Nim padnie pierwszy strzał – Katarzyna Żwirełło
Tytuł: Nim padnie pierwszy strzał
Autor: Katarzyna Żwirełło
Oprawa: miękka
Liczba stron: 301
Rok wydania: 2021
Wydawnictwo: Dreams
Lubię autorów, którzy przełamują schematy. Jeszcze bardziej lubię takich, którzy nie podlizują się czytelnikowi. Nie chcę z łatwością przewidywać, co się za chwilę wydarzy, kto zginie, kto przetrwa i jak się cała akcja zakończy. Chcę być zaskakiwana, niekoniecznie pozytywnie. Cenię sobie realizm, szczególnie w powieściach z rodzimego podwórka. I dlatego od książki Nim padnie pierwszy strzał dosłownie nie mogłam się oderwać.
Policjanci, których znamy z powieści, to na ogół niezniszczalni twardziele, detektywi, śledczy, komisarze, inspektorzy. O czarnej stronie pracy w policji raczej się nie mówi, a już tym bardziej nie pisze. Policjant ma być herosem, nigdy przegranym.
Katarzyna Żwirełło najwyraźniej postanowiła odczarować ten stereotypowy obraz pracy w policji. Tym razem nie mamy do czynienia z detektywem, który po skończonej robocie wraca do domu, a za drzwiami w magiczny sposób przestaje myśleć o tym, co wydarzyło się w ciągu dnia. Wydział do Walki z Terrorem Kryminalnym to nie miejsce dla mięczaków.
Alan Berg jest młody, ambitny, nieco naiwny i na pewno pełen zapału. Ściganie przestępców z narażeniem własnego życia uważa za swoje powołanie. A kiedy dwóch groźnych bandytów strzela do jego przełożonego, sprawa nabiera osobistego charakteru. To już nie jacyś tam anonimowi przestępcy. To ludzie, z którymi trzeba zrobić porządek. Niestety to też szczyt mafijnej drabiny w Polsce i wytropienie ich kryjówki wcale nie jest łatwe. Nie da się ich tak zwyczajnie śledzić, szczególnie w odludnych regionach kraju. Metody operacyjne, jakie trzeba w tym wypadku zastosować, na pewno nie są szablonowe.
Ostateczną rozgrywką ma być zatrzymanie wytypowanych przestępców w domu pod miastem. Zadanie wydaje się proste, ale przestępcy to też nie amatorzy. A w policji jak to w policji, braki sprzętowe nie są niczym dziwnym, brak dostatecznego rozpoznania i odpowiedniego zabezpieczenia też nie zaskakuje. Kiedy rozpoczyna się szturm, czas staje w miejscu, a wydarzenia nabierają tempa.
To nie jest książka dla ludzi o słabych nerwach. Niemal połowa treści to bardzo realistyczny opis bitwy między policją a gangsterami. Owszem, można sobie poczytać o rodzajach broni i zabezpieczeń, można się też dowiedzieć, jak zrobić bombę (tak mniej więcej), ale największym problemem jest towarzyszenie już przecież znajomym policjantom między gradem kul, a te lecą niemal z każdej strony. Okazuje się, że policja nie jest niezniszczalna, ich także kule się imają, a wynoszenie przyjaciół ze strefy zagrożenia nie jest może niczym niezwykłym, ale przyjemnym też nie. I to straszne oczekiwanie, kto będzie pierwszy – śmierć, czy pogotowie? Trudno nie odbierać tego osobiście, gdy wcześniej poznało się i polubiło bohaterów. Oprócz Alana jest tu przecież Wódz, który właśnie się ożenił, jest Adaś…
Praca w policji to nie tylko walka z mafią, ale też z systemem. Dlatego nie zabrakło tu typowo systemowych przepychanek i poszukiwania kozłów ofiarnych. Tu, gdzie obiektywna prawda mało kogo obchodzi, gdzie bardziej liczy się zachowanie stanowiska, gdzie własne błędy trzeba zamieść pod dywan, dosłownie nóż się w kieszeni otwiera. Pozostaje mieć nadzieję, że to jednak fikcja literacka i że prawdziwe akcje oddziałów szturmowych wyglądają inaczej, a ewentualne nieprawidłowości nie obciążają nieobecnych.
To, co mi się wybitnie podobało, to fakt, że książka praktycznie nie ma wstępu. Nie ma długiego wprowadzenia akcji, czytelnik zostaje w nią wrzucony niczym widz oglądający film od połowy. Mimo to nietrudno się połapać, o co tak naprawdę chodzi i kto w tej orkiestrze gra pierwsze skrzypce. To świadczy o dużym kunszcie pisarskim autorki i doskonałym przygotowaniu do pisania niniejszej książki. A smaczku dodaje fakt, iż została ona zainspirowana autentycznymi wydarzeniami.
Dla kogo jest Nim padnie pierwszy strzał? To typowo męska literatura, więc nie ma sensu, by sięgały po tę pozycję miłośniczki romansów. Jest ostro, bezlitośnie, chwilami więc okrutnie – łakomy kąsek dla miłośników sensacji i posiadaczy naprawdę mocnych nerwów. Myślę, że dałabym tę książkę młodzieży. Im szybciej zrozumieją, że życie nie jest sprawiedliwe, tym lepiej.
Recenzja powstała przy współpracy z Wydawnictwem Dreams