Od pierwszego wejrzenia – Kristen Ashley
Tytuł: Od pierwszego wejrzenia
Autor: Kristen Ashley
Liczba stron: 480
Oprawa: Miękka
Rok wydania: 2020
Wydawnictwo: Muza
Muszę przyznać, że mam z tą książką spory problem. Nie, żeby się źle czytało, bo akurat czytało się dobrze. Akcja jest dość wartka, gwarantuje kilka dynamicznych zwrotów, pośmiać się też można i to nawet pełną piersią. Na nudę na pewno nikt nie będzie narzekał i to niezależnie od gustów czytelniczych.
Denerwowała mnie główna bohaterka. Niby daje się lubić, ale w życiu chyba nie spotkałam tak bezmyślnej i bezwolnej istoty! Ja jestem jakby z innej gliny i jak mówię „nie”, to dokładnie to mam na myśli. Natomiast Roxanne Logan mówi „nie” właściwie chyba tylko dla zasady. Niby ma tam jakieś swoje wartości, którymi chce się w życiu kierować, ale właściwie od pierwszej chwili, odkąd poznała Hanka, daje się prowadzić na smyczy jak potulny piesek. Dosłownie od pierwszego dnia! Czasem coś tam poszczeka, ale wystarczy mocniej pociągnąć za smycz i już jest grzeczna. A wiecie, co było najgorsze? Wystarczył jeden pocałunek, by Roxanne potulniała. Hank oczywiście skrzętnie to wykorzystywał. Zastanawiałam się, czy ta kobieta ma mózg. Ponoć projektuje strony internetowe i nawet dostała za to jakąś nagrodę, tymczasem jej zachowanie każe przypuszczać, że jest typową ślicznotką – głupią blondynką, dla której najważniejsze są ciuchy.
Roxanne przyjechała do Denver, by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze ucieka przed swoim byłym chłopakiem, Billym Flynem, który uparł się, że Roxie jest kobietą jego życia i za nic nie pozwoli jej odejść. Tylko że Billy jest kompletnym dupkiem, który nie chce parać się uczciwą pracą, za to prowadzi ciemne interesy i ciągle przed czymś lub przed kimś ucieka. Roxanne ma dosyć jego pustych obietnic, ciągłego przemieszczania się z miejsca na miejsce i denerwującej niepewności. Jednak zerwanie z Billym okazuje się trudniejsze, niż można przypuszczać. Roxanne podróżuje po całych Stanach, a w Denver ma do załatwienia jeszcze jedną sprawę. To tu mieszka brat jej mamy, mityczny wujek Tex, którego Roxie zna naprawdę dobrze, ale… tylko z listów. Mało tego. Jest jedyną osobą z rodziny, której wujek kiedykolwiek na jakikolwiek list odpisał. Całą resztę starannie ignorował i od powrotu z Wietnamu nie widział. Roxie chce się schować przed Billym, ale tak, żeby ją znalazł. Czy mówiłam już, że to idiotka? Zresztą sama to kilka razy powtarza. Ma rację. Chce też pogodzić wujka z resztą rodziny, przede wszystkim z matką.
Od pierwszych chwil, odkąd przekroczyła próg kawiarni Fortnum, wydarzenia jakby nabierają tempa. Po pierwsze okazuje się, że sporo osób zna z listów wuja, ale i oni ją znają z jego opowieści. „Pieprzona siostrzenica Texa” robi błyskawiczną furorę wśród jego znajomych, zyskuje masę przyjaciół, a jej kalendarz nagle wypełnia się po brzegi. Imprezami. Gdybym chciała się uczciwie zastanowić, co robi Roxie w Denver to… no cóż, albo szykuje się na randkę, albo do jakiejś imprezy, albo odchorowuje trudne wydarzenia. O tych ostatnich nic więcej Wam nie powiem, ale to właśnie one są osią powieści i gdyby ich nie było, byłoby całkiem do niczego.
Smaczku dodaje fakt, że Billy to drobny gangster, a świeżo poznany Hank – gliniarz z krwi i kości. Wątek kryminalny dodał temu miałkiemu romansowi sporo pikanterii i chyba tylko dzięki temu przetrwałam do końca bez obrzydzenia na twarzy.
Właściwie tylko jedna rzecz świadczy o tym, że ta książka nie jest typowym romansidłem. Na pewno to zauważycie, jak doczytacie do końca. Dajcie znać, czy pewien dość istotny brak rzucił Wam się w oczy.
Dla kogo jest powieść Od pierwszego wejrzenia? Miłośnicy romansów (myślę, że niezależnie od płci) wciągną ją na jeden raz niczym długą nić spaghetti. To też dobra propozycja dla tych, którzy potrzebują totalnego odmóżdżenia. Nie trzeba tu myśleć, niczego pamiętać, analizować. Można oddać się śledzeniu dość jednowątkowej powieści. Są tam jakieś wątki uboczne, ale raczej tylko wspomniane. To Roxanne jest tu najważniejsza i wokół niej kręci się cała akcja. Ci, którzy się właśnie zakochali, na pewno znajdą dużo podobieństwa do własnej sytuacji. Może nawet im to w czymś pomoże.
Na pewno nie polecę tej pozycji twardo stąpającym po ziemi pragmatykom. No, chyba że akurat poczują chęć, by odlecieć.
Dziękuję Wydawnictwu MUZA za przekazanie egzemplarza recenzenckiego