Nie Anioł – Mieczysław Gorzka
Tytuł: Nie Anioł
Autor: Mieczysław Gorzka
Oprawa: miękka
Liczba stron: 477
Rok wydania: 2024
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Są książki, które się czyta z przypadku, są takie, które się wybiera świadomie i takie, których się wypatruje z niecierpliwością. Tak właśnie było tym razem. Nie miałam wątpliwości, że nadkomisarz Marcin Zakrzewski powróci. Kwestią czasu było kiedy.
No i wrócił. Jak to on – w wielkim stylu, z przytupem i potężną dawką adrenaliny w prezencie. Mój okulista wydłubie mi oczy jak nic – dawno ich tak nie nadwyrężyłam przy czytaniu. Jak oślepnę, to wiedzcie, że to wina Mieczysława Gorzki – pisze tak dobre książki, że oderwać się nie sposób, nawet gdy oczy szczypią i łzawią. Dacie wiarę, że czytałam na zmianę jednym i drugim okiem? No nie szło odłożyć, nie szło…
O czym jest Nie Anioł?
Kto czytał Lilie, ten od początku książki może poczuć, że „to już było”. Spieszę Was uspokoić. Nie macie w ręce starej książki pod nowym tytułem. Nie Anioł to kontynuacja Lilii i zaczyna się dokładnie w tym momencie, w którym Lilie się kończą. Ostatnia scena jednej książki jest zarazem początkiem nowej, kilka stron zostało dokładnie przepisanych. Więc jeśli jakimś cudem nie czytaliście Lilii, to lepiej się cofnijcie. Niby da się Nie Anioła przeczytać jako samodzielną powieść, ale po co? W zasadzie to należałoby zacząć od Martwego sadu. Nie będziecie żałować, macie moje słowo.
Nie Anioł zaczyna się osobliwym prezentem dla nadkomisarza Zakrzewskiego. Człowiek przedstawiający się przez telefon jako jego anioł stróż właśnie się przyznaje do morderstwa. Zabił kogoś, kto – jego zdaniem – przeszkadzał Marcinowi w pracy i życiu. A że anioły są po to, żeby ułatwiać życie swoim podopiecznym i czynić dobro, to pada deklaracja kolejnych razów „pomocy”. Czyli po prostu na jednym trupie się nie skończy. No, chyba że Marcin odnajdzie swojego anioła stróża.
Jak to u Mieczysława Gorzki zwykle bywa, książka ma więcej niż jeden wątek. Nie zamierzam wszystkich liczyć ani się nimi z Wami dzielić, bo nie będę psuć Wam frajdy czytania. Powiem tylko, że tym razem układanka jest naprawdę zawiła, a końcówka wyrywa z butów. No dobra, zdradzę, że w toku śledztwa „wypłynie” stare zdjęcie Marcina Zakrzewskiego i pewnej ładnej brunetki…
Aha. Bardzo jestem ciekawa, jak autor wybrnie z zakończenia. To jednak zbyt absurdalne, żeby mogło być kontynuowane w kolejnych tomach. Bo nie wyobrażam sobie, żeby ich nie było.
Jak się czyta Nie Anioła?
Nie Anioł to, jak dobrze policzyłam, ósma powieść Mieczysława Gorzki z Marcinem Zakrzewskim. A w ósmej powieści cyklu to już nie ma miejsca na bohaterów i postaci, są dobrzy znajomi, niedobrzy znajomi i całkiem obcy ludzie. I tak właśnie mi się tę książkę czytało.
Marcin Zakrzewski dojrzewa (lepiej późno niż później, prawda?) i już nie stawia pracy na pierwszym miejscu. Trzeba jednak przyznać, że duża w tym zasługa jego aktualnej partnerki, Renaty Wieczorek. Nie da się nie podziwiać jej cierpliwości, opanowania i trzymania nerwów na wodzy, gdy ukochany mężczyzna wraca do domu o drugiej w nocy albo wychodzi z domu i znika, nic nikomu nie mówiąc. A ona to dzielnie znosi i nie robi mu żadnych wyrzutów. Za to robi mu kawę i kanapki. No jak takiej nie kochać?
Karina Buczko bierze pod opiekę świeżynkę, Ireneusza Bąka, który szybko dostaje przydomek Nowy. Marcin Nowego nie lubi, Karina wręcz przeciwnie – uważa, że Nowy rokuje.
Julita Skowrońska to dziennikarka śledcza, która całkiem sporo namiesza w książce. Chyba miała być czarnym charakterem, ale jakoś ją polubiłam. Za to ciężko mi było polubić Warchoła, który na odmianę miał być tym dobrym.
Oczywiście przez cały czas zastanawiałam się, kto jest aniołem stróżem. I wiecie co? Nie trafiłam. A wydawało mi się, że to proste. Jednak Mieczysław Gorzka to fachowiec, tak wszystko zagmatwał, że wywiódł mnie w pole. Szacun.
Nie Anioł – recenzja jak zwykle subiektywna
Od razu napiszę: to jest bardzo dobra książka. Utonęłam.
A teraz, aby tradycji stało się zadość, moje kryteria:
Długość – czepiać się nie mogę, bo 477 stron to dużo, no ale… czemu nie 577? Trudno się rozstawać z dobrymi znajomymi.
Trupy – nie będę ukrywać, bo to żadna tajemnica, że od trupa się zaczyna. A w dobrej książce – wiadomo – musi być przynajmniej jeden.
Humor – hmm… słowo honoru, nie pamiętam.
Widoczność liter – nie mogło być inaczej: żadna. Cały czas miałam akcję przed oczami. Przepłynęłam przez tę książkę niemal na jednym oddechu.
Dla kogo jest Nie Anioł?
Nie Anioł to zmyślny kryminał z dużą dawką napięcia i fani takich książek odnajdą się w tej historii najlepiej. Jednak w moim odczuciu to książka przede wszystkim dla tych, którzy już znają Marcina Zakrzewskiego. Doprawdy nie ma sensu zaczynać od końca.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska