba traktować. Dam ją mężowi, jak tylko skończy Geriatryczne Biuro Śledcze. On lubi lekkie książki, nawet z trupami.

Jeśli chodzi o młodzież, to decyzję pozostawię rodzicom. To łatwa i śmieszna książka, ale jest tu trochę rozważań natury erotycznej, więc jednoznacznie się nie wypowiem. Ja muszę dziecku dać, w końcu to ono dostało książkę, ale postaram się odsunąć to w czasie, może do wakacji. Tak sobie myślę, że 15 lat to jednak mało.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close