Poradnik prawdziwej damy. Ślub w cieniu morderstwa – Dianne Freeman
Tytuł: Poradnik prawdziwej damy. Ślub w cieniu morderstwa
Autor: Dianne Freeman
Oprawa: miękka
Liczba stron: 381
Rok wydania: 2025
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Półtora roku! Tyle mniej więcej czasu minęło od wydania czwartego tomu Poradnika prawdziwej damy. Ja nie wiem, czy to czasem nie podlega pod paragraf o torturach… Tak, uwielbiam tę serię i naprawdę czekałam z niecierpliwością pomieszaną z niepokojem, czy ten piąty tom w ogóle się pojawi. Na szczęście jest i mogę się z Wami podzielić ogromną radością z przeczytania go.
O czym jest Poradnik prawdziwej damy. Ślub w cieniu morderstwa?
Frances Wynn, hrabina Harleigh, wychodzi za mąż. Nie jest to bardzo doniosłe wydarzenie w kręgach brytyjskich arystokratów, za to z pewnością można je potraktować jako symboliczny początek końca epoki wiktoriańskiej, a na pewno wiktoriańskiej obyczajowości.
Frances bowiem wychodzi za mąż z miłości, co w tamtych czasach wcale nie było takie oczywiste. Wybrankiem jej serca jest George Hazelton, który także darzy ją uczuciem i to wcale nie małym. Dość powiedzieć, że o ile Frances jest wdową (chwała Reggiemu, że łaskawie umarł w ramionach kochanki i zwrócił jej wolność) to dla George’a jest to pierwsze małżeństwo. Mało tego, oboje mają podobne zainteresowania, chętnie wściubiają nosy w nie do końca swoje sprawy, razem rozwiązują zagadki, którymi powinna się zajmować policja i w ogóle jak na rok 1900 to trzeba uznać, że są bardzo nietypową parą. Śmiało można powiedzieć, że wyprzedzili swoją epokę o lata świetlne.
W tej sytuacji nikogo chyba nie zdziwi fakt, że ich ślub nie obył się bez komplikacji. Chociaż może nie tyle sam ślub, ile przyjęcie weselne w eleganckiej rezydencji Harleigh House. W domu obok popełniono morderstwo, a sam zabity był na liście gości weselnych, chociaż ostatecznie z zaproszenia nie skorzystał. A że o zbrodnię został oskarżony Alonzo – brat Frances, nowożeńcy postanowili zrezygnować z podróży poślubnej do Nicei, gdzie nawet zimą jest zdecydowanie przyjemniej niż w Londynie, i osobiście odnaleźć mordercę.
Tak zaczyna się historia, która poprowadzi czytelników przez londyńskie salony, w których obowiązuje zasadnicza etykieta, aż do „biura” pewnych panów, z którymi żadna dama nie chciałaby mieć do czynienia. Będzie intrygująco, tyle mogę Wam obiecać.
Jak się czyta Ślub w cieniu morderstwa?
To już piąty tom Poradnika prawdziwej damy, więc obyło się bez niespodzianek – wiedziałam, że wejdę w tę książkę całą sobą, zanurzę się w tej mroźnej lutowej Anglii i z prawdziwą przyjemnością będę śledzić poczynania państwa Hazelton. I dokładnie tak było. Taka wizyta u starych dobrych znajomych, którzy angielską herbatę podają w porcelanowych filiżankach. Od razu poczułam się jak gość honorowy.
Dianne Freeman po raz kolejny mnie nie zawiodła. Napisała świetny kryminał z elementami komediowymi (jednakże nie jest to komedia kryminalna), bardzo spójny i logiczny w odbiorze, a przy tym dość lekki, łatwy i przyjemny. Po raz kolejny z niejakim zdumieniem przyglądałam się pracy ówczesnej lokalnej policji, która musiała sobie radzić bez współczesnej technologii, a mimo to oczekiwano od niej, że w ciągu kilku dni znajdzie sprawcę. Dziś wygląda to jakby inaczej.
Inaczej też wyglądały relacje małżeńskie – zwłaszcza w sypialni. Frances rumieniąca się niczym pensjonarka, bo zobaczyła męża w niedokładnie zapiętej koszuli to coś, co dziś naprawdę trudno sobie wyobrazić. Niestety równie trudno było mi wyobrazić sobie noc poślubną, a tego autorka nie raczyła opisać, zaledwie zasygnalizowała. I nie żebym była taką wielką fanką erotyki, ale uwolnienie Frances z sukni, halki, gorsetu i pantalonów, czy co tam ona na co dzień miała na sobie, to coś, co naprawdę zasługiwało na przynajmniej akapit.
Sporo postaci jest czytelnikowi dobrze znanych, natomiast wszyscy nowi bohaterowie zostali przedstawieni tak, że albo się ich lubi, albo… niekoniecznie. Autorka umie w tworzenie postaci budzących emocje.
Chociaż to książka o zbrodni i dziewiętnastowiecznej Anglii, to nie zabrakło ważnego głosu w sprawie przemocy domowej.
Poradnik prawdziwej damy. Ślub w cieniu morderstwa – recenzja subiektywna
Długość – wiecznie mi za mało i teraz też nie będę twierdziła inaczej. Książka jest zdecydowanie za krótka. Jak dla mnie mogłaby mieć tak ze 2000 stron i to nie jest żart. Jak nie jestem fanką powieści historycznych, tak w tej serii utonęłam i już z niecierpliwością wypatruję szóstego tomu. Ogólnie jednak 381 stron muszę zapisać po stronie plusów.
Trupy – już sam tytuł spojleruje, więc nie ma sensu ukrywać, że ktoś tam zginął. A wiadomo – w dobrej książce musi być przynajmniej jeden trup.
Humor – mam wrażenie, że najwięcej było go w pierwszym tomie, ale przy czytaniu tego też się pośmiałam. Czasem nawet bardzo.
Widoczność liter – absolutnie żadna. To jest książka, która już od pierwszej strony przenosi czytelnika do roku 1900 i nie wypuszcza aż do końca. Widać absolutnie wszystko, łącznie z kunsztownie wykończonymi wnętrzami i efektownymi kapeluszami arystokratycznych dam.
Ja tu widzę także świetny pomysł na serial. Naprawdę chciałabym to zobaczyć. Zadzwońcie do Netflixa, oni lubią seriale, może się skuszą.
Dla kogo jest Ślub w cieniu morderstwa?
Absolutnie sobie nie wyobrażam czytania tej serii od piątego tomu. To nie tylko kolejna zagadka kryminalna, ale i dalszy ciąg historii Frances i George’a, a tę najlepiej poznawać od początku.
Jeśli jednak wątki obyczajowe traktujecie jak niepotrzebne opisy zachodu słońca, a ważna jest tylko sprawa kryminalna, to śmiało możecie zacząć w tym miejscu.
To kryminał w starym stylu, ale z nutką nowoczesności. Spodoba się fanom zagadek, ale myślę, że i miłośnicy historii XIX wieku też znajdą tu coś dla siebie. Na pewno jest to pozycja dla ludzi z poczuciem humoru i dystansem do rzeczywistości.
Chociaż książka pisana jest z punktu widzenia kobiety, to dobrze wiem, że mężczyźni też się w tej serii zaczytują, mój mąż jest najlepszym dowodem 😉
Absolutnie bez żadnych oporów dałabym młodzieży, nawet takiej z podstawówki.
