Mali wredni wikingowie i Gbur Żelazna Czaszka – Francesca Simon
Tytuł: Mali wredni wikingowie i Gbur Żelazna Czaszka
Autor: Francesca Simon
Ilustracje: Steve May
Wydawnictwo: Znak
Oprawa: miękka
Liczba stron: 155
„Mali wredni wikingowie” to nowa seria Francesci Simon, autorki popularnego „Koszmarnego Karolka”. Generalnie jest to propozycja dla dzieci mniej więcej w wieku 6+, chętnie oddających się wspólnej lekturze razem z rodzicem lub rozpoczynających samodzielne czytanie.
Czcionka jest duża, odstępy między wierszami również, dzięki czemu młody czytelnik z łatwością może zapoznawać się z treścią książki. To ważne, szczególnie na początku – zbyt małe litery, które zmuszają do ciągłego skupiania się na pilnowaniu wersów, mogą zniechęcić do dalszego zgłębiania danego tytułu.
Całość składa się z trzech niezbyt długich rozdziałów, zajmujących 150 stron – co według mnie jest idealną długością dla kilkulatków, bo akcja zdąży się dobrze rozkręcić i ubawić, ale też nie pojawi się moment znudzenia. Mało tego, ci którzy (po)lubią humor autorki, prawdopodobnie poczują apetyt na więcej — tak było w naszym przypadku. Po przeczytaniu pierwszego tomu bardzo byliśmy ciekawi dalszych losów bohaterów i szczęśliwie dla nas długo nie musieliśmy czekać.
„Mali wredni wikingowie i Gbur Żelazna Czaszka” to właśnie drugi tom cyklu, który opisuje przygody niesfornego rodzeństwa, Fangi i Tracha. Dziewczynka i chłopiec znani są w swojej wiosce, jako najgorsi mali wikingowie i zupełnie się tym nie przejmują, wręcz przeciwnie, są z tego powodu bardzo zadowoleni. Żeby było śmieszniej – ich rodzice, choć niejednokrotnie gotują się ze złości, to jednak są z nich bardzo dumni.
Fanga i Trach, jak na prawdziwych (złych) wikingów przystało, ciągle łobuzują, kłamią, walczą na miecze, nieustannie wpadają w tarapaty, a ich ulubiona rozrywka to plądrowanie. Żeby Wam nieco nakreślić stosunek mamy i taty do ich zachowania, szczególnie do rabowania, zdradzę Wam, że gdy Fanga została wysłana na targ, na odchodne matka przypomniała jej złotą zasadę zakupów: „Jeśli się da, masz łupić! Jeśli nie, to kupić.”. W normalnych warunkach byłoby to nie do przyjęcia, prawda? Jednak u Francesci Simon nic nie jest oczywiste i szablonowe. I to chyba jest jej klucz do sukcesu.
Książka ta, tak jak poprzednia, przepełniona jest czarnym humorem, zabawnymi scenkami i licznymi dialogami, a także uroczymi ilustracjami, Steve`a May`a. Każdą przygodę, jaką przedstawia autorka, należy oczywiście traktować z przymrużeniem oka – moim zdaniem warto o tym wspomnieć swoim dzieciom, zanim postanowią wziąć przykład z małych wikingów.
Generalnie rzeczywistość dawnych morskich wojowników jest nam totalnie obca, dlatego fajnie jest o nich poczytać, nawet jeśli przedstawione historie są przesadzone, bo stanowią tylko wytwór bujnej wyobraźni pisarki. Niemniej opowieści skłaniają do zgłębienia wiedzy na ich temat – przynajmniej tak było w naszym przypadku – no i do przeprowadzenia rozmów o niewłaściwych zachowaniach Fangi i Tracha – wszak plądrowanie to absolutnie nie jest dobry sposób na zdobywanie jedzenia, zabawek czy innych potrzebnych w domu rzeczy 😀
Mali wredni wikingowie to niewątpliwie specyficzna pozycja w dziecięcej literaturze, być może ten przewrotny humor nie wszystkim przypadnie do gustu (np. takim grzecznym dzieciom, jak Goldi, która wyróżnia się wśród małych wikingów dobrym zachowaniem ? ), ale wydaje mi się, że większość małolatów polubi bohaterów książki i będzie głośno brechtać, czytając o ich perypetiach.
…
Zdjęcia: Fizinka
Wpis powstał w ramach współpracy z wydawnictwem Znak.