Jak zostałem stand-uperm, czyli historia Billy`ego Plimptona – Helen Rutter
Tytuł: Jak zostałem stand-uperm, czyli historia Billy`ego Plimptona
Autor: Helen Rutter
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Oprawa: miękka
Liczba stron: 300
Bycie nastolatkiem nie jest łatwe. W całym ciele zachodzi wówczas tyle zmian, że ciężko za nimi nadążyć. W tym okresie rówieśnicy zaczynają wyraźnie się od siebie różnić – jedni szybciej rosną i stają się zdecydowanie wyżsi od swoich kolegów, drudzy się zaokrąglają (mężnieją i nabierają bardziej kobiecych kształtów), podczas gdy inni wciąż pozostają chudymi „patyczakami”, trzeba zmagać się z pryszczami i mutacją, pierwszymi miłościami i zawodami…
Do tego każdy chce przynależeć do jakiejś grupy, najlepiej fajnej i powszechnie lubianej, bo nie ma (chyba) nic gorszego, jak być samotnym młodym człowiekiem, który w pojedynkę przemierza szkolne korytarze. Niezależnie od tego, czy jest to wynik odrzucenia, czy własny wybór dyktowany strachem i wstydem. Dużo wie na ten temat główny bohater książki Jak zostałem stand-uperem, czyli historia Billy`ego Plimptona, który się jąka. Jest to jego ogromny kompleks, cecha, która przeszkadza mu w normalnym funkcjonowaniu i sprawia, że chłopiec zamyka się w sobie.
Billy nie ma przyjaciół, bo z nikim nie nawiązuje kontaktu, właściwie poza rodzicami, siostrą i ukochaną babcią Bułeczką z nikim innym nie rozmawia. Zawsze trzyma się na uboczu, próbując z całych sił być niewidzialnym – to jego taktyka: nie rzucać się w oczy, nie przyciągać niczyjej uwagi. Na lekcjach modli się w duchu, by nikt nie prosił go do odpowiedzi. Każdego dnia snuje się po szkole, jak cień, a od czasu, kiedy William Blakemore dowiedział się o jego jąkaniu i zaczął go wyśmiewać oraz poniżać, Billy zmuszony został do ciągłego ukrywania się. To straszne, nie sądzicie?
Nic dziwnego, że Billy czuje się samotny i nieszczęśliwy. Szczerze nienawidzi tego, że się jąka i z całych sił próbuje to zmienić – regularnie chodzi na zajęcia do logopedy, w domu ćwiczy mówienie przed lustrem, czyta poradniki i pija paskudną, śmierdzącą herbatę, bo gdzieś wyczytał, że działa…
I choć chłopiec ma wspaniałą rodzinę, która kocha go takiego, jakim jest, on sam zupełnie nie potrafi sobie poradzić ze swoim problemem – raz nawet usiłował porazić się prądem, bo usłyszał w radiu, że to może zmusić mózg do pracy!
Światełko w tunelu pojawiło się, gdy Billy zaczął marzyć o karierze komika, bo uwielbia parodiować innych i opowiadać dowcipy. Jego najwierniejszą fanką jest babcia Bułeczka, która pragnie zobaczyć swojego wnuka na scenie. Pewnego razu obiecali sobie, że on się odważy i wystąpi przed szerszą publicznością, a ona będzie go wspierać z pierwszego rzędu. Takiej obietnicy – danej najlepszej babci na świecie – nie można złamać, prawda? Tym bardziej że los zdaje się do niego uśmiechać, gdy okazuje się, że w jego nowej szkole będzie organizowany konkurs talentów. Można śpiewać, tańczyć, robić różne sztuczki… – cokolwiek. Grunt to zdobyć się na odwagę i zaprezentować się przed widownią.
Dużo to Billy`ego kosztowało, ale (z myślą o babci) wpisał się na listę uczestników. Jednak czy ten chwilowy powiew odwagi nie opuści go do dnia konkursu i rzeczywiście stanie na scenie?
Muszę Wam powiedzieć, że książka Helen Rutter Jak zostałem stand-uperem, czyli historia Billy`ego Plimptona mocno chwyciła mnie za serce i wielokrotnie wzruszyła! Nie wiem, ile razy ocierałam z policzków łzy, bo straciłam rachubę, ale zdarzyło mi się to co najmniej kilka razy. Po pierwsze dlatego, że to prawdziwa historia, nastolatkowie w rzeczywistości borykają się z wieloma kompleksami, które rujnują im życie, a po drugie dlatego, że autorka napisała tę opowieść z myślą o swoim synu, który się jąka. Chciała w ten sposób pokazać, jak czują się takie osoby, czego nie lubią – np. tego, że ciągle się je popędza, albo dokańcza za nie zdania – i jak bardzo się tego wstydzą. Chciała też, byśmy uzmysłowili sobie, że ludzie, którzy się jąkają, są normalni i chcą żyć tak, jak wszyscy wokół.
Bardzo się cieszę, że książka ta trafiła w moje ręce. Przeczytałam ją chętnie i łapczywie, dając jej na koniec mocną piątkę z plusem za wartości i przesłanie, jakie w sobie zawiera oraz sporą dawkę humoru. Myślę, że jest to tytuł, po który powinien sięgnąć każdy nastolatek i jego rodzic, a nawet nauczyciele – pan Osho, wychowawca Billy`ego to bardzo inspirująca postać, godna naśladowania w szkolnych murach.
…
Zdjęcie: Fizinka
Wpis powstał w ramach współpracy z wydawnictwem Zielona Sowa