Miłość szuka właściciela – Abby Jimenez
Tytuł: Miłość szuka właściciela
Autor: Abby Jimenez
|Liczba stron: 478
Oprawa: Miękka
Rok wydania: 2021
Wydawnictwo: Muza
Miłość szuka właściciela to kontynuacja debiutanckiej książki Abby Jimenez To tylko przyjaciel. Sięgnęłam po nią nie tylko dlatego, że byłam ciekawa, jak potoczyły się dalsze losy Kristen, Sloan i Josha, ale też z nadzieją na równie dobrą jak poprzednio zabawę. A musicie wiedzieć (i część z Was pewnie wie), że nie czytam seriami romansów, właściwie bardzo rzadko je czytam. Jeśli więc po jakiś sięgam, to po pierwsze stawiam mu wysokie wymagania, po drugie – liczę na dobrą zabawę. Nie szukam ckliwych historii, ma być zabawnie, inaczej się nie liczy.
Na okładce książki widnieje opinia niejakiej Beth O’Leary, która stwierdziła, że jest to słodko-gorzka opowieść o miłości. Hmm… Nie wiem, kim jest Beth (nie wiem też, kim są Współlokatorzy, których ponoć jest autorką), ale nie mogę się zgodzić z jej opinią. Słodko-gorzki to był Znachor albo Trędowata. Miłość szuka właściciela to ciepła, zabawna, momentami wzruszająca, ale jednak dość prosta historia, której zakończenie jest łatwe do przewidzenia. Nie będę próbowała Wam wmówić, że znajdziecie tu pogłębione rysy psychologiczne bohaterów, a cała historia zmusi Was do ponownego przemyślenia własnego życia. Nic z tych rzeczy. To książka, która ma przede wszystkim bawić, doskonała na letnie wieczory, ale obstawiam, że i zimą będzie się ją całkiem przyjemnie czytało.
Kto pamięta To tylko przyjaciel, ten bez trudu przypomni sobie Sloan, która musiała pogodzić się ze śmiercią narzeczonego. Od tragicznego wypadku właśnie mijają dwa lata. Sloan nadal jest pogrążona w żałobie, jej życie ani trochę nie wygląda tak, jak powinno, z czego zresztą doskonale zdaje sobie sprawę. Dokładnie w drugą rocznicę wypadku pod koła jej samochodu wpada pies. Sloan gwałtownie hamuje, na szczęście nie ma ofiar w ludziach i zwierzętach. Pies zaś przez szyberdach wskakuje jej do samochodu i wcale nie ma zamiaru wychodzić. Nigdzie też nie widać jego właściciela. Dziewczyna decyduje się zabrać psa do domu, bo trochę głupio zostawić go na ulicy. Liczy na szybkie znalezienie właściciela i oddanie zwierzaka.
Właściciel przebywa gdzieś, gdzie o zasięgu telefonicznym nie słyszano i nie ma pojęcia, że jego pies uciekł tymczasowej opiekunce do zupełnie obcej osoby. Sloan udaje się ustalić jego numer telefonu, ale co z tego, skoro dodzwonić się nie sposób? Kiedy po dwóch tygodniach Jason wreszcie odsłuchał wiadomości, Sloan wcale nie miała ochoty oddawać mu psa. Polubiła kudłatego Tuckera, który zmusił ją do rannego wstawania i codziennego wychodzenia z domu. Okazał się świetnym motywatorem, a tego właśnie Sloan potrzebowała najbardziej.
Oczywiście w jakimś momencie musiało dojść do spotkania pięknej Sloan z przystojnym Jasonem (bo ona musi być piękna, a on przystojny, romanse wykluczają inną możliwość). Co z tego wynikło? To, co zwykle zdarza się w takich sytuacjach. Najpierw jest słodko, później uroczo, gdzieś pośrodku trochę nerwowo, a na końcu… No dobra, końca zdradzać nie będę, niech zostanie Wam chociaż odrobina zaskoczenia. Powiem tylko, że Jason okazał się kimś zupełnie innym, niż Sloan początkowo przypuszczała, a informacja, kim jest naprawdę, mocno wbiła ją w restauracyjny fotel.
To, co niewątpliwie zaskoczyło mnie w tej książce, to sposób, w jaki Sloan wypowiada się o Kristen bądź co bądź swojej najlepszej przyjaciółce. Naprawdę jest obcesowa i mało subtelna? Naprawdę lepiej, żeby Jason nie poznawał jej i Josha? Ja zapamiętałam tych dwoje jako pozytywnie zakręconych i bardzo sympatycznych ludzi, którzy dla Sloan są jak rodzina.
Muszę jeszcze wrzucić kamyczek do ogródka wydawcy. Nie wiem, kto zawinił – redaktor czy korektor – ale w kilku (co najmniej pięciu) miejscach Sloan mówi o sobie w rodzaju męskim (w książce narratorami są na zmianę Sloan i Jason), co jest irytujące i wprowadza lekkie zamieszanie. Mam nadzieję, że za rok, kiedy będzie wychodziła trzecia książka autorki (bo będzie, prawda Wydawnictwo Muza? Wersja anglojęzyczna już jest na rynku), takich perełek nie będzie. Mogę się na ochotnika zgłosić do przeczytania przed posłaniem tekstu do druku 😉 Za darmo!
Miłość szuka właściciela przepełniona jest optymizmem i dużą dawką humoru. Przy tej książce po prostu nie sposób się nie uśmiechać. Z czystym sumieniem mogę ją polecić zarówno kobietom, jak i mężczyznom. Myślę, że każdy, bez względu na to, jaki rodzaj literatury preferuje, znajdzie tu coś dla siebie. Dla jednych będzie to obowiązkowa pozycja na liście książek do przeczytania, dla innych zaledwie przerywnik między poważnymi dziełami uznanych twórców. Jedni i drudzy powinni być tak samo ukontentowani. Bez oporów dałabym tę książkę młodzieży.
Dziękuję Wydawnictwu Muza za przekazanie egzemplarza recenzenckiego i naprawdę polecam się na przyszłość 😉