Miłość na święta – Christina Lauren
Tytuł: Miłość na święta
Autor: Christina Lauren
Wydawnictwo: Poradnia K
Okładka: miękka
Liczba stron: 321
“Miłość na święta” to magiczna, ciepła i niezwykle urocza opowieść o miłości, przyjaźni, poszukiwaniu szczęścia i własnej życiowej drogi. To historia o marzeniach (które się spełniają!), okraszona sporą dawką humoru i świątecznej atmosfery. Czyta się ją lekko, przyjemnie i z niegasnącym uśmiechem na ustach. Rzekłabym, że to idealna lektura na grudniowy, okołoświąteczny czas, która otula nas czułością i pozytywną energią niczym zimowy szal, mięciutki kocyk czy ramiona bliskiej nam osoby.
Historia Maelyn Jones, głównej bohaterki, opowiada też o tym, że wypowiadane na głos życzenia mają niezwykłą moc, szczególnie wtedy, gdy dosadnie domagamy się ich spełnienia w czasie świąt. Tak, jak to zrobił Kevin (z filmu Kevin sam w domu rzecz jasna), który zapragnął być sam i siłą swojego życzenia poniekąd sprawił, że jego familia zniknęła.
Maelyn co prawda nie chciała się nikogo pozbywać, świąteczny tydzień spędzony z rodziną i przyjaciółmi to dla niej najlepszy czas w roku. Sęk w tym, że poza tym okresem nie czuła się w pełni szczęśliwa, nie lubiła swojej pracy, nie udało jej się utrzymać mieszkania, które wynajęła, w związku z czym musiała ponownie zamieszkać z mamą. No i ogólnie rzecz biorąc, brakowało jej odwagi do podejmowania ryzyka i stanowczych decyzji.
Mae miała serdecznie dość takiego stanu rzeczy, a gdy w czasie świąt popełniła mały błąd, obściskując się z bratem faceta, w którym od lat była zakochana, powiedziała basta! Nieświadoma magii świątecznej aury i mocy swych słów, wypowiedziała na głos jedno życzenie – by wszechświat pokazał jej, co sprawi, że będzie szczęśliwa.
Chwilę później w auto, w którym jechała Mae wraz z rodzicami i bratem, uderzyła ciężarówka, nastała ciemność, po czym dziewczyna ocknęła się… ale nie w samochodzie, nie w szpitalnej sali operacyjnej, a w samolocie. Właśnie leciała ZNOWU na święta do chatki jej przyjaciół. Po raz drugi więc przeżyje najpiękniejszy tydzień w roku, z najbliższymi jej osobami. Teraz jednak, wiedząc już, co się wydarzy, ma szansę zrobić pewne rzeczy inaczej, uniknąć błędów (jak choćby całowania nie z tym facetem) i poczynić kroki ku temu, by odnaleźć receptę na szczęście.
Musi tylko znaleźć w sobie odwagę do tego, by coś zmienić, by nauczyć się mówić otwarcie to, co leży jej na sercu, podejmować nieoczywiste decyzje i brać życie garściami.
Ile razy przyjdzie jej przeżywać ten sam tydzień, nim odnajdzie swoją drogę do radości, wyrywając się tym samym z magicznej pętli czasu? I czy w ogóle jej się to uda?
Powiem Wam, że “Miłość na święta” to jedna z lepszych książek, jakie czytałam w ostatnim czasie. Jest tak ciepła, zabawna i piękna, że mam ochotę pochłonąć ją jeszcze raz. Nie wiem, czy podziałała tak na mnie magia wszechświata ? czy urok świąt, ale rozpłynęłam się w tej opowieści. Oczami wyobraźni widziałam starą chatkę, do której od prawie trzydziestu lat przyjeżdżała grupa przyjaciół, mnóstwo białego puchu zdobiącego krajobraz. Ogrzewało mnie ciepło kominka, słyszałam strzelające w nim kawałki drewna, czułam zapach pierniczków i smak wina… Zupełnie, jakbym tam była.
Ogromną sympatią obdarzyłam bohaterów – szczególnie Maelyn, która (w moim odczuciu) była bardzo radosną i lekko zwariowaną osobą, a do tego otwarcie mówiła, co jej leży na sercu. Tak strasznie mnie zawsze denerwuje, gdy główny bohater kogoś kocha, ale nie potrafi tego powiedzieć prosto w oczy, bo się boi, albo wstydzi i potem jest nieszczęśliwy. A tymczasem Mae wyznała miłość facetowi, w którym kochała się od (bodajże) trzynastego roku życia, z taką lekkością i swobodą, jakby mówiła o pogodzie. Mocno tym sobie u mnie zapunktowała.
Zresztą Andrew, jej wybranek, też bardzo mnie zauroczył. Przypuszczam, że gdyby istniał w rzeczywistości, mogłabym się w nim zakochać ?
Oczywiście nie brakuje tutaj wątku, w którym wszystko zaczyna się sypać, również między Maelyn a Andrew, ale gdyby ta opowieść od początku do końca układała się po naszej myśli, mogłoby powiać nudą. A tak jest bardzo prawdziwie – tak jak w życiu, raz lepiej, raz gorzej… Grunt to wyprostować sytuację, czy to się uda bohaterom książki?
Przeczytajcie i sprawdźcie, ta opowieść naprawdę jest urocza. Daje dużo radości i wytchnienia w przedświątecznej gorączce.
Polecam ten tytuł nie tylko miłośnikom komedii romantycznych, ale wszystkim tym, którzy potrzebują czasem odmiany (również w literaturze) i nie boją się sięgnąć po coś innego/nowego.
…
Dziękuję wydawnictwu Poradnia K za przekazanie recenzenckiego egzemplarza książki.