Pozdrowienia z Uchatkowej Wyspy – Megumi Iwasa
Tytuł: Pozdrowienia z Uchatkowej Wyspy
Autor: Megumi Iwasa
Ilustracje: Jörg Mühle
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Oprawa: twarda
Liczba stron: 121
Pozdrowienia z Uchatkowej Wyspy to kolejna, trzecia już, część cyklu książek, którą zapoczątkował tytuł Z pozdrowieniami, Żyrafa, za sprawą którego moje dzieci stały się małymi fanami opowieści o zwierzętach piszących do siebie listy. Chociaż, jeśli mam być szczera, na tę wielką sympatię złożyły się też inne książki wydawnictwa Dwie Siostry, których bohaterami są zwierzęta, a autorami: Ulrich Hub oraz Jörg Mühle – część z nich zdążyłam już zrecenzować, możecie rzucić okiem, a potem koniecznie zaopatrzyć w nie dziecięce biblioteczki.
Autorem uroczej serii o pozdrowieniach jest Megumi Iwasa, który zadedykował swoje opowieści młodym, początkującym czytelnikom. Przedstawiane przez niego historie są proste, ciepłe i pełne humoru. Nie brakuje też w nich wartości godnych zapamiętania i powielania.
Każdy tytuł cyklu to inna opowiastka, lecz nawiązująca do poprzednich części, bowiem pojawiają się w niej znane już nam postaci. Tym razem w tomie Pozdrowienia z Uchatkowej Wyspy głównym bohaterem (poza tytułową uchatką) jest foka o niebanalnym imieniu – Foczek, która właśnie zaczyna pracę jako morski listonosz. Początki nie są łatwe, ponieważ Foczek nie jest pewien, czy sobie poradzi w nowej roli, a do tego trochę boi się zostać sam na wielkim morzu. Podczas pierwszych podróży z przesyłkami towarzyszy mu nauczycielka, Foka listonoszka, która dodaje swojemu uczniowi otuchy, a kiedy uznaje, że Foczek jest już gotowy, z kolejnymi listami wypuszcza go samego.
Dopóki młoda foka widzi starszą listonoszkę, wszystko jest dobrze, płynie dzielnie, gdy jednak oddala się na tyle, że traci ją z oczu, wpada w popłoch. Na myśl o tym, że jest całkiem sam i ze wszystkich stron widać tylko morze, ogarnia go wielki smutek i strach. Z jednej strony chciałby zawrócić do Uchatkowej Wyspy, z drugiej pragnie dostarczyć listy na Wielorybi Przylądek. I gdy panika ma już go zdominować, przypomina sobie, jak pewnego razu wziął udział w wyścigu fok. Wtedy też nadszedł moment zwątpienia i już miał się poddać, gdy podpłynęła do niego inna zawodniczka (nawiasem mówiąc – Foka listonoszka) i poradziła mu, by płynął w swoim tempie, zapewniając jednocześnie, że wszystko będzie dobrze. Dzięki niej Foczek ukończył ów wyścig, a dziś ponownie za jej sprawą uwierzył w siebie i dopłynął do celu.
W związku z tym Foczek zdobył uprawnienia doręczyciela poczty morskiej i oficjalnie mógł pomagać w dostarczaniu listów Foce i Pelikanowi. Nie byłoby w tej opowieści niczego szczególnego, gdyby młody bohater nie przeżył pewnej przygody, którą niewątpliwie zapamięta do końca życia. Dlaczego? Ano dlatego, że pewnego razu wypłynął i zniknął! Zapatrzył się na jedną, puszystą, smakowicie wyglądającą chmurkę i … zgubił się! Na domiar złego wpadł w wir, który „wyrwał” Foczkowi wszystkie listy.
Biedne zwierzę wpadło w rozpacz, gdy się zorientowało, że nie tylko nie wie, gdzie jest, ale też nie ma przesyłek. Znowu towarzyszyło mu to paskudne uczucie, że do niczego się nie nadaje…
No ale od czego ma się przyjaciół? Między innymi od tego, by ruszyli na poszukiwania i odnaleźli swego kumpla, a także, by dodali mu otuchy, pomogli przegnać złe myśli i przywrócili uśmiech na twarzy.
Autor poprzez tę opowieść pokazał nam, że na prawdziwych przyjaciół zawsze można liczyć, że gdy ich mamy, nigdy nie jesteśmy sami i razem z nimi wszystko jest łatwiejsze. Ponadto historia Foczka mówi też o tym, że kiedy miewamy czasem chwile zwątpienia, czujemy się słabi, wręcz beznadziejni, przyjaciele pomagają nam uwierzyć w siebie i dodają sił, gdy zaczyna nam ich brakować.
Piękno tej historii niewątpliwie kryje się w jej prostocie, która trafia do młodych odbiorców.
…
Wpis powstał w ramach współpracy z wydawnictwem Dwie Siostry