Książka o narkotykach – Boguś Janiszewski
Tytuł: Książka o narkotykach
Autor: Boguś Janiszewski
Oprawa: miękka
Liczba stron: 230
Rok wydania: 2024
Wydawnictwo: Agora
O czym jest Książka o narkotykach?
Dokładnie o tym, na co wskazuje jej tytuł. Tyle że narkotyki to bardzo szeroki i pojemny temat, do tego worka wrzucono także alkohol i nikotynę oraz, co może dziwić, kofeinę. Chociaż owszem, widzę sens w wyjaśnieniu młodym ludziom, co będzie, jak będą pić za dużo kawy.
Książka o narkotykach nieprzypadkowo w podtytule ma słowo „Nieporadnik”.
To NIE jest poradnik o tym, jak brać i co brać. To jest garść informacji o tym, co się dzieje z człowiekiem, który bierze określone narkotyki, a tych jest cała masa.
Przyznam szczerze, że o wielu nie słyszałam, co chyba w sumie dobrze o mnie świadczy. Albo i nie, może jako matka nastolatki powinnam być bardziej doinformowana.
Duży format książki nie powinien odstraszać. Myślę, że zastosowano go z powodu grafik i krótkich komiksów, których jest cała masa. Treść jest w dość wąskich kolumnach z szerokimi marginesami, a czcionka też raczej z tych większych. Sama książka jest raczej krótka, przynajmniej w moim odczuciu. Jednak w tym wypadku nie napiszę, że to wada. Wręcz obstawiam, że gdyby miała podwójną objętość, nastolatki mogłyby się zniechęcić do czytania jej.
Oprócz opisów różnych rodzajów narkotyków czytelnik znajdzie też sporo zagadnień z dziedziny prawa. Mowa tu o aspektach prawnych brania, udzielania, handlu, a nawet noszenia narkotyków przy sobie. Autor nie ucieka przed przyznaniem, że niektóre przepisy wydają się nielogiczne, podkreśla jednak, że skoro obowiązują, to trzeba się z nimi liczyć. Pokazuje, jak wyglądają statystyki sądowe „za posiadanie” i co w dłuższej perspektywie oznacza trafienie do kartoteki.
Jak się czyta Książkę o narkotykach?
Z dużym zainteresowaniem, myślę, że niezależnie od wieku, bo jest tam cała masa wiedzy podana w bardzo przystępny sposób.
Natomiast jeśli chodzi o język tej publikacji, to moje spostrzeżenia są całkowicie różne od zdania mojej nastoletniej córki.
Jak dla mnie książka jest napisana w sposób nieco zbyt infantylny, wręcz podwórkowy i chwilami mnie to irytowało. Wszystkie komiksowe wstawki ominęłam, bo ogólnie nie lubię komiksów. Tzn. spojrzałam na kilka i uznałam, że nic nowego nie wnoszą. Nie wykluczam, że ich zadaniem było dotarcie do tych czytelników, którzy są na bakier z dużym tekstem.
Natomiast moja nastolatka uznała, że komiksy są spoko i pewnie by przeczytała, chociaż to zależy od humoru, sam język zaś jest bardzo dobrze dobrany, bo ta książka dotrze do każdego, nawet do tych, co nie czytają i właśnie super, że jest tak potocznie napisane, a nie oficjalnie.
Do treści odniosła się częściowo, bo przed wakacjami nie zdążyła z lekturą, ale już wie, że przeczyta, czyli autor faktycznie trafił z tym językiem.
Co mi się podobało?
Wiek nastoletni jest, jaki jest, młodzież przestaje ufać rodzicom, szybciej uwierzy obcym. No i autor doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego tłumaczy małolatom jak przysłowiowej krowie na rowie, dlaczego rodzice zachowują się tak, a nie inaczej. Przy czym nie są to banały typu: „Bo cię kochają i się martwią”, tylko rzetelnie opisuje różne reakcje i mechanizmy, które wywołują u rodziców określone działania, a wszystko to w przystępny sposób.
Bez lukru pokazuje, co się dzieje z człowiekiem po różnych narkotykach – opisane są zarówno te pożądane przez młodzież (i nie tylko) efekty, jak i te gorsze, o których się raczej nie myśli. Autor przedstawił też, jak wyglądają interwencje w przypadku przedawkowań, dlaczego czasem jest potrzebna policja i dlaczego jak ktoś jest pod wpływem, to trzeba go do łóżka przywiązać. Jednym słowem – opisał blaski i cienie, ale bez ukrywania, że cieni jest więcej i w ogólnym rozrachunku po prostu się nie opłaca.
Po co w książce są opisane blaski ćpania? Myślę, że gdyby ich nie było, nastolatki uznałyby książkę za niewiarygodną.
Dla kogo jest Książka o narkotykach?
Jest adresowana do młodzieży i napisana w taki sposób, żeby do niej dotrzeć. Jednak uważam, że rodzice tez powinni ją przeczytać. Po pierwsze dlatego, że pewnie nie mają tej wiedzy, bo wiele rzeczy jest nowych, rynek narkotyków się rozwija, po drugie – fajnie mieć rzeczowe argumenty do rozmów z dziećmi. Po trzecie – trzeba wiedzieć, co w trawie piszczy.
Czy wydawanie takich książek ma sens?
Moim zdaniem ma i to bardzo duży. Nie oszukujmy się, młodzież nie znajdzie tej wiedzy w internecie. Jeśli tam jest, to tak bardzo rozproszona, że szukając jej, można trafić na wiele innych nieprawdziwych informacji. Szkoła? Nawet jeśli trafi się jakaś pogadanka o narkotykach to zwykle powierzchowna. A tu potrzeba głębszej edukacji.
Książka o narkotykach wypełniła lukę w komunikacji z młodzieżą. Autor bez lukru opisał, jak to jest z narkotykami i jak wygląda droga do normalności. Nie zabrakło też podkreślenia, że narkotyki to podróż w jedną stronę, można przestać je brać, ale uzależnienie pozostaje. Ta publikacja jest informacją, ale i przestrogą. Myślę, że uratuje niejednego młodego człowieka stojącego na rozdrożu życiowych wyborów.