Pastwa – Agnieszka Jeż
Tytuł: Pastwa
Autor: Agnieszka Jeż
Oprawa: miękka
Liczba stron: 347
Rok wydania: 2024
Wydawnictwo: Luna
Pastwa to okazja do drugiego spotkania z Sonią Kranz. Było dokładnie tak, jak myślałam, że będzie. Od razu weszłam w jej świat, środowisko, otoczenie, zupełnie jakbym spotkałam dawno niewidzianą przyjaciółkę. Razem z nią martwiłam się o psa i układałam trudne stosunki porozwodowe z byłym mężem (jej, nie moim). Pomroka trafiła do mnie jako dar losu i wydawnictwa, Pastwy wypatrywałam niczym gwiazdki z nieba. Teraz pozostaje mi wierzyć, że autorka zaplanowała całkiem pokaźną serię. Bo ja naprawdę lubię Sonię, tak po ludzku. Jej się nie da nie lubić.
Co słychać u Soni?
Sonia dalej mieszka w Mieroszowie, z mozołem buduje pozycję w lokalnym komisariacie i społeczności, wychowuje córkę i utrzymuje bliskie kontakty intymne z Piotrem Dębskim, którego poznała przy okazji sprawy opisanej w Pomroce.
Piotr to taki facet z marzeń, przystojny, trochę samotnik więc nierozchwytywany przez kobiety, świetny w łóżku i do tego cierpliwy. Sonia wchodzi w nowy związek powoli, ostrożnie i na własnych zasadach. Jak się robi zbyt blisko, to natychmiast się wycofuje. To rozwódka, która wciąż leczy rany po rozstaniu z byłym mężem i chyba nie do końca wie, co robić. Wyraźnie czuje potrzebę okrzepnięcia i życia na własny rachunek, ale też wcale nie chce eliminować przystojnego filozofa ze swojego życia. A on to wszystko cierpliwie znosi.
Jej relacje z Julką są coraz lepsze. Nie da się ukryć, że to fajna i poukładana nastolatka. Mało pyskata jak na swój wiek, ale może to taka wersja demo dla czytelników 😉
Za to relacje z matką Soni nie należą do ciepłych. W zasadzie chyba można powiedzieć, że są złe. Matka oskarża Sonię o nieumiejętność utrzymania przy sobie męża, zaniedbywanie Julki i ogólnie o całe zło świata. Po prostu jest toksyczna.
O czym jest Pastwa?
Waldemar Wilski znika w noc po swoim weselu. Świeżo poślubiona małżonka budzi się rano i spostrzega, że męża nie ma w domu. Nie odbiera telefonu, nikt nie umie odpowiedzieć na pytanie, gdzie jest. Sylwia decyduje się na poinformowanie policji.
Śledztwo początkowo jest nienerwowe, bo upłynęło mało czasu, a pan małżonek w końcu jest dorosły, samodzielny i ma skłonności romansowe, o czym oczywiście młoda żona nie wie. Jednak z czasem sytuacja zaczyna się jakby zagęszczać. Po Waldemarze zaginął wszelki ślad, a odnaleziona przez Sonię jego kochanka przyznaje, że ostatni raz widziała go w dzień przed ślubem. Nie wypiera się znajomości z Waldim, ale też nie bardzo ma powody do zabijania go, w końcu sama jest żoną i to nie byle kogo, bo prokuratora. Sonia kręci się w kółko, a naciski z komendy w Wałbrzychu wcale nie ułatwiają zadania.
I właściwie na tym powinnam poprzestać, żeby nie spojlerować za mocno. Z całą stanowczością odradzam czytanie opisu z tyłu książki. Tam to dopiero jest spojler!
Zdradzę jeszcze, że będzie dużo o rodzinnych relacjach, przemocy, nie tylko fizycznej, dawnych tajemnicach (takich sprzed stu lat) i psach. Bob Soni jest cudny, chętnie bym z nim poszła na spacer. Z Wolandem Piotra też.
Jak się czyta Pastwę?
W moim odczuciu o wiele lepiej niż Pomrokę, ale może to dlatego, że już znam Sonię i wiem, czego się po niej spodziewać. No prawie, bo to kobieta-policjantka, a takie potrafią zaskakiwać.
Agnieszka Jeż po raz kolejny przyłożyła się do kreowania swoich bohaterów. Każdemu dała unikalne cechy, sposób wysławiania się i zachowania. Nietrudno sobie ich wyobrazić już przy pierwszym zetknięciu. Nawet postaci z drugiego i trzeciego planu mają swoją osobowość. Ochroniarka z zakładów mięsnych, sekretarka z uczelni, męczący sąsiad jednej z mieszkanek Mieroszowa – każdy jest jakiś, a może nawet Jakiś.
Akcja jest dobrze utkana, nie ma dłużyzn, aczkolwiek są spowolnienia. Denerwowały mnie, ale wiem, po co się pojawiły. Świetnie budują napięcie, każąc czekać na rozwiązanie zagadki. Ja chciałam odpowiedzi już teraz, natychmiast, autorka natomiast grała mi na nosie. Koniec końców doceniłam jej zabiegi, bo całkiem sprawnie podniosła mi włoski na karku. Dzieje się, tyle Wam powiem.
Pastwa w moich oczach
Długość – 347 stron, niby niemało, ale jak poprzednio, chętnie doczytam jeszcze ze sto. No ale treściwie jest, to nie jest krótka książka, więc na plus.
Trupy – hmm… no wiecie, to kryminał, ale spojlerować nie będę.
Humor – niewiele go, ale też nie jest to typowo rozrywkowa lektura, więc nie mam pretensji.
Widoczność liter – tym razem żadna. O ile w Pomroce musiałam czekać na ten efekt, tu od pierwszej strony czytałam obrazami.
Ogólnie bardzo polecam, ale najpierw przeczytajcie Pomrokę. Trzeba znać Sonię, poznać jej historię, żeby zagłębić się w Pastwę. Bez tego też da się przeczytać, ale przyjemność będzie zdecydowanie mniejsza.
Dla kogo jest Pastwa?
Na pewno dla tych, co przeczytali Pomrokę. Nie mam wątpliwości, że i po Pastwę sięgną. To kryminał, więc na pewno dla fanów kryminałów. Trochę tu psychologii, relacji rodzinnych i damsko-męskich, więc i fani książek obyczajowych pewnie się odnajdą. Spotkałam się nawet z oceną, że to powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym. Zdecydowanie nie. To stuprocentowy kryminał, chociaż może w nieco łagodniejszej, kobiecej odsłonie. Dla dorosłych, ale młodzieży też bym dała.