Lalki z getta – Eva Weaver
Tytuł: Lalki z getta
Autor: Eva Weaver
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Kategoria: Literatura piękna
Liczba stron: 384
Lalki z getta to poruszająca opowieść o Mice, żydowskim chłopcu, który trwał w getcie dzięki lalkom stworzonym przez jego ukochanego, zamordowanego przez nazistów dziadka.
Był on wówczas jedenastolatkiem mierzącym się z bezlitosną rzeczywistością w getcie. To przeklęte miejsce z czasem pochłaniało to, co najważniejsze — niewinność, marzenia, wiarę w drugiego człowieka, w końcu nawet całe rodziny.
Mika pod płaszczem nosił stworzone przez dziadka pacynki. Gdy Max, jeden z żołnierzy, kazał mu zdjąć płaszcz, ukazały się laleczki, które podsunęły mu pomysł “zatrudnienia” chłopaka do wystawiania przedstawień dla jego współtowarzyszy. Na początku Mika czuł jednocześnie strach i obrzydzenie, bo usługiwał wrogowi. Jego sytuacja niewiele różniła się od sytuacji owcy wrzuconej do stada wilków, gdyż jeden niewłaściwy ruch mógł sprawić, że zginąłby od kulki pijanego żołnierza. Z drugiej strony “praca” pozwalała trwać jego rodzinie, jako że zapłatą za przedstawienia był najczęściej chleb, którego w getcie boleśnie brakowało. Poza tym jego obszerny płaszcz kryjący liczne tajemnice pozwolił na coś, o czym Mika na początku nie miał odwagi nawet pomyśleć…
Max, drugi bohater, to żołnierz Wehrmachtu, który utrzymywał porządek w warszawskim getcie, wykonując karnie polecenia przełożonych. Gdy trzeba było zapędzić Żydów na Umschlagplatz (plac przeładunkowy), Max sięgał po karabin. Gdy trzeba było podpalić żydowskie domy, robił to. Był trybikiem w śmiercionośnej maszynie. Nie był z gruntu zły, ale precyzja w wykonywaniu rozkazów utrudnia patrzenie na niego jak na kogoś dobrego. Jednak to decyzja Maxa o zaciągnięciu Miki do wystawiania przedstawień sprawiła, że chłopak dostał szansę od losu, by przetrwać, a nawet postarać się o coś więcej.
Mówiąc o Maxie i Mice nie mogę powiedzieć wielu ciepłych słów o łączącej ich relacji, choć zdaje się, że Max nie chciał krzywdy dla tego chłopaka. Nie zmienia to faktu, że Mika nadal był podczłowiekiem, Żydem, a Max szczurem (tak określał żołnierzy chłopak), okupantem wykonującym rozkazy.
Drogi Miki i Maxa splotły się, ale nie na długo. Później obaj na przekór bezlitosnemu losowi podążali innymi ścieżkami. Jeden uczył się wolności w cieniu traumy, drugi życia w syberyjskim gułagu. Dzięki ich relacji poznajemy wojnę z dwóch perspektyw. Co istotne, wciąż łączyła ich postać Księcia, ulubionej pacynki Miki, o czym wspominam nie bez przyczyny.
Nie będę wyjawiać Wam, co stało się z jednym i drugim bohaterem, bo to każdy powinien w to wejść sam. Mogę tylko wyjawić, że niesamowite jest to, że sprawiedliwość (powrót Księcia) wypełniła się w miejscu, czasie i w postaci, której ja akurat się nie spodziewałam.
Lalki z getta to poruszająca opowieść o bezduszności machiny śmierci i woli przetrwania, która tli się w człowieku do samego końca. Mimo że historia jest fikcyjna, część bohaterów było prawdziwych, a losy Miki i Maxa poruszają, bo mogły wydarzyć się naprawdę.
Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki