Nie wiesz, kim jesteś – Tim Weaver
Tytuł: Nie wiesz, kim jesteś
Autor: Tim Weaver
Wydawnictwo: Albatros
Oprawa: miękka
Liczba stron: 534
„Nie wiesz, kim jesteś” Tima Weavera to książka, która (początkowo) wzbudziła we mnie mieszane odczucia. Najpierw trochę mnie znużyła, ponieważ fabuła bardzo powoli się rozkręca. Autor wprowadza czytelnika w głąb, jak się później okazuje, strasznie zagmatwanej sprawy, krok po kroku, nitka po nitce, zupełnie bez pośpiechu. Później jednak nagle nabiera tempa, które lubię i które sprawia, że nerwowo poprawiam się w fotelu, zacierając ręce, bo wreszcie zaczyna się COŚ dziać…
Nie twierdzę, że jest to złe zagranie, że autor powinien szybciej pokazać czytelnikowi, iż przygotował dla niego skomplikowaną i intrygującą historię. Niemniej zapoznawanie się z nią przez dobrych dwieście stron wymusza niejako na czytelniku wykazanie się cierpliwością. I wcale nie przesadzam z tą ilością, bo dokładnie zapamiętałam, w którym momencie poczułam, że następuje zwrot akcji ?
Wcześniejsze karty książki Weaver poświęcił na przedstawienie z grubsza sprawy, z jaką miał zmierzyć się główny bohater, David Raker – detektyw zajmujący się odnajdywaniem zaginionych ludzi. To właśnie do niego zadzwoniła zdesperowana kobieta, prosząc go o pomoc w odnalezieniu siostry, Lyndy Korin, która zniknęła bez śladu dziesięć miesięcy temu.
Lynda była w młodości modelką i aktorką, a także żoną jednego z najbardziej znanych reżyserów, zdobywcy kilku Oscarów. Po śmierci męża, jako dojrzała już kobieta, wiodła spokojne życie na angielskiej prowincji. Pewnego dnia wybrała się na malownicze wybrzeże Stoke Point i już nigdy z niego nie wróciła. Co ciekawe, na parkingu zostawiła samochód, a w środku torebkę i telefon. Klucze natomiast znaleziono później nieopodal w zaroślach. Nie wiadomo, czy sama je tam wyrzuciła, czy zrobił to ktoś, kto przyczynił się do jej zaginięcia, jednak fakt był taki, że kamera monitoringu zarejestrowała jej przyjazd, ale nie odnotowała opuszczenia przez nią tego miejsca – ani pieszo, ani jakimkolwiek pojazdem. Przepadła jak kamień w wodę.
Nie było żadnych świadków, motywów i tropów, ani śladów wskazujących na samobójstwo lub zbrodnię, dosłownie nic. Dlatego śledztwo prowadzone przez policję szybko stanęło w miejscu. Raker miał więc trudne zadanie, ale w sumie kto, jak nie on – najpopularniejszy i najskuteczniejszy detektyw – mógł rozwiązać tę zagadkę?
David musiał mocno i głęboko kopać, by odnaleźć jakiekolwiek wskazówki. Sęk w tym, że poprowadziły go daleko w przeszłość, do czasów młodości Lyndy, a nawet jeszcze wcześniej, gdy jej mąż (notabene starszy od niej bodajże o trzydzieści lat) był u szczytu sławy. Wszystko to sprawiało, że grzebanie w tej sprawie i szukanie motywów, było mozolnym zadaniem, które autor skrupulatnie i powoli przedstawia czytelnikom. Czasami miałam wrażenie, że trochę za bardzo zagłębiał się w pewne szczegóły, ponieważ opisywał filmy kręcone przez męża zaginionej Lyndy, podawał dużo tytułów, dat i nazwisk, ale tak sobie myślę, znając już zakończenie, że w jakimś stopniu było to potrzebne.
Przyczyna zaginięcia Lyndy Korin była bowiem bardzo skomplikowana i żeby się w niej nie pogubić, trzeba poznać wiele szczegółów. Fakt faktem, jak wspominałam na początku, do pewnego momentu miewałam chwile znużenia i zwątpienia, bo ile można czekać na rozwój wydarzeń? Jednak kiedy Raker zaczął odkrywać pewne skrzętnie ukryte przed laty sekrety, ściągając na siebie niebezpieczeństwo – ponieważ komuś bardzo zależało na tym, żeby owych tajemnic nie wyciągać na światło dziennie – wreszcie zrobiło się ciekawie. Wzrosło napięcie, akcja nabrała odpowiedniego tempa i nie zwalniała do samego końca.
Nie chcę Wam zdradzać za dużo, więc może na tym poprzestanę. Powiem Wam za to, że zgłębianie tej powieści i docieranie do sedna krok po kroku, było niezwykłym doświadczeniem. Tak jak początkowo miałam obawy, czy dobrnę do końca tej historii, tak po lekturze stwierdzam, że była bardzo ciekawa, zaskakująca (niejednokrotnie) i mocno trzymała w napięciu. I choć starałam się ze wszystkich sił wyprzedzić nieco detektywa, rozwiązać zagadkę zaginięcia Lyndy przed nim, nie udało mi się! ? Co świadczy o tym, że autor stanął na wysokości zadania i stworzył niezwykłą intrygę ?
Nawiasem mówiąc, długo też zastanawiałam się skąd pomysł na taki tytuł – “Nie wiesz, kim jesteś” – jak on się ma do całości tej powieści? Odpowiedź znalazłam dopiero pod koniec i również okazała się zaskakująca 🙂
…
Dziękuję wydawnictwu Albatros za przekazanie recenzenckiego egzemplarza książki.