Krew z krwi – Przemysław Piotrowski
Tytuł: Krew z krwi
Autor: Przemysław Piotrowski
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2021
Wydawnictwo: Czarna Owca
Kiedy pisarz napisze prawdziwy bestseller, epokowe dzieło, które przez długie tygodnie wygrywa wszelakie rankingi skrzętnie notowane przez wydawnictwa i księgarnie, może zrobić tylko dwie rzeczy. Zmierzyć się z sobie samemu wysoko postawioną poprzeczką lub pójść zupełnie inną drogą. Przemysław Piotrowski, autor genialnej trylogii o komisarzu Igorze Brudnym (uwielbiam i ciągle liczę na czwartą część!) wybrał tę drugą opcję.
Krew z krwi to książka skrajnie różna od poprzednich. Do tego stopnia inna, że trudno oceniać ją w kategorii lepsze – gorsze. Jest po prostu inna. To nie thriller ani soczysty kryminał. Od biedy zaliczę ją do kategorii powieści sensacyjnych, bo w końcu są jakieś trupy i śledztwo, ale ich znaczenie jest doprawdy marginalne. Krew z krwi to przede wszystkim głębokie studium miłości ojca do śmiertelnie chorego syna, który jest gotów zrobić wszystko, dosłownie wszystko, by wyrwać go ze szponów śmierci.
Daniel Adamski jest pisarzem powieści sensacyjnych, całkiem jak Przemysław Piotrowski. Wydał genialną trylogię o Komisarzu Rolskim (Piotrowski napisał serię o Brudnym), która wyniosła go na wydawniczy szczyt. Niestety przychody ze sprzedaży powieści, które wcale małe nie były i teoretycznie powinny być satysfakcjonujące, to zaledwie kropla w morzu potrzeb najdroższego leku świata. Zbiórki internetowe nie idą tak szybko, jak można chcieć i oczekiwać. Okazuje się, że chorych dzieci jest bardzo dużo, zbiórek też. Ponoć tylko jedna na sto kończy się sukcesem, to bardzo, bardzo mało. A Daniel jest zdeterminowany, by uratować syna. Stąd też niemal jak z nieba spada mu… morderstwo. To, że ktoś gdzieś kogoś zabił, to jeszcze nic takiego. W końcu to się zdarza codziennie. Ale to, że ktoś zabija niemal zgodnie ze scenariuszem powieści i do tego ogłasza, że jeśli Adamski nie napisze czwartego tomu o Rolskim, to będzie zabijał dalej, to już coś. I to bardzo duże coś.
Pisarz, który zetknął się już z rynkiem wydawniczym i ma na swoim koncie kilka powieści, doskonale wie, że im więcej szumu, tym większa sprzedaż. Smaczku dodaje fakt, iż policja zaczyna koło niego krążyć, a nawet podejrzewać o współudział. Adamski decyduje się na przyjęcie warunków szaleńca i rozpoczyna pisanie powieści, która publikowana jest przez starannie wybrane czasopismo, a która finalnie ma zostać wydana jak tradycyjna książka. Zainteresowanie czytelników jest spore, wydawnictwa prześcigają się w składaniu lukratywnych ofert, pozycja osiąga zawrotną liczbę sześćdziesięciu tysięcy egzemplarzy sprzedanych w przedsprzedaży, dochód na pewno będzie duży. Milion? Być może, ale to nadal niewiele, bo potrzeba ich aż piętnaście. Jak wiele można wycisnąć z tak nieoczekiwanego i dość przewrotnego prezentu od losu? I czy istnieją granicę, których się nie przekracza bez względu na wszystko?
Krew z krwi to książka pod wieloma względami nietypowa. O ile Przemysław Piotrowski przyzwyczaił swoich czytelników do bardzo szybkiego tempa akcji, tutaj jest dokładnie odwrotnie. Historia toczy się powoli, dość leniwie, właściwie przyspiesza dopiero na końcu. Nawet dialogów jest – moim zdaniem – dość mało. Więcej tu osobistych przemyśleń, pogłębionej analizy i – co jest bardzo nietypowe dla współczesnej literatury – długich, wielokrotnie złożonych zdań. To właśnie one znacząco spowalniają rytm i pozwalają jeszcze silniej wczuć się w stan ducha bohatera, niemal wejść do jego głowy. Analiza spostrzeżeń, przeżyć, emocji, trudnych relacji rodzinnych widziana oczami Daniela Adamskiego jest doprawdy niezwykła i pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że autor ją wymyślił od początku do końca, bo momentami jest bardzo boleśnie.
Prywatne życie Adamskiego też pozostawia wiele do życzenia. Samotny ojciec wychowujący bardzo rezolutnego, nad wiek dojrzałego i śmiertelnie chorego pięciolatka może liczyć na wsparcie matki i zatrudnionej do opieki nad małym Leosiem Pauliny, niestety na żonę w tej trudnej sytuacji liczyć nie może. Gdy dowiedziała się, że jej dziecko jest śmiertelnie chore, okazało się, że nie jest tak silna, jak przypuszczała. Pewnego dnia po prostu zostawiła pożegnalny list i odeszła. Ten fakt czyni historię jeszcze bardziej przejmującą. Samotna matka borykająca się z chorobą jedynego dziecka nie jest niczym niezwykłym, samotny ojciec urasta do rangi tragicznego bohatera.
Zakończenie książki faktycznie zaskakuje, Piotrowski udowadnia, że nadal ma to coś. Biorąc pod uwagę, że w tym roku mają wyjść dwie kolejne jego książki, naprawdę bardzo mnie to cieszy.
Dla kogo jest Krew z krwi? Przewrotnie powiem, dla kogo nie jest. Na pewno nie dla osób nadwrażliwych, bo powodów do łez jest naprawdę sporo. Myślę, że spodoba się miłośnikom powieści obyczajowych i psychologicznych. Teoretycznie dla dorosłych, ale i młodzieży bym dała. To cudowna lekcja wrażliwości i bezgranicznej ojcowskiej miłości.
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za przekazanie egzemplarza recenzenckiego
PS. O ile mnie pamięć nie myli, słowo „paczkomat” jest prawnie zastrzeżonym znakiem towarowym. Na miejscu autora chyba bym się bała procesu o zniesławienie 😛