13 lutego 2020

Piękne zło – Annie Ward

Tytuł: Piękne zło
Autor: Annie Ward
Liczba stron: 400 
Oprawa: miękka 
Rok wydania: 2020 
Wydawnictwo: Czarna Owca 

 

To mogła być pięknie opowiedziana historia o przyjaźni i miłości z wojną, a nawet dwiema wojnami w tle, najpierw na Bałkanach, później w Iraku. Bo też i historia niewątpliwie jest piękna, chociaż momentami bardzo smutna. Właściwie tytuł „Piękne zło” dokładnie oddaje ducha i treść tej powieści. Niemalże nic dodać, nic ująć. 

Główną bohaterką jest Maddie, żona i matka, którą poznajemy w momencie, gdy zastanawia się, czy powinna iść na terapię. Wydarzenia ostatnich miesięcy zmuszają ją do przewartościowania swojego życia. I chociaż jako matka na pierwszym miejscu stawia syna, gdzieś z tyłu głowy słyszy maleńki podszept, że warto by się zająć też sobą, choćby dla syna właśnie. Życie Maddie w pewnym momencie rozpadło się na kawałki. Problem polega na tym, że ona sama nie wie, kiedy to się stało, ani co było tego powodem. Być może wypiera coś ze świadomości, a może faktycznie nie pamięta? Nie do końca też jest świadoma, które fragmenty tej układanki do siebie pasują, a które zupełnie nie. 

Zaraz potem autorka przenosi nas w zamierzchłą przeszłość do początku dwudziestego pierwszego wieku. Maddie, urodzona i wychowana w Ameryce, mieszka i pracuje w Bułgarii. Dość często odwiedza swoją przyjaciółkę Joannę, która na odmianę stacjonuje w Macedonii, kraju trudnym i niebezpiecznym. Joanna jest niczym nasza Janina Ochojska, niesie pomoc tam, gdzie jest najbardziej potrzebna i gdzie nikt nie potrafi jej dostarczyć. Heroizm okupuje dużym stresem. To tam obie przyjaciółki pierwszy raz spotykają Iana, który nie zniknie z ich życia tak szybko… Ich przyjaźń będzie wystawiona na bardzo trudną próbę, a spotkanie po latach zakończy się hmm… no dość nieoczekiwanie. 

To mogła być naprawdę pięknie opowiedziana historia. Tymczasem przy czytaniu zmęczyłam się jak rzadko. Autorka chyba postawiła sobie za punkt honoru nie uśpić czytelnika, trzymać go stale w napięciu i nieustannie trenować jego czujność. Niestety wzięła się za to od złej strony. Kolejne rozdziały nijak nie są powiązane chronologicznie. Mamy Maddie 10 tygodni wcześniej, Maddie 2001, Maddie 2010, Ian 2003, Ian 2006… Nie pamiętam wszystkiego, mam wrażenie, że było tego więcej. Jeśli ktoś lubi takie błyskawiczne skoki w czasie, to na zdrowie. Ja chętniej bym się zanurzyła w tę historię, by śledzić ją krok po kroku, niemal godzina po godzinie. 

Nie powiem Wam, czy ta książka jest dobra, czy zła. Sama fabuła na pewno jest warta uwagi. Natomiast sposób zaprezentowania jej czytelnikowi moim prywatnym zdaniem pozostawia bardzo dużo do życzenia. Nie mam nic przeciwko retrospekcjom w powieściach, ale ten czasowy groch z kapustą to dla mnie trochę za dużo. 

 

Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za przekazanie egzemplarza recenzenckiego

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close