Prawo braci – Radosław Paszko

Tytuł: Prawo braci
Autor: Radosław Paszko
Oprawa: miękka
Liczba stron: 438
Rok wydania: 2025
Wydawnictwo: Novae Res
Prawo braci to nie jest klasyczny kryminał. Nie jest to też typowy thriller ani powieść sensacyjna. Serio nie wiem, w jakim gatunku umiejscowić tę pozycję. Wydaje mi się, że mamy tu do czynienia z czymś bardzo nowym i nowatorskim. Bo wydarzenia wydarzeniami, ale to emocje i to te zabarwione krwią, grają tu pierwsze skrzypce.
Radosław Paszko nie ma litości. Napisał książkę, która naprawdę nie jest dla wszystkich. Nie każdy będzie miał odwagę tam wejść. Ja nie mam nawet odwagi pomyśleć, co ten człowiek ma w głowie. To jest tak przerażające…
O czym jest Prawo braci?
Prawo braci jest jedną z tych pozycji, które dość ciężko opisać, żeby uniknąć spojlerów, choćby dlatego, że spora część to retrospekcja, a doprawdy trudno zdradzać wydarzenia, które dzieją się po setnej stronie.
Zaczyna się jak niespiesznie snuta historia. Smutna, trudna, ale historia. Wiemy, że mamy do czynienia z retrospekcją, która ciągnie się dość długo. Dobrze poznajemy braci bliźniaków Marcina i Igora, a także ich kolegów: Kamila oraz Krzysztofa. Cała czwórka zajmuje jedną sypialnię w domu dziecka.
Życie w bidulu nie jest łatwe, przynajmniej w obrazie Radosława Paszko. Nie mam takich doświadczeń i trudno mi wyrokować, czy ten obraz jest przerysowany, a jeśli tak, to na ile. Chciałabym, żeby był, bo bardzo, bardzo przykro się to czytało. Załóżmy jednak, że mamy do czynienia z prawdą i faktycznie jest to wylęgarnia patologii i źródło traum, które zostają z człowiekiem na całe życie.
Obciążeni takim bagażem Igor i Marcin próbują ułożyć sobie dorosłość na całkiem innych zasadach. Choć łączą ich więzy krwi, są zupełnie różni. Marcin stara się prowadzić tak zwane normalne życie jako agent nieruchomości u boku żony Moniki, Igor natomiast bez strachu ociera się o półświatek. Przychodzi jednak w moment, w którym bracia muszą stanąć ramię w ramię, by odeprzeć zło i naprawić krzywdy wyrządzone komuś bliskiemu. I jak ja mam to opisać bez spojlera? Nie da rady, więc na tym zdradzanie szczegółów treści zakończę.
Napiszę za to, że pomysł z umieszczeniem kodów QR do playlisty bardzo cenię. Nie odsłuchałam tylko dlatego, że nie lubię rapu.
Jak się czyta Prawo braci?
Radosław Paszko zabrał mnie tam, gdzie wcale nie chciałam iść, wrzucił na głęboką wodę i powiedział: płyń albo giń. Tylko że ta woda była czarna, mętna i pełna wodorostów wciągających na samo dno. Nie raz i nie dwa zabrakło mi powietrza, a chęć odłożenia książki i ochłonięcia od nadmiaru negatywnej energii walczyła z poczuciem obowiązku – te do recenzji bezwzględnie się czyta do końca i to niekoniecznie przez pół roku!
I nie chodzi o to, że Prawo braci jest złe, bo jest bardzo, ale to naprawdę bardzo dobre. Jest po prostu tak przerażające, że nie chciałam tego wiedzieć, a jednocześnie zastanawiałam się, ile jest w tej książce fikcji, a ile osobistych doświadczeń. Bo czy naprawdę da się coś takiego wymyślić, nie schodząc na samo dno piekła?! Nie doświadczając takich przeżyć, strachu, wyborów między przysłowiowymi dżumą i cholerą?! Do tej pory myślałam, że najbardziej mroczne i przerażające książki pisze Krystian Stolarz, ale Radosław Paszko go przebił. Tu namacalnie czułam strach przed kolejnymi stronami, a ciśnienie nie bez powodu fikało koziołki.
I od razu rozwieję wątpliwości. To nie jest horror. Paradoksalnie z horrorem byłoby łatwiej, to bajki dla dorosłych, nie trzeba się ich bać. Prawo braci natomiast jest przerażająco realistyczne i w tym właśnie tkwi jego ogromna siła.
Prawo braci – recenzja subiektywna
Właściwie co miałam napisać, to napisałam, ale żeby tradycji stało się zadość, dorzucę moje prywatne kryteria oceny książek:
– Długość – ponad 400 stron, więc całkiem w porządku. Stron momentami strasznych, ale i wciągających niczym bagno.
– Trupy – yyyyy… Pomidor! Tego spojlera nikt by mi nie wybaczył.
– Humor – no i tu chyba Was zaskoczę, bo owszem, kilka razy się całkiem nieźle uśmiałam. W książce pojawiają się starannie zaplanowane (tak mi się wydaje) momenty, które rozładowują napięcie. Nie gwarantuję, że i Was rozbawią, bo jak nie raz pisałam, mam specyficzne poczucie humoru.
– Widoczność liter – no niestety żadna, widziałam wszystko, chociaż wielu rzeczy nie chciałam widzieć. Zdolności do plastycznego opisywania wydarzeń i emocji, a także kreowania wiarygodnych postaci nie można autorowi odmówić.
Prawo braci to wyjątkowo udany i dojrzały debiut. Jestem pewna, że autor jeszcze nie raz i nie dwa namiesza na rynku wydawniczym i w głowach czytelników. I chociaż Prawem braci przeorał mnie wzdłuż i wszerz, to chętnie zapytam o kontynuację, bo wręcz nie wierzę, że można to tak zostawić. Co? Nooo… jak przeczytacie, to się dowiecie 😉
Żeby było jasne – w moim odczuciu to jest bardzo dobra książka i bardzo ją polecam wszystkim fanom mrocznych klimatów i trudnych tematów. Łatwo nie jest, ale wartościowo jest na pewno. Prawo braci niewątpliwie daje do myślenia. To nie jest książka, którą się odkłada i zapomina, co też trzeba dopisać do listy zalet, bo w zalewie rynku masową literaturą przeciętnej jakości wcale nie tak łatwo się wyróżnić. Radosławowi Paszce się udało.
Dla kogo jest Prawo braci?
To nie jest ani łatwa, ani lekka lektura. Przyjemna? Trudno powiedzieć, bo zależy, co komu sprawia przyjemność. Dobra? O tak, na pewno! Ale tylko dla tych, którzy to udźwigną. Trzeba lubić takie mroczne klimaty z pogranicza powieści psychologicznych i nie bać się wchodzić tam, skąd nie ma powrotów.
Młodzieży raczej bym nie dała, chociaż początek owszem, ma w sobie coś młodzieżowego. Ale mimo wszystko zbyt wiele tam brutalnego zła, którego – bardzo chcę w to wierzyć – przeciętne nastolatki nie doświadczają. Nie dałabym też kobietom w ciąży. Rodzicom starszych dzieci jak najbardziej. Jednakowo kobietom i mężczyznom, ale tylko tym odważnym.