Kraina smoków. Pióro gryfa – Cornelia Funke
Tytuł: Kraina smoków. Pióro gryfa
Autor: Cornelia Funke
Wydawnictwo: PoradniaK
Oprawa: miękka
Liczba stron: 416
Kiedy przeczytałam pierwszą część Krainy smoków Cornelii Funke długo nie mogłam wyjść spod wrażenia, jakie wywarła na mnie ta opowieść. Na łamach książki przeżyłam wówczas niesamowitą przygodę, o jakiej dotąd chyba nawet nie śniłam. Wspólna podróż ze Szkocji aż do Skraju Nieba skrytego w Himalajach, na grzbiecie srebrzystego smoka, w towarzystwie koboldki, zwanej Siarczynką i dwunastoletniego Bena, była niesamowita. Obfitowała w różnorodne przeżycia i baśniowe stworzenia.
Po lekturze długo żałowałam, że to koniec i czas wrócić do realnego świata, w którym nie spotkam żadnych elfów, krasnali, węży morskich, ani smoków. Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy równo rok później zupełnie przypadkiem na stronie wydawnictwa Poradnia K dostrzegłam tytuł „Kraina smoków. Pióro gryfa”. W pierwszym momencie pomyślałam, że to pewnie coś innego i niepotrzebnie się ekscytuję. Kiedy jednak zwróciłam uwagę na autorkę, od razu wiedziałam, że to musi być kontynuacja tej historii! ?
Z radością porzuciłam więc codzienne obowiązki i wyruszyłam z dawno niewidzianymi znajomymi w kolejną podróż…
Tym razem bohaterowie książki stają przed bardzo ważnym i niezwykle trudnym zadaniem, jakim jest uratowanie trzech malutkich pegazów, którym grozi śmierć, a zarazem wyginięcie gatunku. Jedyną nadzieją na pomoc jest zdobycie złotego pióra gryfa, w którym znajduje się szpik niezbędny dla źrebiąt.
Problem polega jednak na tym, że po pierwsze owe mityczne stworzenia (z głową orłów, tułowiem lwów i ogonem w postaci węża) żyją na drugim krańcu świata, w upalnej Indonezji. Wiąże się to więc z długą podróżą (z Norwegii to kawał drogi, a czasu mają mało, zaledwie dziesięć dni), no i trudem odnalezienia jednej spośród siedemnastu tysięcy wysp! Po drugie gryfy uważane są za największych wrogów smoków, ich spotkanie stanowiłoby śmiertelne niebezpieczeństwo dla Lunga.
Na to Ben oraz jego przybrany ojciec, Barnaba (założyciel schroniska dla baśniowych stworzeń) nie mogą się zgodzić. Muszą, chcąc nie chcąc, okłamać smoka i zataić przed nim prawdziwy cel podróży, udając się tym samym bez niego. Tu muszę przyznać, że wywołało to u mnie niemałe ukłucie żalu, ponieważ wspólna podróż na grzbiecie Lunga, to była jedna z większych atrakcji i przyjemności w pierwszym tomie. Nie mogłam więc sobie wyobrazić, że tym razem chłopiec (nazywany Smoczym Jeźdźcem) będzie tułał się po świecie bez swojego przyjaciela, no i że nie weźmie on udziału w tej arcytrudnej wyprawie.
I rzeczywiście Ben początkowo wyrusza bez Lunga, za to w towarzystwie Barnaby, szczurzycy i trolla, natomiast (szczęśliwie dla mnie i jak się później okaże dla bohaterów opowieści) los, a także zadanie Lunga nie kończy się na tym etapie i będzie miał jeszcze okazję się wykazać.
Wyprawa po złote pióro gryfa, to oczywiście wielka i niesamowita przygoda, ale też bardzo trudna i niebezpieczna. Na dodatek w przeciwieństwie do poszukiwań Skraju Nieba (pierwszy tom) stanowi istną walkę z czasem – jeśli Benowi i jego towarzyszom nie uda się zdobyć pióra i w porę wrócić z nim do Norwegii, cała misja pójdzie na marne!
A na to nie mogą sobie pozwolić, tym bardziej że dla (cudem odnalezionych) pegazów, narażają własne życie. Nie będę zdradzać Wam szczegółów, ale musicie wiedzieć, że bohaterowie książki znajdą się w wielkich tarapatach i od tragedii będzie ich dzielił włos!
Powieść ta jest przez to bardzo emocjonująca, ekscytująca i wciągająca – mam wrażenie, że jeszcze bardziej niż poprzednia część. A ponieważ pojawia się w niej mnóstwo nowych baśniowych stworzeń, jak choćby pegazy, centaury, szakalopiony, krakeny, kapeluszniki, czy tytułowe gryfy, mocno pobudza wyobraźnię i jest niezwykle ciekawa.
Kraina smoków to niewątpliwie jedna z lepszych książek literatury dziecięcej/młodzieżowej, jaką miałam przyjemność czytać. To historia, która pokazuje siłę przyjaźni i miłości – również do świata przyrody oraz piękno bezinteresownej pomocy. Opowieść ta ukazuje też, że niemożliwe nie istnieje, a odwaga nie zawsze idzie w parze z gabarytem, czego przykładem z pewnością jest mała szczurzyca, Lola, która przemierzała świat w zabawkowym samolocie i niczego się nie bała. I choć czasem pomaganie wiąże się z wieloma trudami, to jednak dla finalnego efektu, dla dobra innego życia, warto podjąć ryzyko.
…
Zdjęcie: Fizinka
Dziękuję wydawnictwu Poradnia K za przekazanie recenzenckiego egzemplarza książki.